[22] Dzień po.

11.2K 763 440
                                    

Sean POV

Obudziłem się z samego rana, czując przy sobie kojące ciepło. Otworzyłem powoli oczy i zobaczyłem leżącego obok mnie Chrisa. Jak zwykle jeszcze chrapał. To ja byłem tą osobą, która budziła się pierwsza. Co miało też swoje zalety. Choćby to, że miałem możliwość podziwiania jego przystojnej twarzy. Podczas snu kapitan zawsze wyglądał na bardzo zrelaksowanego, tak jakby nigdy nie miewał koszmarów. Jednak rozmyślania przerwało mi wspomnienie ze wczorajszej nocy. Zarumieniłem się mocno na samo wspomnienie. W duchu modliłem się, aby Chris jeszcze przez długo się nie budził. Nie wiedziałem jak mógłbym mu spojrzeć w oczy. Jednak moje modły nie zostały wysłuchane, bo zaraz po tym jak to pomyślałem, kapitan otworzył oczy, uśmiechając się do mnie.

- Dzień dobry- powiedział zaspanym głosem- wszystko w porządku? Boli cię coś?

Bez namysłu zaprzeczyłem ruchem głowy i spojrzałem w dół. Co też nie przyniosło dobrych rezultatów, bo w końcu oboje byliśmy całkowicie nadzy. Tak więc skończyło się na tym, że przeskakiwałem oczami między kilkoma punktami, nie mając gdzie wzroku podziać. Poczułem jak Chris składa delikatny pocałunek na moim czole. Zmusiło mnie to na natychmiastowe spojrzenie w jego oczy.

- Żałujesz tego co się stało wczoraj?- zapytał poważnym tonem. Mogłem usłyszeć w nim też odrobinę smutku i zmartwienia.

Na te słowa wyprostowałem się gwałtownie. To nie było tak. Nie żałowałem tego, wręcz przeciwne cieszyłem się, że to zrobiliśmy.

- N-nie- wydukałem nieśmiałym głosem- po prostu czuje się zażenowany.

- Nie masz powodu żeby się tak czuć- uśmiechnął się lekko i przyciągnął mnie bliżej sobie, wtulając twarz w moje włosy- przecież to tylko ja.

Właśnie fakt, że to był on czynił sytuację jeszcze gorszą. W końcu bardzo go kochałem. Bałem się jego reakcji. "Czy może zrobiłem coś nie tak?", "Może mu się nie podobało?". Tyle pytań w jednej chwili przechodziło mi przez głowę.

- Chyba pora wstawać- powiedział Chris, podnosząc się powoli.

- Masz rację- zrobiłem to samo, po czym wydałem z siebie cichy jęk.

Moje dolne części ciała dosłownie umierały z bólu. Kapitan natychmiastowo popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem i podał mi rękę, abym mógł się na niej oprzeć. Jakimś cudem udało mi się nawet wstać z łóżka. Gorsze było to co się stało jak już to zrobiłem. Poczułem jak jakaś tajemnicza substancja powoli spływa mi po nodze. Kiedy naszła mnie realizacja, natychmiast spaliłem tak jasnego buraka jakiego jeszcze nikt nie widział. Chris po raz kolejny posłał mi jedno ze swoich przepraszających spojrzeń.

Szybko założyłem moje ubrania, które były porozrzucane po całym pokoju. Ledwo mogłem cokolwiek znaleźć. Jednak kiedy już oboje byliśmy ubrani, mogliśmy już z dumą wyjść na pokład. Gdy tylko drzwi się otworzyły, każdy pirat bez wyjątku skierował swój wzrok na nas. Jedni byli uśmiechnięci, inni rumienili się odrobinę., a ja w dalszym ciągu nie wiedziałem o co im chodziło. Podszedłem więc do najbliższej osoby, którą namierzyłem wzrokiem, a był to Derek. Wyglądał na zmordowanego, jakby nie przespał co najmniej połowy nocy

- Hej Derek- uśmiechnąłem się, modliłem się tylko aby nie zauważył mojego dziwnego sposobu chodzenia- wiesz może dlaczego ludzie się tak na nas dziwnie gapią?

Na to zdanie na twarzy Dereka pojawił się lekki rumieniec.

- Wiesz Sean...- zaczął jednak nie dokończył, prawdopodobnie zmienił zdanie i postanowił zacząć zdanie jeszcze raz od początku- Zakładam, że znasz szczegółowy plan statku, więc pewnie wiesz, że kajuta moja i Kirka jest centralnie pod waszą... a z naszej echo niesie po całym korytarzu... i wiesz...

Przyłożyłem mu szybko dłoń do ust aby nie kończył już zdania. Doskonale wiedziałem co chciał powiedzieć. Spaliłem szybko buraka i opuściłem głowę żeby nie było go widać. Czyli cały statek wszystko słyszał i teraz szczerzą się do nas z twarzami pedofilii na placu zabaw. Po prostu świetnie.

