[25] Kraken

9.9K 681 235
                                    

Chris POV

Ogromne macki wdzierały się na pokład, niszcząc każdą rzecz jaką napotkały. Na pokład zaczęło wlewać się coraz więcej wody. Rozpętał się sztorm. Było to typowe zjawisko dla pojawienia się krakena. Zazwyczaj budziły go złe syreny czające się w Trójkącie Bermudzkim. Wiedziałem, że istniały dwa rozwiązania. Jednym z nich było zabicie krakena, co graniczyło z cudem. Druga metoda była bardziej ryzykowna i zawierała w sobie syrenie pieśni. Nasze dziewczyny mogły spróbować uspokoić bestie, po jakimś czasie zapadłaby z powrotem w sen i tyle by jej było. Wyciągnąłem szablę i podniosłem ją do góry. Oczy syren spoczęły na ostrzu, następnie przechyliłem broń skrajnie w lewo. Był to nasz sygnał w wypadku krakena. W szalonym tempie syreny zeskakiwały do wody, a już po chwili można było usłyszeć ich pieśni. Mogłem zauważyć, że zaczęły one pomagać. Potwór był dużo mniej agresywny. Korzystając z okazji podbiegłem i wbiłem szablę w jedną z macek, niedługo po ty odcinając ją. Poczułem jak ciepła krew krakena pryska na moje ubrania i twarz. Musiałem przyznać, że było to bardzo przyjemne. Szybko zacząłem biec w kierunku drugiej macki, łapiąc po drodze Orlando, Kirka i Matta. Razem zaczęliśmy odcinać macki po kolei,aż w końcu potwór pozostał bezbronny. Uspokojony syrenim śpiewem opadł na dno. Wiedziałem, że za kilka lat zregeneruje się i znowu powróci. Jednak wolałem mieć z nim spokój przynajmniej na ten czas. Kiedy zaczynało się już robić w miarę cicho, a morze wracało do spokojnego stanu, mogłem usłyszeć bardzo cichy śpiew, który różnił się od tego naszych syren. Głosy złych syren były piękne co prawda, ale grubsze i bardziej złowrogie w brzmieniu. Zamknąłem oczy skupiając się całkowicie na dźwięku. Wiedziałem gdzie były, skryte w skałach blisko lądu. Przekazałem obraz ten wszystkim naszym dziewczynom. Natychmiastowo usłyszałem głośny pisk, wydobywający się spod wody. Była to jedyna metoda płoszenia złych syren. Tym razem zdziałała, bo widziałem jak te okropieństwa odpływają co sił w płetwach. Syreni pisk był ich jedyną słabością. Kiedy już naprawdę wszystko ucichło mogłem ocenić straty. Macki krakena rozdzieliły nasze statki co było plusem, ale zniszczyły też kawałki burty i prawie przewróciły maszt. Nie ukrywałem, że bywało gorzej. Postanowiłem przejść się po pokładzie szukając ofiar w ludziach. Pierwszym którego zobaczyłem był Matt. Siedział oparty o jakąś ocalałą beczkę, a z jego głowy leciała krew. Zaraz obok niego kucał Orlando, przytrzymując mu szmatkę w miejscu rany. Drugim był Kirk, któremu z ręki Derek, próbował wyciągnąć kawałek drewna. Na szczęście nikt nie odniósł ogromnych obrażeń, no może oprócz pieska Mero, który najwyraźniej został przygnieciony przez mackę. Nie musiałem podchodzić, aby wiedzieć, że nie żyje. Biedne stworzenie... Nagle poczułem szturchnięcie w ramie. Za mną stał Spikey na rękach trzymał Seana. Spojrzałem na jego oczy, które zamiast być zielone miały kolor szarości. Zalał mnie zimny pot. Oznaczało to, że zaklęły go syreny.

-Co się stało?- zapytałem panicznym tonem.

- Ja nie wiem... siedzieliśmy i rozmawialiśmy, kiedy on od tak po prostu zaczął iść w stronę burty, prawie z niej zeskoczył!- dyszał ciężko- Złapałem go, żeby tego nie zrobił. Przez chwile walczył, a potem stało się to.

Wziąłem od niego delikatnie blondyna i udałem się w kierunku mojej kajuty. Po drodze napotkałem Phila, który trząsł się i co jakiś czas pluł czarną jak smoła mazią. Wydałem rozkaz,aby przywiązano go do już ledwie stojącego masztu, a między nogami ustawić wiadro. Piraci wykonali polecenia, a ja wszedłem do kajuty kładąc Seana na miękkiej pościeli. Kazałem natychmiast posłać po Caroline. Zjawiła się wyjątkowo szybko, a razem z nią połowa załogi, która akurat nie zajmowała się ratowaniem tego co się tylko dało. Brązowowłosa dokładnie przyglądała się chłopakowi. Co jakiś czas nuciła coś pod nosem. Jednak Sean nie reagował na nic. W desperacji złapałem go za ramiona i ze łzami w oczach zacząłem krzyczeć jego imię. Po raz pierwszy raz od kilku lat płakałem.

Sean POV

Znajdowałem się w dziwnym miejscu. Było ciemno do tego stopnia, że ledwo widziałem swoje dłonie. Starałem się iść do przodu, ale wydawało mi się, że z każdym krokiem cofam się jeszcze bardziej. Bałem się potwornie. W końcu zacząłem biec tak szybko, że już po kilkunastu sekundach zaczynało mi brakować tchu. To było do niczego w dalszym ciągu stałem w miejscu. Nagle coś przede mną błysnęło. Moje oczy nie były przyzwyczajone do światła, przez co byłem zmuszony zakryć je, aż przestaną boleć. Kiedy już tak się stało powoli zabrałem dłonie. Przede mną stałą kanapa, a obok niej lampa. Zdziwiłem się tym i to bardzo. Co meble robiły po środku niczego. Jednak dopiero po chwili dostrzegłem osobę, która jakby nic siedziała sobie i popijała herbatę. Był to mężczyzna o włosach dłuższych nawet niż Orlando w kolorze ciemnego brązu, oczy świeciły mu się na biało. Gwałtownie wciągnąłem powietrze, co nieznajomy najwyraźniej usłyszał bo odłożył swoją herbatę i odwrócił głowę w moim kierunku. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.

- Witaj Sean!- krzyknął głosem, który wydawał mi się znajomy- czekałem na ciebie. Zrobiłem nawet herbatę. Chodź nie krępuj się.

Prze chwilę stałem nieruchomo. Jednak po wielu przemyśleniach podszedłem do nieznajomego. Z bliska zauważyłem więcej szczegółów. Na głowie miał opaskę a przez jego oko przechodziła gruba blizna. Olśniło mnie. Był on połączeniem moich wszystkich przyjaciół, a głos należał do Spikey'ego.

-Kim jesteś?- zapytałem biorąc do ręki moją herbatę.

- Cóż jestem takim jakby strażnikiem twojego umysłu. Masz tu dosyć pusto- zaśmiał się- ale nie martw się w przyszłości na pewno coś się tu pojawi...

Mój umysł o czym on pieprzył?

-Sean! Sean!- usłyszałem stłumiony krzyk. Rozpoznawałem ten głos...

-Co to?- zapytałem stworzenie obok mnie.

- Ten jak on tam ma na imię... Christopher chyba- zalał mnie zimny pot- woła cię tak już od jakiegoś czasu. Łeb mnie już od tego boli.

-Co mi się stało, ze tu jestem?

- Cóż syreny się zaklęły- powiedział wkładając do ust ciasteczko- i uprzedzam twoje pytanie. Jak chcesz stąd wyleźć to musisz skupić w sobie najlepsze wspomnienia, ale tylko te najlepsze, bo nie zadziała.

Usiadłem prosto na kanapie i wziąłem głęboki wdech. Przywoływałem do siebie te najlepsze wspomnienia. Pierwszy pocałunek w Kapitanem, wyspę Oriel, pamiętną noc, festiwal.

- Nie zesraj się tam tylko- usłyszałem, po czym doszło do tego jeszcze chrupnięcie ciasteczka.

Tak rozpraszam mnie więcej. Bez komentarza powróciłem do wcześniejszej czynności. Zanim się obejrzałem nie byłem już na kanapie tylko leżałem na czymś miękkim. Otworzyłem oczy mrugając kilka razy. Zobaczyłem nad sobą twarz Chrisa. Po jego policzkach ciekły łzy, które po chwili opadały na moją twarz. Uśmiechnąłem się lekko, bo tylko na tyle miałem siłę i złapałem go za rękę. Czarnowłosy obdarzył mnie najpiękniejszym uśmiechem o jaki mogłem prosić i przytulił mnie mocno. Oczywiście owinąłem ręce wokół jego szyi i wtuliłem twarz jego włosy. Po kilku minutach przytulania, odsunęliśmy się od siebie. Chris pocałował mnie delikatnie, a zaraz po tym jak skończył zrobił to jeszcze kilka razy, aby ostatni raz wbić się w moje usta z dużo większą namiętnością. Jako pierwszy zakończyłem pocałunek z powodu braku powietrza.

- Wróciłem - szepnąłem.

~~~~~~~~~~~~~~~

Chciałam podziękować JadziaHolewa  za zrobienie rysunku *-*

Jestem ogromnie wdzięczna i szczęśliwa, że ktoś się w ogóle podjął takiej pracy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jestem ogromnie wdzięczna i szczęśliwa, że ktoś się w ogóle podjął takiej pracy. Kocham <3

No to kończę już życzę miłego dnia :*

Pieśń Syreny [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz