Czuliście kiedyś, że gdzieś nie pasujecie? Jeśli nie to wam gratuluję, jeśli tak, to wiecie, o czym mówię. Nie wiem dlaczego, ale od małego nie potrafiłam dogadać się z innymi. Próbowałam. Starałam się, ale nie wychodziło. Gdy próbowałam nawiązać nowe znajomości, za każdym razem kończyło się to katastrofą. W przedszkolu poznałam Betty. Mieszkałyśmy niedaleko siebie i myślałam, że to jakoś nas zbliży. Chciałam się z nią kolegować, bo miała piękne czarne, jak heban włosy i zawsze, ale to zawsze miała w nie wpiętą czerwoną kokardkę. Wyglądała jak jakaś księżniczka! Miała też świetne zabawki. Moja mama szyła ubranka dla moich lalek i poprosiłam ją, by uszyła coś też dla lalek Betty. Moja mama siedziała nad nimi całą noc. Przyniosłam je do przedszkola i dałam dziewczynce. Ona je odpakowała i zapytała, co to ma być. Powiedziałam, że ubranka, że uszyła je moja mama. Betty zaczęła się śmiać. Tak głośno, że zbiegły się pozostałe dziewczynki i chociaż nie wiedziały, o co chodzi, też się śmiały. Wtedy się rozpłakałam, a one śmiały się głośniej. Wróciłam do domu i poprosiłam mamę, by mnie wypisała. Wiedziałam, że nie mogę tam wrócić. Mama przeniosła mnie do innego przedszkola. Tam już trzymałam się z boku. W szkole podstawowej Betty zachowywała się jakby nigdy nic. Jakby incydent z przedszkola w ogóle nie miał miejsca. Zaczęłyśmy się znowu kolegować. Wszystko było świetne do momentu, gdy dowiedziałam się, że Betty za moimi plecami mnie obgaduje. Wyśmiewa się ze mnie, z moich ubrań, z mojej mamy. Ze wszystkiego. Poczułam się tak, jak te kilka lat wcześniej w przedszkolu. W gimnazjum było to samo. Betty była moim przekleństwem, która wpędziła mnie w kompleksy. Zaczęłam się głodzić, by móc wejść w mniejsze ubrania, które były o wiele modniejsze niż te, które nosiłam. Liceum było moją nadzieją. Wiedziałam, że Betty i jej koleżanki nie dostaną się do Nissen i wtedy odetchnęłam. W końcu mogłam wyjść z cienia. Być sobą. Startowałam z czystą kartą, którą i tak mi zniszczono. We wstępie pisałam o tym, jak poznałam Evę. Eva Mohn – wiem, że dzisiaj nazywa się Schistad, ale ja chcę opisać Evę Mohn, a nie Schistad – była pierwszą dobrą osobą, którą spotkałam na swojej drodze. Mówię poważnie. Była tak cholernie niewinna, że czasami zastanawiałam się jak to w ogóle możliwe. Chodziła z najpopularniejszym chłopakiem w szkole, przyjaźniła się z najfajniejszą dziewczyną w Nissen, a pozostawała normalna. Lekko zagubiona, a nawet wycofana. Zawsze, gdy się przejęzyczyła bądź pomyliła, robiła się czerwona. Była przeciwieństwem Noory i zawsze się zastanawiałam, jak one w ogóle się zgadały. Nie ukrywam, że byłam zazdrosna. Chciałam mieć Evę dla siebie. Noora była dla mnie za popularna. Za pyskata. Miała zbyt ciężki charakter, na który nie mogłam mieć wpływu. Z Evą było inaczej. Wiedziałam, że gdybym miała ją tylko dla siebie, mogłabym mieć na nią jakiś wpływ. Nie, nie chciałabym nią manipulować. Nic z tych rzeczy. Ale wtedy Eva nie stałaby się dodatkiem do Noory. Stworzyłybyśmy przyjaźń, gdzie obie byłybyśmy równe. Rzadko, bo rzadko, ale zdarzało się, że byłam z Evą sama. Zrywałyśmy się z lekcji i opalałyśmy się w parku. Robiłyśmy wianki z kwiatów i piłyśmy przeróżne alkohole w krzakach. Eva Mohn miała jedną wadę. Tą wadą była Noora. To, że jej zaufała i bezgranicznie słuchała. Eva była marionetką i dalej nią jest. Patrzycie na nią na plakatach i okładkach gazet. Czytacie, że kupiła buty za tysiące, że jej apartament jest wart miliony. Ale nie wiecie, czy ona tak naprawdę jest szczęśliwa. Czy kiedykolwiek była? Nie była. Eva w szkole męczyła się tak jak ja. Dorosłe życie miało być lepsze. Dla Evy takie się stało. Poznała Chrisa, z którym wzięła ślub i spodziewa się jego dziecka. Teraz Eva jest szczęśliwa. Widziałam to w jej oczach, gdy patrzała na swojego męża. Cieszę się, że znalazła to, czego szukała. Ale jednocześnie się boję. Boję się tego, że Eva znów będzie nieszczęśliwa. Że jej bajeczne małżeństwo skończy się szybciej, niż się zaczęło. Że zostanie sama z dzieckiem i z podkulonym ogonem wróci do Oslo, gdzie nawet nie będzie umieć ściągnąć od Chrisa alimentów. Bo wszyscy wiemy, że ich historia skończy się źle.
Nie byłam nawet w połowie rozdziału, ale przestałam czytać. Spojrzałam na Evę, która siedziała naprzeciwko mnie i wpatrywała się w ścianę. W jej oczach zobaczyłam łzy i miałam ochotę rzucić tę przeklętą książkę do kominka. Widzę, jak Chris ją do siebie tuli, ale ona wciąż nie wypowiada słowa.
- Chyba jednak czytanie tej książki było błędem – rzuca Isak, drapiąc się po głowie. - Eva, wszystko w porządku? - Patrzy na dziewczynę z troską.
Eva kiwa głową, ale widzę, jak walczy z łzami. Chris całuje jej czoło, po czym szepce coś na ucho.
- To jakaś głupota – wtrąca William, który siedzi obok mnie. - Vilde nic nie wie – kręci głową.
- Mam ochotę odkopać jej zwłoki i zrobić z nich pieprzone Nagasaki – słyszę Chrisa, który gwałtownie wstaje. - Co to w ogóle ma być? - Krzyczy. - Co ta idiotka powypisywała, co? Stek bzdur, który puściła do druku bez naszej zgody. Pytał ktoś was, czy wyrażacie zgodę na to, by figurować w tym gównie? - Pokazuje na książkę, którą trzymam w dłoniach. - Nie. Nikt nas kurwa nie pytał.
- Uspokój się – głos Evy jest zadziwiająco spokojny.
- Jak mam być spokojny, skoro tu się odpierdalają takie rzeczy Eva? - Patrzy na nią z niedowierzaniem.
- Dziecko nie lubi, jak się złościsz – mówi, po czym słabo się uśmiecha.
- To przykryj brzuch kocem – parska.
- Mówię poważnie Chris. - Wstaje i wychodzi do kuchni.
Wpatruję się w Chrisa i szczerze go rozumiem. Sama czuję złość, która niemal rozsadza mnie od środka. Zastanawiam się, czy Vilde zrobiła to specjalnie. Pewnie tak, bo wiedziała, że Evę to dotknie. Nie opis przeszłości, bo dobrze wie, jak było. Ale słowa o Chrisie. Vilde opisała to, czego Eva głęboko, głęboko w sobie się obawia. To nie tak, że czeka z założonymi rękoma, aż Chris ją zdradzi, bądź zostawi. Ale gdzieś z tyłu głowy ma myśl, że jest dla niego niewystarczająca. Że po urodzeniu dziecka, straci nią zainteresowanie i znajdzie sobie kogoś, kogo ciało nie będzie pokryte rozstępami.
- Możemy jutro dokończyć czytanie tego rozdziału? - Słyszę głos Evy i dostrzegam, że stoi przy drzwiach. - Źle się czuję – uśmiecha się słabo. - Jutro chętnie – robi w powietrzu cudzysłów – wysłucham reszty, ale dzisiaj chcę już jechać do domu.
- Mamy jechać do lekarza? - Chris podchodzi do niej i delikatnie podnosi jej brodę do góry.
- Nie – kręci głową. - Po prostu jestem słaba.
- To my się zbieramy – rzuca Chris, chwytając Evę za rękę.
- Do jutra – mówię, wiedząc, że z pewnością nie dam rady przeczytać tego, co jest dalej, bo domyślam się co Vilde opisała.
CZYTASZ
Skandal 2 |SKAM|
FanfictionDruga część "Skandal". Vilde popełnia samobójstwo, co staje się pożywką dla serwisów plotkarskich, bowiem w świecie showbiznesu nie zapomina się błędów z przeszłości. Nazwisko Vilde kojarzone jest wciąż ze skandalem, który sama rozpętała publikując...