Rozejrzałem się po pokładzie i z tego co zauważyłem to żaden członek załogi nie wyglądał na wyspanego. Zupełnie jakby z samego rana zdobywali najwyższy szczyt na świecie. Poszedłem na tył statku żeby ochłonąć odrobinę. Jednak na moje nieszczęście ktoś już tam był. I to nie taki zwykły ktoś, bo Phil we własnej osobie.

- Jak tam było wieczorkiem co Seanuś- w jego głosie była pogarda- fajnie się bawiłeś? Słyszałem każdziutki najmniejszy jęk.- zaśmiał się, jednak w jego atmosferze było coś dziwnego- wiesz muszę przyznać, że ci lekko zazdroszczę. Jesteś śliczny, wyglądasz prawie jak dziewczyna, a w dodatku leci na ciebie kapitan. I wiesz co jeszcze? Po prostu niemiłosiernie mnie to wkurwia!- krzyknął biegnąc w moją stronę.

Natychmiast przygwoździł mnie do ściany. Miał on dużo więcej siły niż wyglądał. Jedną rękę trzymał mi na ustach, natomiast druga zaciskała się mocno na moim gardle. Coraz bardziej brakowało mi powietrza. Zaczynałem się dusić. Patrzyłem się cały czas w oczy chłopaka przede mną. Wyglądał jakby całkowicie oszalał. Po policzkach poleciało mi kilka łez. Nie chciałem umierać, jeszcze nie teraz. Przecież dopiero co zeszliśmy się z Kapitanem. Wyznałem mu miłość, a tu nagle wszystko miałoby pójść na nic? Czułem jak wszystkie moje mięśnie się spinają, zacząłem się wyrywać. Jednak to było na nic, brakowało mi sił z utraty powietrza. Nagle poczułem, że znowu mogę oddychać. Otworzyłem powoli oczy i zacząłem ciężko oddychać. To co zobaczyłem wywołało u mnie duże zdziwienie. Phil był zamknięty w dużej, wodnej bańce. Jego twarz wyrażała przerażenie. Ja również nie wiedziałem co dokładnie się działo. Nagle bańka ta pękła, a Phil upadł na kolana dławiąc się i dusząc. Zaraz za nim stała Erisa. Wyglądała na wściekłą. Kiedy tylko Phil ją ujrzał natychmiast poszedł w długą. Tak jakby syrena wywoływała u niego ogromny strach. Kiedy tylko straciłem go z oczy obok mnie przyklęknęła Erisa.

- Sean wszystko w porządku?- zapytała klepiąc mnie lekko po plecach- możesz wstać?

Przytaknąłem tylko i podniosłem się na nogi.

- D-dzięki za tę bańkę z wody- uśmiechnąłem się lekko- gdyby nie ty...

- Czekaj chwilę- przerwała mi- ja nie zrobiłam żadnej bańki. Przyszłam tu bo zobaczyłam przez okno w kuchnii jak Phil cię duzi. Jednak kiedy tu dotarłam Phil już w tym był. Przysięgam.

Zdziwiłem się bardzo. Skoro to nie Erisa, to kto lub co wywołało tę bańkę. Jednak w tamtej chwili byłem zbyt zszokowany aby myśleć. Razem z Erisą wyszliśmy z tyłów żeby razem z piratami i marynarką wojenną świętować bezpieczne wpłynięcie do trójkąta bermudzkiego.

~....~

O zmroku zrobiło się już cicho. O dziwno akurat tego dnia nikt nie pił. Tłumaczono to tym, że na tym terenie trzeba być zawsze czujnym,nie ważne kiedy. Jedna rzeczą, która zwróciła moją uwagę było to, że Erisa coś długo nie wracała ze swojego pokoju. Poszedłem więc aby to sprawdzić. Szybko przedostałem się pod pokład i skierowałem się prosto do jednej z sypialni z załogi. Kiedy tam wszedłem zobaczyłem coś od czego moje nogi się ugięły, a żołądek zrobił kilkanaście salt. Erisa leżała w oceanie krwi, a jej brzuch był rozcięty na tyle, że wylewały się z niego wnętrzności. Oczy w dalszym ciągu pozostawały otwarte. Jakby w ciągle żyła. Po fali szoku, jaką doznałem, szybko wybiegłem na główny pokład. Po twarzy ciekły mi łzy. Kiedy tylko się pojawiłem wszystkie oczy skierowały się na mnie.

- Co się stało Sean- podszedł do mnie szybko Chris- cały się trzęsiesz...

- Erisa...

- Tak co z nią?

- Nie żyje.

Zapadła cisza.

Pieśń Syreny [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz