Rozdział 11

2K 137 45
                                    

Uspokój się. Nie denerwuj się. Bądź spokojna. Nie możesz wybuchnąć. Musisz się rozluźnić. Wyciszyć. Chyba wariuję bardziej niż zwykle! Czemu muszę to robić?! To takie ohydne! I to paskudztwo które muszę trzymać w rękach! To jest takie dziwne w dotyku. Fuuuu~! Ja chcę do domu! Albo Skarbeczka! Nie chcę więcej tego robić! Przez to czuję się taka brudna. I ten jego wzrok! Niech przestanie na mnie patrzeć. To takie krępujące, bo w końcu dawno to robiłam.
Nienawidzę zmywania naczyń!

- Oj, Ari! Pospiesz się, zaraz musisz iść spać. - poczułam zimny oddech na karku. Sam mi kazał, a teraz marudzi. Chyba jednak to on jest tutaj prawdziwym demonem!

- Sam mi kazałeś zmywać to cholerstwo, a teraz marudzisz! Nie denerwuj mnie bardziej niż jestem! - krzyknęłam, w ogóle na niego nie patrząc. Byłam zbyt skupiona na dokładnym i doskonałym zmywaniu naczyń. Czyli stanie jakoś metr od wody i staranie nie idealnie wyczyścić wszystkie naczynia. Jestem w niektórych rzeczach perfekcjonistką, nawet jeśli tych czynności nienawidzę.

- Nie zapomnij, że przed jutrem musisz się jeszcze wykąpać. - na jego słowa zamarłam.

Chyba przestałam oddychać... a nie, to już dawno przestałam. W każdym razie. Że Co?! Albo jakby to skomentowała jakaś bardziej mądrzejsza osoba niż ja... Że Co?!?! Nienawidzę kąpieli. Nie cierpię wręcz! Jest to głównie spowodowane przez traumę jakiej doświadczyłam za życia, przez co trzymam się z daleko od większych zbiorników wody, w których mogłabym się przynajmniej do połowy zmieścić. Moje ciało reaguje samo na to. Przez te setki lat się to polepszyło, ale i tak strach pozostał. Moje ciało nie jest żywe, więc takie sprawy jak pot, brzydki zapach czy inne cholerstwo nie posiada. A raczej moje ciało nie wydziela. Jestem w końcu martwa. Mimo to brud i tak się na mnie osadzi, tego nie da się ominąć. Wzięłam kilka wdechów na uspokojenie.

- Przecież myję naczynia, czyli równocześnie i swoje ręce. Tyle powinno wystarczyć. - spojrzałam na niego błagalnie, nie przestając poprzedniej czynności. Bądź dobrym bratem, Willi i oszczędź siostrę. No proszę...

- Gdybyś wyruszała sama z Ronald'em, to zniósłbym to. Ale przez to, że plany się zmieniły, to wyruszasz z Hrabią Phantomhive, dlatego powinnaś wyglądać odpowiednio w jego towarzystwie. Powinnaś to wiedzieć  No i zadanie trwa jakiś tydzień, więc kiedy wracasz idziesz od razu do kąpieli. - ten jego uśmiech, ten jego podły uśmiech. 

Jak to możliwe, że jesteśmy rodzeństwem? Nasz wygląd jest całkowicie inny, a co dopiero charaktery! Ale jeszcze za życia było inaczej. Dobra. Jestem zdolna uwierzyć, że jesteśmy rodziną. Właśnie odkładałam ostatni widelec ze wszystkich tych brudów. W końcu skończyłam z tym głupim zadaniem.

- Zapomnij. - wytarłam mokre dłonie w suchą ścierkę obok i odwróciłam się w stronę Willi'ego z poważną miną.

- Jak sobie życzysz. - poprawił swoje okulary.

Czyżby tak łatwo dał mi spokój? Coś mi tu śmierdzi i to na pewno nie jestem ja. Obserwując go i w ogóle nie spuszczając go z oczu, powoli kierowałam się do wyjścia z kuchni. Tylko co spojrzałam na klamkę, co zajęło tylko sekundę, Willa nie było, a raczej był, tylko szybko przerzucił mnie sobie przez ramię i szybkim krokiem wyszedł razem ze mną. Czy ja dobrze widzę? Sebastian nas obserwuje. Westchnęłam poddając się bez walki, wiedząc doskonale, że ten czas i tak by nadszedł. Nie mam siły i ochoty się wyrywać. Jestem taka zmęczona.

- Jak zaśniesz wrzucę cię do zimnej wody. Nie ma spania w czasie pracy. - na jego poważny głos od razu się przebudziłam.

Ile razy on mi tak zrobił. Teraz jestem na sto procent pewna, że Willi musi być w jakiejś części demonem! Bez dwóch zdań! No dobra, może raczej nie. Po prostu ma coś z ojca, który jest odpowiedni za mój teraźniejszy stan. Tylko co Willi otworzył jakieś drzwi, od razu poczułam zapach mydła. Ale nie naszego ulubionego mydełka. To pachniało inaczej... lepiej. Tak ładnie różami. Nie są to moje ulubione kwiaty, ale też są ładne i lubię ten zapach.

- Róże? A gdzie nasze mydełko o zapachu lawendy? - zapytałam znudzona i zmęczona całym dniem pracy, jako pokojówka sprzątająca i biegająca we wszystkie strony.

- Nie wziąłem go ze sobą, ale pamiętałem, że róże też lubisz. Sebastian je przyniósł, podobno jest bardzo dobre. - zamknął za sobą drzwi i odstawił mnie na podłogę. - Teraz rozbieraj się i do wanny! - skrzyżował ręce na piersi i mordował mnie wzrokiem. Pobyt tutaj źle na niego wpływa.

- No już, już! - nie denerwując go bardziej i oszczędzając sobie kolejnych kar od niego, zaczęłam się rozbierać. 

Jak zwykle nie zostawi mi umycia siebie we własne ręce, tylko sam musi się tym zająć. Zawsze tylko powtarza, że kiedy sama się kąpię, to zdarza się cud. I to dlatego, że jakimś cudem jestem jeszcze brudniejsza niż przed wejściem do łazienka. Sama nie wiem jak to się dzieje. Tak jakoś. To się wywrócę, to na coś nadepnę, to się poślizgnę. Tak jakoś wychodzi. Tylko w bieliźnie stanęłam wyprostowana i wbiłam wzrok w tą czystą i ciepłą wodę. Odetchnęłam kilka razy i zamknęłam oczy. Złapałam za ściankę wanny i zaczęłam powoli wchodzić. Gdy moja noga się zanurzyła, po całym ciele przeszły mnie ciarki. Musiałam ponownie kilka razy odetchnąć, zanim mogłam usiąść.

- Ciesz się, że woda jest ciepła. - powiedział kiedy zaczęłam nabierać powietrza. Już zaraz poczułam jak zaczyna czyścić moje ramiona.

(Sytuacja podobna na obrazku powyżej)

Po tych ciężkich torturach w męczarniach, ubrana i nawet sucha, zostałam odprowadzona do pokoju przez Willi'a.

- Jutro robię śniadanie. - powiedział po czym dał mi buziaka w czoło. - Dobranoc. - uśmiechnął się ciepło i odszedł.

Kocham go!

Nienormalne |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz