Rozdział 37

841 109 24
                                    

Siedziałam w powozie tego dzieciaka uśmiechając się lekko. Starałam się zachować pozory damy, widząc spojrzenia ludzi na zewnątrz. Przejeżdżaliśmy miasto, by dostać się na jego koniec, gdzie ma odbyć się cyrk. Cieszyłam się w głębi, wyobrażając sobie radość małej brunetki siedzącej obok mnie. Szkoda tylko, że nie mogłam nic powiedzieć Deli, bo to ma być niespodzianka. Ciekawe czy się ucieszy? Na pewno, przecież sama mówiła, że chciałaby tam pójść. Nie mogę się już doczekać.

- Wszystko dobrze? - spojrzałam z delikatnym uśmiechem i spokojem na twarzy na małą.

- Oczywiście, po prostu podoba mi się mój nowy strój. - powiedziałam na szybko jakieś kłamstwo. 

Tylko czemu akurat takie? Mam na sobie narzędzie tortur, który chciałam zostawić na zawsze jedynie w swoich wspomnieniach. Czemu moda musiała się aż tak bardzo zmienić? Przecież wcześniejsza była taka ładna i wygodniejsza. Tamtejsze ubrania były luźniejsze, w tym i to cholerstwo. Wzdrygnęłam się na wspomnienie dzisiejszego poranka, patrząc przy okazji na uśmiechającego się w moją stronę Sebastiana. On też pamięta, czerpiąc wielką radość z tego.

Wspomnienie poranka

Mocne pchnięcie, na co lekko podniosłam się w górę, nadal nie puszczając ramy łóżka w jednej z sypialń. Oddychałam głęboko, nawet jeśli nie muszę, to to jakoś mnie uspokajało i pokazywało jak to co mi robi mnie boli.

- Przestań... - wyjąkałam, kiedy poczułam jego dłoń na moim biodrze. 

Znowu mocno pociągnął za sznurki, przez co jęknęłam z bólu, mocniej zaciskając ręce. Zaraz nie wytrzymam. To nie jest dla mnie.

- Jeszcze chwilę Amaratine i skończę. - usłyszałam jego przyjemny głos przy uchu i kolejne szarpnięcie. 

Niestety ale straciłam równowagę i prawie bym opadła na dywan, gdyby nie jego ręka na moim ciele. Mocno mnie nią złapał, jakby nie miał zamiaru mnie puścić za żadne skarby.

- Skończ... - wymruczałam żałośnie, czując jak powoli nie mogę oddychać, co niezbyt mi przeszkadza, ale jednak.

- Już niedługo, tylko kilka... sekund. - powiedział ostatnie słowo razem z ostatnim szarpnięciem. - Widzisz? Dałaś radę. Dzielna z ciebie dziewczynka. - zabrał rękę, a ja od razu spadłam na dywan, klęcząc na nim i opierając czoło na łóżku. Oddychałam nierównomiernie, przełykając ślinę która sprawiała mi teraz ból. - Jeszcze tylko kilka ostatnich dodatków. - poczułam jak powoli mnie podnosi i jego drażniący mnie teraz ciepły oddech. 

Posadził mnie na łóżku, podtrzymując mnie cały czas. Przymknęłam oczy, czując jak wszystko mnie boli i jak teraz prosto muszę siedzieć. Zaczął coś na mnie zakładać, przez co poczułam się jak lalka, którą trzeba ubrać, ale mało mi to teraz przeszkadzało. Co innego mnie teraz interesowało, a raczej zajmowało moje myśli.

- Oddychaj spokojnie, zaraz to wszystko się skończy. Przyzwyczaisz się do tego. To nie jest twój pierwszy raz. - nie wiem czemu, ale zaczęłam oddychać tak jak powiedział. 

Objął mnie swoim ramieniem, przyciągając do swojej piersi. Czując od niego bijące ciepło, co trochę mnie zaniepokoiło, zaczęłam się uspokajać. Przełknęłam głośno ślinę, chcąc jakoś coś z siebie wydusić.

- Nie chcę tego już nigdy więcej. - powiedziałam cicho, łapiąc się jedną ręką jego białej koszuli.

- Tego nie mogę ci zagwarantować. - położył swoją brodę na mojej głowie. - W tych czasach jest to podstawa w byciu damą, więc im dłużej u boku Panicza, tym częściej będziesz do tego zmuszana. - zaczął jeździć po moich plecach swoją ciepłą dłonią pozbawioną rękawiczki.

- Nie chcę być damą. - puściłam jego ubranie, opuszczając bezwładnie kończynę.

- Przyzwyczaisz się. Następny raz nie będzie taki zły, musisz się jedynie bardziej rozluźnić. - na jego spokojne słowa schowałam twarz głębiej w jego klatkę piersiową, czujące jego mięśnie.

- Nienawidzę cię. - burknęłam zła na cały świat. Usłyszałam tylko jego chichot jako odpowiedź. -  Twoja broda mi się wbiła w głowę. - zaczęłam marudzić, a ten tylko głośniej się zaśmiał. - No i nie musiałeś tak mocno szarpać! Chciałeś by mi wszystkie flaki wyszły?! - oderwałam twarz od jego przyjemnie ciepłego ciała, patrząc na niego z dołu i jak się ze mnie śmieje. - Po za tym, to czemu aż tak mocno? Jestem delikatną osobą, więc też taki powinieneś w stosunku do mnie być! Wiem, że moja figura do ideału ma tam jeszcze kawałek, ale bez przesady! Czy ty kiedykolwiek traktowałeś kobietę w inny sposób niż jak jakąś rzecz?! Wstyd mi za ciebie! - patrzyłam na niego z wyrzutem jak nigdy dotąd, gdy ten paskudny demon się ze mnie naśmiewał i to coraz głośniej! - Z czego tak rżysz, Jelonku? - i w tym momencie nie wytrzymał. Położył się śmiejąc na łóżku, a ja się nad nim pochylałam.

- Widzę, że ty się nigdy nie zmienisz. - uśmiechał się patrząc w moje oczy.

- A czego się spodziewałeś? - prychnęłam odwracając wzrok i krzyżując ręce na teraz strasznie miażdżonych piersiach. - Już nigdy więcej nie pozwolę komukolwiek założyć mi gorset, a w szczególności demonowi. - założyłam nogę na nogę, prychając nie zadowolona.

- Jak mówiłem wcześniej, tego nie mogę ci zagwarantować. - znowu poczułam jak mnie obejmuje i jak jest obok mnie. No trudno, przynajmniej jest ciepły.

Nienormalne |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz