Sean POV
Patrzyłem na bruneta tępym wzrokiem. W głowie gromadziłem dziesiątki powodów, które dowodziły tego, że powinienem zostać razem z nim. Miałem już zacząć się kłócić, kiedy usłyszałem głośny krzyk. Jednak ten różnił się od reszty. Mianowicie był dużo głośniejszy, a jego ostatnie sekundy brzmiały jakby osoba wydająca je traciła głos. Odwróciliśmy się gwałtownie w kierunku Phila, który przestawał rzucać się na boki. Jego głowa po chwili wisiała tak nisko, że prawie wpadała do wiadra pełnego czarnej mazi. Szybko podeszliśmy do niego z kapitanem. Instynktownie sprawdziłem jego puls. Był słaby, jednak wyczuwalny. Oddech chłopaka był ciężki, jakby dosłownie przed chwilą ukończył bieg dookoła świata. Zaczęło się robić zbiorowisko. Słyszałem ciche szepty. Nie rozumiałem ani jednego zdania, ponieważ wszystkie głosy zlewały się w jeden wielki hałas. Przed szereg wolno wystąpił Spikey, który zaraz po tym co zobaczył powoli podszedł do rudowłosego, kucając przy nim. Przez chwilę tylko patrzył na niego przeszywającym wzrokiem. Następnie wziął jego twarz w dłonie i podniósł ją ostrożnie, przez chwilę delikatnie jeździł rękami po jego policzkach, przez włosy aż po obojczyki. Patrzyliśmy się na niego pytającym wzrokiem.
- Dziwne- szepnął Spikey- zwykle oczyszczenie nie trwa tak krótko... Jednak z tego co widzę to jest już zdrowy i o dziwo żyje, więc wszystko powinno być w porządku.
Brązowowłosy miał już wstawać, kiedy nagle z ust Phila wydobył się cichy szept. Wszyscy zamilkli nasłuchując co miał do powiedzenia. Jego oczy pozostawały zamknięte. Przez chwilę wydawało się to jedynie mamrotaniem przez sen, aż wypowiadane przez niego sylaby zaczęły tworzyć słowo. No może nie słowo, a imię. Było nim Spikey. Wszyscy wymieniliśmy się spojrzeniami, aż w końcu ostatnie z nich wylądowały na owym chłopaku, który również wydawał się zaskoczony. Razem z załogą postanowiliśmy odwiązać chłopaka i odnieść go do jego kajuty, aż się nie obudzi. Jednak kiedy skończyliśmy odwiązywać jego nadgarstki chłopak rzucił się do przodu lądując centralnie w miejscu gdzie powinno znajdować się serce Spikey'ego. Jego oczy otworzyły się powoli. Przez chwilę tylko mrugał oszołomiony i przyglądał się nam wszystkim. Nie trwało to długo, bo chwilę później chłopak odskoczył od brązowowłosego dysząc ciężko. Jego oczy wyrażały strach, a po czole spływały krople potu.
- Kim jesteście? Co ja tu robię?- zawahał się na chwilę- I najważniejsze kim ja jestem?
Chłopak zdawał się spanikowany. Nie zwracaliśmy na to uwag zbytnio gdyż wmurowało nas. Nie pamiętał nic? Przez chwilę myślałem, że udaje, ale po jego oczach mogłem stwierdzić, że tego nie robił.
- Spokojnie tak~?- obok nas magicznie pojawił się Matt- Nic ci nie zrobimy obiecujemy~.
- Czemu ta dziwna pani tak strasznie się do mnie uśmiecha.- Phil wydawał się przerażony, a Matt urażony.
- Matt może dasz nam to załatwić co?- spojrzałem na niego błagalnie- Bez urazy, ale twoje białe oczy serio mogą przestraszyć.
Białowłosy wydawał się lekko, a nawet okropnie urażony, ale mogłem błagać o wybaczenie potem. Teraz najważniejszym było dowiedzenie się co stało się Philowi.
- Więc tak jesteś teraz na statku, gdzieś niedaleko Europy... My jesteśmy piratami, a ty nazywasz się Phill Bell. Masz jeszcze jakieś pytania?
Chłopak zdawał się lekko uspokoić. Przez chwilę myślał nad czymś. Podniósł wzrok i przejechał nim po całej załodze.
- Czy któryś z was to Spikey?- zapytał z nadzieją w głosie. Brązowowłosy podniósł rękę, dając mu znak, że to on. Rudowłosy uśmiechnął się lekko.- To było imię, które krążyło mi cały czas w głowie... Nie wiedziałem co oznaczało, ale cieszę się, że ktoś taki istnieje... Przynajmniej wiem, że nie zwariowałem...
CZYTASZ
Pieśń Syreny [BL]
FantasySean Morris jest zwykłym, biednym chłopakiem. Pewnego dnia zostaje on pobity i zabrany na statek najgroźniejszego pirata w historii. Jednak on i jego załoga okazują się zupełnie inni niż chłopak mógł się spodziewać. Jak zmieni się jego życie podczas...