.:16:.

36 4 2
                                    

Był czerwony.

Na włosach? Już dawno. Kolor powoli blaknął i stawał się bardziej różowy.

Na twarzy? Też.

W sercu. Jaskrawoczerwona eksplozja rozsadziła jego serce, wywołała serię gwałtownych skrętów w brzuchu i sprawiła, że chłopak emanował czerwoną aurą. Najcudowniejszą mieszanką radości, podekscytowania, spełnienia, ekscytacji i pożądania. 

Miłością.

Wziął kwiaty, przytrzymując dłoń Tylera. Dzielił ich tylko gąszcz gerber, chryzantem, goździków i eustom. Przyspieszone oddechy poruszały płatkami. 

Złapał jedną jego rękę, a drugiej pozwolił swobodnie opaść. Mięśnie prawej ręki napięły się, utrzymując ciężar bukietu. 

Jeszcze raz spojrzał w jego oczy. Musiał być pewien. Musiał zobaczyć w nich to samo, co, jak myślał, można było wyczytać z jego spojrzenia. 

- Kocham cię, Tyler.

Trzęsący się od emocji głos wibrował ciszą. Zobaczył szklące się oczy bruneta.

- Nie wiem, Josh. Nie chce cię skrzywdzić kolejny raz. Możliwe, że znów nieświadomie.

- Nie skrzywdzisz. To cisza jest najbardziej brutalna.

Nie mógł znieść przeszywającego spojrzenia Josha. Sprawiło, że zaczerwienił się po uszy. Próbował robić wrażenie opanowanego, ale mało brakowało, aby wybuchnął. 

Jeszcze nigdy aż tak nie przeszkadzała mu tak mała bariera jak pęczek zielska.

- Ja też cię kocham, Josh.

Kwiaty spadły na podłogę.

the flower fic  | Joshler [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz