[24] Morderca

9.2K 714 321
                                    

Sean POV

- Mamy winnego- powiedział cicho- zrobił to Matt... Mamy na to dowody.

To nie mogła być prawda. Rozejrzałem się dokładnie po twarzach pozostałych piratów. Z tego co udało mi się zauważyć kilku z nich próbowało usilne powstrzymać Orlando, który delikatnie mówiąc wyglądał jakby na jego celu było wymordowanie całej załogi. Co jakiś czas wykrzykiwał przekleństwa i jakieś niezrozumiałe słowa po hiszpańsku, ale nie trzeba było być geniuszem, żeby nie zgadnąć, że nie oznaczały one niczego miłego.

Mój wzrok ponownie spoczął na Mattcie. Jego głowa była opuszczona do tego stopnia, że grzywka skutecznie zasłaniała jego oczy i kawałek twarzy. Jednakże dochodziły od niego ciche pociągnięcia nosem, a na ledwo widocznych policzkach były ślady zaschniętych łez. Ponownie spojrzałem na sztylet, który prawdopodobnie był narzędziem zbrodni. Bez żadnego słowa podszedłem do Phila i wyrwałem mu przedmiot z ręki. Wzrok całego statku spoczął na mnie, jednak nikt nie powiedział ani słowa. Na sztylecie była zaschnięta krew, a poza nią niczego nie zauważyłem. Przybliżyłem twarz do ostrza, aby lepiej widzieć. Faktycznie przeoczyłem niewielką literę "P" widniejącą przy początku ostrza, ale co to mogło oznaczać? Szybko podszedłem do Matta.

- Puśćcie go na chwilę chłopaki- powiedziałem miłym tonem- muszę coś sprawdzić.

Po chwili namysłu piraci zrobili to o co prosiłem. Delikatnym ruchem podałem białowłosemu sztylet.

-Weź- jednak zanim chłopak zdążył zrobić cokolwiek paru piratów próbowało mnie powstrzymać. Najwyraźniej bali się, że mógł on "ponownie zaatakować".

- Pozwólcie mu chłopaki- usłyszałem za sobą głos Chrisa- Ja sam nie wierze, że on to zrobił.

Tak jak kapitan powiedział tak też się stało. Jeszcze raz podałem przedmiot Mattowi. Wyciągnął on niepewnie swoją prawą rękę, aby złapać sztylet. Kiedy tylko to zrobił uśmiechnąłem się szeroko.

- Jesteś praworęczny?- zapytałem z nadzieją w głosie.

- Oburęczny- powiedział ochrypniętym od płaczu głosem- czemu pytasz?

- Wziąłeś go prawą ręką...

- Tak bo ten jest praworęczny. "P" jest od Palkia, a na drugim jest "L" od Largia. Tak zostały nazwane zaraz po wykuciu... Jednak można to też odbierać jako prawo i lewo. Nigdy się nie mylę, bo są lekko inaczej zbudowane.

- A jednak osoba, która to zrobiła, zabiła lewą ręką- powiedziałem głośno.

- Jak to?- usłyszałem tajemniczy głos za mną.

- Rana była najgłębsza po prawej stronie, tam wbito ostrze, a potem przeciągnięto je w poprzek. To chyba logniczne, że zrobiono to lewą ręką.

Zapadła chwilowa cisza.

- Ale to przecież niczego nie dowodzi- rzucił Phil- przecież sam powiedział, że jest oburęczny. Było ciemno... mógł się pomylić.

Czyli szukania dowodów ciąg dalszy. Analizowałem wzrokiem Matta od stóp do głów i w dalszym ciągu nie mogłem nic znaleźć, oprócz...

- Nixie- krzyknąłem- miałaś dostęp do zmysłów Erisy?

- T-tak- przełknęła głośno ślinę- oprócz bólu... ten wykluczyłam. Nie widziała sprawcy, nie czuła żadnych zapachów, wszystko było w normie.

- Świetnie- klasnąłem w ręce i podszedłem do tłumu, wyciągając z niego przypadkowego pirata. Zaciągnąłem go na odległość około metra od Matta- Czujesz jakiś zapach?

- Chyba perfumy- stwierdził grubym głosem, po tym od razu przyciągnąłem go bliżej do białowłosego i zadałem to samo pytanie- też perfumy, strasznie mocne perfumy.

-Właśnie perfumy Matta są tak mocne, że ich zapach można jeszcze wyczuć piętnaście minut po tym jak wyszedł z pomieszczenia. Czy naprawdę myślicie, że Erisa ich nie wywęszyła, albo wywietrzyły się z zamkniętego pokoju?

Spojrzałem na Phila, który patrzył na mnie z gniewem w oczach.

- A i jeszcze jedno- powiedziałem wyciągając z kieszeni monetę- Phil łap.

Rzuciłem mały przedmiot w kierunku mały przedmiot. On jak na zawołanie złapał go sprawnie jedną ręką, lewą ręką.

- Phil przestań owijać w bawełnę- warknąłem podchodząc do niego- wiem, że to ty.

Wszystkie oczy spoczęły na rudzielcu. Mogłem zauważyć, że coraz bardziej się trzęsie. Po pewnym czasie na jego ustach zaczął pojawiać się szeroki uśmiech. Jednak nie należał on do takich normalnych uśmiechów. Było w nim coś niepokojącego, co jak zauważyłem zwrócił też uwagę kapitana. Chciałem się odezwać, ale przerwał mi histeryczny śmiech. Mój wzrok znowu spoczął na Philu, który wręcz skręcał i wyginał się ze śmiechu. Kilku piratów wymieniło porozumiewawcze spojrzenia i od razu złapali chłopaka, tak że nie mógł się ruszyć.

- Tak to byłem ja zadowoleni? - jego histeryczny śmiech się nie kończył- To nie ta szmata miała tam być tylko ty!- krzyknął pokazując mnie- Gdyby nie ty Chris byłby już mój... wszystko mi zepsułeś!

Nagle z ust Phila poleciała tajemnicza czarna substancja, a sam chłopak zaczął powoli tracić siły. Osunął się na ziemię dysząc ciężko. Podbiegłem do niego sprawdzić co się stało. Jednak tak szybko jak to zrobiłem, zostałem odciągnięty od chłopaka przez Chrisa.

- Odsuń się od niego- powiedział- dopadła go klątwa trójkąta bermudzkiego... Zawsze łapią ją osoby bardzo słabe psychicznie. Jedynym lekarstwem jest...- spojrzał na Spikey'ego.

Brązowowłosy złapał kontakt wzrokowy z kapitanem, jednak zaraz po jego zakończeniu zawrócił i zniknął w tłumie. Jednak po chwili zawrócił kierując się prosto w stronę Phila. Wziął chłopaka za kołnierz i złączył ich usta razem w krótkim pocałunku. Zaraz po tym upuścił go z powrotem na ziemię i skierował się z powrotem w tłum. Oczywiście pobiegłem za nim. Zastałem go skrajnie z tyłu, opierającego się o ścianę. Stanąłem zaraz przy nim, nie odzywając się ani słowem.

-Spencer Philips- powiedział tak cicho, ze ledwo go usłyszałem- to moje prawdziwe imię. Rozumiesz? Mam imię mordercy mojej dziewczyny w nazwisku. Kurwa mać co ja zrobiłem żeby tak skończyć- po jego policzkach pociekły łzy- Dodatkowo jestem jedyną osobą, która może go wyleczyć... A wiesz co jest najgorsze?- zaprzeczyłem- podobał mi się ten pocałunek... Jak bardzo popierdolony muszę być!- rozpłakał się na dobre

- Już dobrze- przytuliłem go mocno- W jaki sposób, to miało zdjąć tę klątwę?

- Mam w sobie moc, która może to wyleczyć. Jednak proces jest długi i bolesny. Dodatkowo są małe szanse, że on to w ogóle przeżyje. Polega on na wyżarciu z niego całego zła razem z klątwą. Ci, których leczyłem, twierdzili, że ból ten jest najgorszym co im się w życiu przydarzyło. Jakbyś palił się od środka...

Siedzieliśmy tak przez chwilę. Wiedziałem, że Spikey potrzebował wtedy wsparcia. W końcu w kilka godzin cały jego świat się zawalił. Cisza nie trwała długo. Przerwały ją głośne krzyki bólu dochodzące z pokładu.

- Zaczęło się...- szepnął Spikey.

Nagle zacząłem się czuć dziwnie. Jakby ktoś zaczął zamrażać moje serce. Bolała mnie głowa i coraz bardziej czułem, że tracę kontrolę nad swoim ciałem. Teraz zamiast krzyków zaczynałem słyszeć delikatne melodie, nucone przez kobiety. Było to tak piękne, że postanowiłem iść aż do samego źródła dźwięku. Powoli podniosłem się zmierzając do burty.

- Sean gdzie idziesz?- nie odpowiedziałem- Sean? Sean!

Poczułem jak ktoś złapał mnie w tali, trzymając mnie w miejscu. Statek mocno zadrżał jakby przywalił konkretnie w jakąś skałę. Na pokład zaczęły się wkradać macki, ogromne macki. Coraz bardziej kręciło mi się w głowie. Zanim straciłem przytomność udało mi się usłyszeć ostatnie słowo, którym był głośny krzyk "Kraken".

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie mam pomysłu więc po prostu życzę wszystkim miłego dnia/nocy/wieczora/południa czy kiedy tam czytacie ten rozdział ^^

Pieśń Syreny [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz