(ZALECANE PUSZCZENIE LANA DEL REY - SUMMER BUMMER (NO RAP EDIT SOLO VERSION) (ALBUM EDIT) - filmik do góry - na komputerze - kliknięcie prawym klawiszem myszki na okienko filmiku na yt i opcja "odtwarzaj w pętli" albo "loop" jeśli ktoś na po ang)
B A E K H Y U N
Nie obchodzi mnie to, prawda? mówił sobie chłopak, nie będąc jednak w stanie oderwać wzroku od Parka i dziewczyny. Była azjatką o jasno-szarych włosach, opadających lekkimi falami do wysokości jej łopatek. Jej uśmiech był zaraźliwy, czarne ubrania niemal idealnie opinały jej figurę klepsydry, a jej oczy lśniły w neonowych światłach klubu.
-Wyjechałem, ponieważ nic nie trzymało mnie w Korei. Nie mama, nie tata, a tym bardziej nie Chanyeol. -mruknął Baekhyun pod nosem, wychylając cały kieliszek za jednym razem. Pieczenie, które zapłonęło w jego gardle, nie dorównywało jednak palącemu, niezidentyfikowanemu uczuciu rozprzestrzeniającemu się w jego piersi.
Jestem tutaj, aby się bawić. Pieprzyć wszystko inne. przemknęło przez głowę chłopaka.
Z tą myślą, Baekhyun rzucił się w wir kolorowych drinków o rozmaitych nazwach, rąk na jego ciele i głosów jęczących jego imię.
C H A N Y E O L
-Nie odbierz tego jako flirtu, Yeol, ale dlaczego mam wrażenie, że zwiałeś przed kimś z Korei? -zagadała Riley z rozbawionym uśmiechem.
Park skrzywił się. To bardziej, jakby ktoś zwiewał przede mną.
-Nie odbierz tego jako chamstwa, Riley, ale odpieprz się. -mruknął, a dziewczyna, zupełnie niezrażona, roześmiała się głośno.
-Jesteś zupełnie jak Joon. -rzuciła, wywołując uśmiech na twarzy obu chłopaków. W jakiś sposób bezpośredniość i łatwość bycia dziewczyny sprawiały, że Chanyeol czuł się, jakby znał ją od lat.
Jak siostrę.
B A E K H Y U N
Mimo, że spędzał czas z Heechulem i Janet, którzy starali się jakoś zastopować jego prędkość wlewania w siebie alkoholu, udało mu się dość szybko upić, a nawet spalić pół skręta należącego do jakiegoś ciemnego typa przy toaletach. Jego pusty żołądek, przepełniony alkoholem, protestował, jednak Baekhyun dawno nie czuł się tak... pięknie. Jego twarz lśniła od potu, a komentarze i chciwe dotyku ręce oplatały go, sprawiając, że czuł się tak dobrze. Tak cudownie. Tak chciany. Narkotyk wprowadził go w stan bliski nirwanie. Świat miał wiele barw, wirował i Baekhyun nie był już pewien, czy to światła klubu, czy skutki narkotyku.
Nie był także pewien, co jest prawdziwe, a co jest wytworem jego wyobraźni, kiedy mnóstwo Chanyeolów zaciągnęło go na scenę i wcisnęło mikrofon w rękę.
C H A N Y E O L
Park, wpatrzony w tłum zbierający się przy małej scenie do karaoke, zmarszczył brwi, nie wiedząc za bardzo co się dzieje. Namjoon, zauważając to, skierował swoją szklankę z whisky w stronę sceny.
-Co wieczór bierze się przypadkową osobę i wrzuca na scenę do karaoke. Czasem można się uśmiać. -wyjaśnił, z ciekawością w oczach patrząc w danym kierunku.
-Och, rozumiem. -powiedział Chanyeol, na powrót wracając do swojej pozycji, w której opierał się wygodnie o siedzenie. Całe jego zainteresowanie sceną wyparowało, skupiając się na butelce i rozmowie z znajomymi.
-Właśnie, słyszeliście, że w środę wychodzą nowi Avengersi, idziemy?
-Myślę, że mo-zaczął Chanyeol jednak coś mu przerwało.