PENELOPE
Kiedy spotkałam się z Hadley na dokach, byłam już właściwie w złym humorze.
- Co się stało? - spytała czytając mi z twarzy. Westchnęłam i zaczęłam jej tłumaczyć moją niefortunną sytuację.
- Po prostu mnie olał, bez powodu - przeczesałam ręką włosy - i dużo myślałam o Joshu.
Hadley wypuściła długie, dramatyczne westchnięcie, zanim słowa opuściły jej usta.
- Musisz przestać o nim myśleć. Jest palantem skoro cię zostawił.
- To nie jego wina, że się przeprowadził - wymamrotałam i zaczęłam przyglądać się moim paznokciom. Robię to gdy jestem nerwowa.
- Witam, panie - wyśpiewał znajomy głos.
- Proszę, zobaczmy kto zdecydował się do nas dołączyć - spojrzałam na niego, gdy przechadzał się z jedną i drugą. Spuścił głowę, gdy usłyszał moją uwagę.
- Przepraszam, że byłem wcześniej dla ciebie nie miły.
- Cokolwiek, w porządku - nie byłam w nastroju na przyjęcie przeprosin. Obciągnęłam rękawy na moje ręce i zadrżałam nieznacznie
. - Zimno ci? - spojrzał na mnie z przejęciem i chciał zaoferować mi swoją kurtkę.
- Nie, jest ok - odrzuciłam propozycję. Napięcie było tak duże, że można by je przeciąć nożem.
- Właśnie miałam zamiar iść... zamówić jakieś jedzenie dla nas - Hadley się usprawiedliła. Shawn pociągnął mnie na schodek niżej obok niego.
- Ok, co się dzieje? - zapytał, a ja pozostałam cicho. - powiedz mi - spojrzał na mnie ze swoimi delikatnymi, szczenięcymi oczami i wydętymi wargami.
Nie mogę się oprzeć gdy to robi. Jest za słodki - czekaj, co?
- Penelope? - wyrwałam się z transu. - gapiłaś się, to niegrzeczne. Uśmiechnęłam się nieco, na jego głupotę.
- Cóż, miałam małego doła, to taki czas, wiesz? - odwrócił się i zmrużył oczy przez zachodzące słońce.
- Josh? - przytaknęłam. - nienawidzę go.
- Nawet go nie znasz - uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego ramieniu. - jesteś nadopiekuńczy.
Kiedy zjedliśmy obiad Hadley poszła do domu, odkąd mieszka tylko kilka domów dalej, a Shawn zaoferował, że zawiezie mnie do domu. Z racji tego, że wcześniej był taki uroczy, zgodziłam się.
- Okej, potrzebuję żebyś zamknęła oczy - Shawn mnie poinstruował.
- Oh nie - zażartowałam. Zatrzymał się i pomógł mi wyjść z auta. Powiedział żebym otworzyła oczy, a to co zobaczyłam, było piękne. Przyczepił świąteczne lampki przed jego domem, które mówiły "bal?". Zaczerwieniłam się i schowałam twarz w dłoniach.
- Więc, co powiesz? - zapytał energicznie.
- Oczywiście! - zawiesiłam ręce na jego szyi, a on obkręcił nas dookoła. Zatrzymałam się i spanikowałam. Nie chcę jakiegoś głupiego romansu między nami, który by nas zniszczył. Za bardzo bałam się, że stracę go tak, jak straciłam Josha.
- Tylko przyjaciele, racja? - znowu te trzy głupie słowa. Jego oczy straciły trochę blasku, a uśmiech skurczył się. Boże, nienawidzę go zawodzić.
- Tylko przyjaciele.