Blask osłabł, płomienie wypaliły się, zgasły. Nubo poczuła nagłą senność. Usiadła na ziemi z błogim wyrazem twarzy. Było jej tak przyjemnie... Potrząsnęła głową energicznie wstając.
- Też to widziałeś?- spytała.
Podskoczyła przestraszona brzmieniem własnego głosu. Był odrobinę niższy w przeciwieństwie do reszty ciała, które... Urosło? Popatrzyła po sobie. Wyjątkowo kusa sukienka pękła w szwach. Włosy sięgały aż do pasa. Była szczuplejsza, ręce i nogi miała dłuższe, a stopy i dłonie więkrze. Zupełnie jakby była... Starsza? Ale jak to możliwe? Wizje trwały tylko kilka minut, a może... Jednak nie?
Na nadal drobnym ramieniu spoczęła ciepła dłoń. Odwróciła się gwałtownie. Sięgała czarodziejowi do nosa.
- Wasza Wysokość, proszę się uspokoić.
- J-jaka "wasza wysokość"? O co tu chodzi?- zbita z tropu przyglądała się mu czekając aż wybuchnie śmiechem i oznajmi, że to żart.
- Istnieją magiczne pierścienie. Każdy posiada inne właściwości. Na raz żyje jedna osoba- Król lub Królowa Pierścienia, który jest w stanie korzystać z potęgi jednego z nich bez ograniczeń i konsekwencji. Następca rodzi się w dniu śmierci poprzednika. Zwykle niedaleko miejsca zgonu. Ich zadaniem jest strzec energii zasilającej moc pierścienia i chronić go by nie wpadł w niepowołane ręce. Oraz jeśli taka jego wola zostać władcą Śródziemia.- wyjaśnił.
- O-okej... Chyba rozumiem. Ale... Czemu ja? Dlaczego zostawiłeś mnie z tatą? Skąd pochodzę? Kim byli moi rodzice? Jakie możliwości dają pierścienie? Którego jestem królową? Czemu nagle urosłam? Gdzie jesteśmy? Jak to? Całego świata? I wszyscy muszą słuchać? Co wtedy z innymi królami?- zasypywała go gradem pytań.
Otworzył usta by odpowiedzieć. Skowyt z kilkunastu gardeł zagłuszył wszystko. Nubo zdołała jeszcze paść na ziemię nim deszcz strzał zalał zagajnik. Tupot ciężkich nóg, brzęk zbroi i mieczy. Poderwała się na równe nogi. Lekko połyskująca bariera Gandalfa ochroniła ich od zostania jeżami. Bardzo dziurawymi, martwymi, zakrwawionymi jeżami.
- Posłuchaj uważnie.- szepnął staruszek- Orkowie nigdy nie gupią tropu. Musisz uciekać. Zajmę ich tak długo jak zdołam. Zajżyj w głąb siebie i wykorzystaj pierścień. Biegnij!- popchnął ją delikatnie w tył.
Zawachała się. Nie wiedziała kim lub raczej czym są orkowie, ale sama nazwa brzmiała groźnie. Odwróciła się i puściła pędem. Nie spojrzała przez ramię. Musiała zaufać towarzyszowi, że sobie poradzi.
Wbiegła między pnie w ostatnim momencie. Od drugiej strony wyłoniła się grupa ośmiu ponad dwu-metrowych istot. Ich skóra była blada i pokryta bliznami. Małe oczka pałały rządzą mordu. Dosiadały wielkich wilków, które rozmiarem dorównywały koniom. Jeden z nich odchrząknął i chrapliwym głosem rzekł:
- Szukamy jasnowłosej dziewczyny. Jeśli powiesz gdzie jest zachowasz życie.
Zielonooka zatrzymała się w pół-kroku na te słowa. Gandalf, niziutki niczym dziecko w porównaniu z masywnymi orkami, zmierzył najwyraźniej dowódcę od stóp do głów.
- Zawróćcie. Tu jej nie ma.- oznajmił z przekonaniem.
Istoty parsknęły śmiechem.
- Ostatni raz, staruchu, gadaj.- zagroził ork po prawej stronie. Miał szerokie ramiona i charakterystyczną bliznę biegnącą od górnej wargi, aż po lewe oko.
CZYTASZ
Nubo |ʜᴏʙʙɪᴛ/ᴛʜᴇ ʟᴏʀᴅ ᴏғ ᴛʜᴇ ʀɪɴɢs| ✓
Hayran Kurgu"Huk, trzask, krzyki... Ogień. Pomarańczowo-żółty ogień pożerał Esgartoh. Gigantyczne cielko wiszące nad miastem. Ryk bestii. Nagłe porywy wiatru. W tym chaosie kołyska, kwilące dziecko w środku, a wokół tańczy żywe słońce. Brzęk cięciw, świst strza...