Rozdział 30

976 108 0
                                    

Siedzieliśmy w piątkę w salonie na górze popijając herbatę w akompaniamencie ciszy. Nie podobało mi się to, że przyszli i zakłócili mi tak mój spokój. Zrobiłam sobie urlop ze względu na żałobę po stracie brata. Nie chciałam tak szybko wracać z powrotem do pracy, chciałam jeszcze przynajmniej kilka dni spędzić z Deli. Patrzyłam na tę dwójkę wyczekująco, bo nie widzi mi się dłużej czekać. Jestem dość niecierpliwa.

- Ciekawe miejsce sobie wybrałaś do zamieszkania, Lady de Castelli. Jest trochę małe jak na szlachtę, ale przytulne. - przerwał ciszę Ciel i nie oderwał wzroku od swojej filiżanki, ale było słychać jak wypowiada te słowa z jawną kpiną. Sama nie lubię tego imienia, więc jestem zdolna go zrozumieć.

- Nie przypominam sobie, bym się tak nazywała. - prychnęłam poprawiając okulary. Czuję się dziwnie przez to. Jakbym była Willi'em. - Na imię mi Amaratine Spears. Zapamiętaj to dobrze, inaczej będę musiała ci to w jakiś inny sposób wpoić. - zmrużyłam oczy patrząc na niego z wyższością. Trochę to dziwne być znowu sobą, po tylu wiekach. Od kiedy nie ma Will'a, nasza obietnica została rozwiązana i znowu nie muszę nikogo udawać.

- Amaratine? - spojrzałam na brunetkę z lekkim uśmiechem i miłym wyrazem twarzy. Nie mam zamiaru jej do siebie nie zniechęcać. - Kim są tak właściwie ci ludzie? - szepnęła do mnie ukradkiem na nich patrząc. Nie musi przecież znać prawdy, a przynajmniej nie teraz.

- Znajomi z poprzedniej pracy. Nie skończyliśmy ostatniego zadania, dlatego przyszli mnie odwiedzić i zobaczyć co u mnie. - rozczochrałam jej delikatnie włosy, chichocząc lekko. - Teraz zmykaj. Musisz dzisiaj skończyć cały alfabet. - z ciepłym uśmiechem zdjęłam ją ze swoich kolan, na których wcześniej siedziała i postawiłam na podłodze.

- Oczywiście! - energicznie skinęła głową i już stała przy drzwiach. Otworzyła je i z powrotem zamknęła, znajdując się po drugiej stronie.

Pewna że jest już na pewno na dole, spojrzałam na młodego Hrabie. Założyłam nogę na nogę, oparłam się wygodnie o oparcie kanapy, zakładając jedną rękę na nią. Przybrałam mój bardziej surowy wyraz twarzy, wygodniej się układając. Nie będę musiała już udawać takiej milutkiej, skoro nie ma już brunetki.

- Teraz gadaj po co przyszedłeś aż tutaj, nie mówiąc wcześniej nic o swojej wizycie. Nie lubię niezapowiedzianych gości, dzieciaku. - powiedziałam zimno, nie odrywając od niego wzroku. 

Nie podoba mi się, że Grell przyprowadził ich aż do mojego domu. Komu by się podobało? Chciałam by nikt nie wiedział gdzie dokładnie mieszkam. Will też tak chciał, dlatego mieszkamy na niezłym zadupiu.

- Z tego co pamiętam, ty i William, mieliście z nami zacząć ważne zadanie. Pewnie o tym zapomniałaś, dlatego tutaj przyszedłem osobiście. Zastanawiam się jednak, dlaczego William się do nas nie zgłosił, po tym jak wróciliśmy z naszego rejsu. - dopiero teraz spojrzał na mnie swoim znudzonym wzrokiem. Choć tym razem byłam zdolna zobaczyć w nich lekkie zainteresowanie i nadal zdziwienie. - Gdzie jest William? Mam do niego kilka spraw. Musimy przedyskutować dalsze działania. - patrzył w kilka miejsc wyczekującym spojrzeniem.

Na imię mojego brata lekko spuściłam głowę, a moje oczy posmutniały. Od razu zauważyłam minę, dość dziwnie spokojnego Grell'a. W końcu on wie. Usiadł obok mnie, patrząc na dwójkę na przeciwko. 

- William'a nie ma i już nigdy nie będzie. - powiedział za mnie Grell, obejmując mnie ramieniem. Zabrałam rękę z kanapy i położyłam obie na swoim kolanie.

- Niby dlaczego? Stało mu się co...? - przerwałam mu, jak to mam w zwyczaju.

- Jest przecież Bogiem Śmierci. Każdemu, prócz mnie, zostaje przebaczone, co znaczy że jest się zwolniony ze służby i idzie się do tak zwanego raju. Will'a nie ma i już nigdy nie będzie. On odszedł. - powiedziałam nie patrząc nikomu w oczy. 

Złapałam mocniej materiał czarnych spodni. Tęsknię za nim. W ostatnich dniach udało mi się w jakiś sposób zapomnieć o żałobie i żyć prawie jak kiedyś, ale nie, bo pewien Hrabia postanowił sobie przypomnieć o nim i tu przyjść! Czasami go nie cierpię. Ale to jeszcze dziecko, denerwujące i wywyższające się dziecko. 

- Przykro mi. Więc będę musiał wykonać to zadanie jedynie z twoją pomocą. - westchnął odchylając się lekko do tyłu. 

Nagle spojrzał na mnie jakby sobie coś przypomniał. Co sobie przypomniałeś? Nie przypominam sobie, bym przy tobie robiła coś głupiego, dziwnego, zboczonego, szalonego, denerwującego czy brutalnego. A nie... Osoby mi się pomyliły. Przy nim zrobiłam to wszystko i chyba nawet na raz.

- Wspomniałaś przed chwilą, że każdemu Shinigami zostanie przebaczone, poza tobą. Dlaczego prócz ciebie? - zapytał, na co w tym momencie ja i Grell uderzyliśmy się w czoło przez jego głupotę. Jak można być tak głupim? Sam ma kontrakt z demonem, a nie wie.

- Twoja głupota aż mnie zabolała, dzieciaku. - westchnęłam patrząc w jego oczy. Ten jedynie miał wymalowane zdziwienie i niewiedzę na twarzy. - Sam masz kontrakt z demona, a nie znasz tego konsekwencji. - westchnęłam jeszcze raz. - Jednym z efektów ubocznych jest to, że nigdy nie przejdzie się przez bramy nieba. Tak jak się dowiedziałeś na naszym rejsie, ja mam kontrakt z demonem od ponad czterystu lat. Dlatego będę do nieskończoności pracować jako Żniwiarz i zbierać dusze. - powiedziałam spokojnie i wolno, by mieć pewność, że rozumie co do niego mówię. 

Nie wiem jak się rozmawia z takimi jak on, więc postaram się tak jak z małym dzieckiem. No, bardzo się nie pomyliłam.

- Przecież popełniłaś samobójstwo, zostając Shinigami, więc to powinno cię uwolnić od kontraktu. - zapytał bardzo zainteresowany tym tematem.

Jak można tego nie zrozumieć? Sebastian nigdy nic mu nie powiedział czy jak?

- Powiem to w taki sposób, byś nawet ty to zrozumiał. - odchrząknęłam i wzięłam głęboki oddech. - Kontrakt unieważnia się i znika, po tym jak demon dostaje swoją zapłatę, czyli duszę. Marshall mojej prawdziwej nigdy nie dostał, więc nasz kontrakt trwa tak długo, aż w końcu ją dostanie. Moja dusza nadal jest na swoim miejscu, nawet po śmierci. - mówiłam wolno i wyraźnie, by na pewno mnie zrozumiał. 

Jakbym czteroletniemu dziecku tłumaczyła czym są sztućce. No ale jego głupota na taki temat mnie tak zdenerwowała, że aż straciłam ostatnią wiarę w niego.

- Zrozumiałem. Chciałbym jednak więcej poznać informacji na temat Żniwiarzy czy Demonów i innych istot nie z tego świata. - spojrzał zawstydzony w innym kierunku niż ja czy Grell. - Wybacz za moje nieobeznanie się w temacie. - mruknął ciszej, ale usłyszałam.

Nienormalne |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz