Urodziny. Dzień, w którym stajemy się o rok starsi. Rodzice organizują nam imprezę, zapraszają naszych przyjaciół, pieką tort, a my dostajemy górę prezentów. Czasem są to rzeczy, o których długo marzyliśmy, innym razem coś co najchętniej byśmy wyrzucili, ale powstrzymujemy się i udajemy radość. Póki co. Później, gdy goście już sobie idą, można przestać udawać. W przypadku pewnego czarnowłosego chłopca wyglądało to trochę inaczej.
Harry Potter, bo tak nazywał się wspomniany chłopiec, był sierotą. Mieszkał z krewnymi ze strony swojej matki, którzy byli mugolami. Można by było pomyśleć, mugol to mugol. Lecz każdy z nich jest tylko człowiekiem i rzeczą ludzką jest, że nie znajdziesz drugiej takiej samej osoby. Państwo Dursley byli najgorszym typem wśród społeczności niemagicznej. Brzydzili się wszystkim co ma w sobie choć kroplę magii. Za punkt honoru wzięli sobie uświadomienie tego swojemu siostrzeńcowi. Już od najmłodszych lat Harry był wykorzystywany do ciężkich prac domowych. Podczas gdy Dursley'owie wylegiwali się przed telewizorem, obowiązkiem chłopca była opieka nad domem. Miał przyrządzać posiłki, sprzątać w domu, pielić w ogródku, kosić trawnik czy nawet w późniejszych latach, kiedyciut podrósł, myć samochód swojego wuja. Auto wręcz musiało błyszczeć.
Harry był inteligentnym dzieckiem i wiedział, że takie traktowanie jest niesprawiedliwe. Zdawał sobie również sprawę, że jeśli powie o tym wujostwu, oni się zdenerwują i może dojść nawet do rękoczynów. Wiedział, bo już raz spróbował zaprotestować. Miał wtedy jakieś pięć może sześć lat. Skończył ledwo powłócząc nogami do swojego schowka pod schodami, pobity i bez posiłku. Leżał wtedy skulony na starym materacu, jęcząc z bólu najciszej jak potrafił. Gdyby Małżeństwo go usłyszało oberwałby ponownie.
Gdy chłopiec dostał swój pierwszy list z Hogwartu, został przeniesiony ze schowka do dodatkowego pokoju, w którym ich syn trzymał wszystkie swoje zabawki. Nawet tego do tamtej pory mu żałowali. Od tamtego dnia, lista obowiązków Harry'ego została skrócona. Przypuszczalnie krewni bali się odwiedzin „tych dziwolągów", tak nazywali osoby magiczne. Większość czasu chłopiec spędzał w swoim nowym pokoju ucząc się teorii z podręczników i czytając literaturę dodatkową do szkoły. Bardzo lubił zdobywać wiedzę. Aż dziwne, że w Hogwarcie trafi do Gryffindor'u a nie do Ravenclaw'u. Żałował, że podczas pierwszych zakupów na Pokątnej nie zakupił więcej książek, ponieważ w tempie w jakim je pochłaniał, skończy czytać jeszcze przed rozpoczęciem roku.
W swoje trzynaste urodziny Harry obudził się i - tak jak zawsze w wakacje od swoich jedenastych urodzin - zszedł na śniadanie. W kuchni wył hałas. Jego krewni rozmawiali, ale nie ze sobą nawzajem. To wyglądało jakby mówili do siebie. Po kilku dziwnych spojrzeniach jakie chłopiec skierował do nich, zrozumiał. Słyszał ich myśli. Nawet się nie starał zajrzeć do ich umysłów, to po prostu się działo. Przypuszczalnie gdyby spotkało to kogoś innego, zacząłby panikować, ale nie Harry. Chłopiec po skończonym posiłku pozmywał, co było jednym z teraz nielicznych jego obowiązków, i postanowił kupić książki na ten temat. Podczas zakupów do szkoły na Pokątnej nie znalazł niestety żadnej książki, która by mu pomogła. Na szczęście udało mu się na Nokturnie. Okazało się, że jedynym sposobem, aby nad tym zapanować jest oklumencja.
Czarnowłosy bardzo się ucieszył, gdyż pozwoli mu to nie tylko zapanować nad sztuką czytania w myślach, ale i nie pozwoli innym włamywać się do jego umysłu. Nauka tej dziedziny magii zajęła mu dwa tygodnie. Opanował ją perfekcyjnie. Diamentowe mury w jego umyśle były pokryte cienką, wręcz niewidoczną gołym okiem, warstewką przezroczystej platyny. Nikt nie miał nawet najmniejszej szansy się tam dostać. Dodatkowo dla osób, które zastosują na nim legilimencję, czekał przed murem ogromny bazyliszek w kolorze szmaragdu.
CZYTASZ
Harry Potter - Jestem przy tobie
FanfictionOpowiadanie zostało zaadoptowane przez NigraAvis (29.08.2020). Wakacje przed szóstą klasą. Harry dostaje możliwość uwolnienia się spod "opiekuńczej" kontroli Dumbledore'a i jego klubu miłośników cytrynowych dropsów. Jako, że nasz bohater nie godzi s...