[8] Koniec korytarza

14.8K 988 2.2K
                                    

Minęło już kilka dni od pożaru kuchni. Poświęciliśmy sporo mebli na odbudowę podłogi, ale koniec końców nadawała się ona do użycia. Derek na ten czas zamieszkał z Kirk'iem. Tłumaczyli to tym, że w żadnym innym pokoju nie ma podwójnego łózka, oprócz kajuty kapitana, ale ja wiedziałem swoje.

Obudziłem się bardzo późno tak, że przegapiłem śniadanie. Wściekły i głodny wparowałem na pokład, szukając Chris'a.  W końcu zawsze budził mnie z samego rana. Pytałem o niego każdego, kogo spotkałem jednak wszyscy zarzekali się, że go dzisiaj nie wdzieli. Uznałem to za dziwne w końcu jest kapitanem, musi być gdzieś na statku.

- Hej Erisa - krzyknąłem machając do syreny.

-  Dzień dobry Sean - zaczęła - a może raczej powinnam powiedzieć Dobry wieczór - zaśmiała się.

- Haha bardzo śmieszne, nie jest chyba aż tak późno - oznajmiłem - widziałaś może kapitana? Muszę go ochrzanić za nieobudzenie mnie.

Syrena spojrzała w przestrzeń.

-Dzisiaj nie, ale wiesz co widziałam? - spojrzałem na nią pytającym wzrokiem - widziałam jak Orlando przytulił Matt'a - pisnęła - oni są dla siebie stworzeni. Tak samo jak Derek i Kirk - powiedziała rozmarzonym tonem.

Uśmiechnąłem się do niej. Widocznie nie byłem sam, ale nie sądziłem, że można ich lubić aż do tego stopnia.

Ostatecznie podziękowałem Erisie i udałem się pod pokład w poszukiwaniu kapitana. Było tam podejrzanie ciemno. Zazwyczaj palą się lampiony i nie ma z tym większego problemu. Wystawiłem rękę przed siebie, aby przypadkiem nie wpaść na ścianę jak największy idiota. Usłyszałem z daleka jakąś rozmowę. Podszedłem bliżej, aby słyszeć lepiej. Nie lubię podsłuchiwać, ale w tym przypadku ciekawość przejęła nade mną kontrolę. Gdy się zbliżyłem mogłem dokładnie słyszeć ich rozmowę. Byli to z tego co pamiętam James i Luke, zazwyczaj siedzieli i chlali do nieprzytomności na górnym pokładzie. Jednak gdy usłyszałem o czym rozmawiają zalał mnie zimny pot.

-... i właśnie w taki sposób to zrobimy - powiedział James, nie byłem w stanie usłyszeć początku zdania.

-Idealnie - zaczął Luke - możemy pożegnać naszego "kochanego" kapitana i jego zastępce...

Pomimo mojej niewielkiej inteligencji wiedziałem o czym mówią. Ewidentnie planowali zamach. Nie mogłem na to pozwolić, więc odwróciłem się gotowy do wyjścia. Jedak nie poszło to według plany bo wywaliłem się o jakiś przedmiot leżący na ziemi. Narobiło to niezłego hałasu. Piraci od razu odwrócili się w moim kierunku. Próbowałem zerwać się na nogi i uciec, ale było już za późno. Jeden z nich złapał mnie za płaszcz i przyciągnął do siebie.

-Proszę, proszę kogo my tu mamy - zaczął Luke - czyżby to ta dziwka kapitana?

-Na to wygląda - powiedział Luke z mordem w oczach - co z nim zrobimy?

- No cóż nie ruchałem nikogo od dobrych kilku miesięcy - zalał mnie zimny pot i zacząłem się trząść jak mały chihuahua - może się zabawimy? - James przytaknął i wsadził mi chustę do ust.

Luke rzucił mną o podłogę i umiejscowił się nade mną. Przez kawałek materiału nie mogłem prawie oddychać. Z oczu poleciały mi łzy.Piraci jednym ruchem zdjęli mój płaszcz i zaczęli rozpinać koszulę. James zdjął pasek od spodni i związał mi nim ręce. Praktycznie nie mogłem się ruszać. Luke nachylił się i zaczął całować moją szyję. Uczucie to było okropne i obrzydliwe. Z oczu leciało mi coraz więcej łez. Pomyśleć, że stracę dziewictwo w taki sposób. Jeden z nich włożył mi rękę do spodni zaciskając ją na mojej męskości. Chciałem krzyczeć, ale nie mogłem, chciałem się wyrywać, ale nie mogłem. W końcu poddałem się. Nie miałem szans na wygraną.

Pieśń Syreny [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz