- Co ty tu robisz?
- Przyszłam odwiedzić starych znajomych. Wróciłam do kraju, więc stwierdziłam, że miło byłoby się spotkać.- Marie Black z całej siły trzymała klamkę drzwi wejściowych. Myślała że nie może mieć gorszego dnia, ale okazało się, że da się go zepsuć jeszcze bardziej.
- Radzę ci wracać tam skąd przyszłaś. Chyba nie myślisz, że pozwolę ci się spotkać z Markiem?
- Proszę Marie... Co ty zrobiłabyś na moim miejscu? Jakbyś się czuła?-Po policzkach Vanillii Green spłynęły łzy, co wywołało uśmiech na twarzy Marie.
- Na twoim miejscu? Pewnie nie zdradziłabym mojego męża z mężem mojej przyjaciółki.
- Pozwól mi go zobaczyć... mojego syna. Powiedz mi jak ma na imię...
- Marie, kto przyszedł? Ktoś do ciebie?- W korytarzu stanął Mark. Podszedł do swojej żony i zamarł.
- Vanilla?- Kobieta stała przed nim i wyglądała tak pięknie, jak w dniu, w którym widzieli się po raz ostatni.- Co ty tu robisz? Co z Johnem?
- Rozstaliśmy się. Dużo chorowałam, a on nie chciał wydawać na mnie pieniędzy. Kazał mi się pakować i wyjeżdżać.
- Mark...- Marie spojrzała w stronę swojego męża.
- Wiem Marie, nie popełnię tego samego błędu dwa razy. Wybacz Vamilla, ale nie mogę...
- Nie oczekuję tego. Nie oczekuję, że będziesz mnie kochał tak jak kiedyś. Chciałbym tylko... Poznać mojego syna. Proszę.
Alex zamknął się w pokoju, gdy tylko wrócił do domu. Od dwóch dni, czyli od momentu powrotu Ricka, nie rozmawiał z nikim ze swojej rodziny. Wszystko wróciło na swoje miejsce. Prawie wszystko. Alex wciąż nie miał żadnego kontkaktu z Arią, a Rick domagał się spotkania. Ponadto nadchodził koniec roku szkolnego i sprawdziany.
- Alex?- Mark Black stał pod pokojem chłopaka.
- Co?
- Wyjdź na chwilę, muszę z tobą porozmawiać.
- Nie mogę, uczę się. Jak chcesz z kimś porozmawiać, to idź do Ricka.
- Nie chcę porozmawiać z "kimś", tylko z tobą.- Alex odłożył podręcznik i podszedł do drzwi.
- O co chodzi?
- Chciałbym, żebyś poznał swoją matkę.
- Słucham?- Alex nie wiedział jak zareagować na te słowa. Co to w ogóle miało znaczyć?
- Twoja matka, Vanilla Green przyjechała do kraju. Bardzo chce cię poznać.- Mark spojrzał Alexowi prosto w oczy.- Proszę cię. Tylko ten jeden raz idź i z nią porozmawiaj. Ona na prawdę...
- Ok, pójdę. Tylko mam jutro sprawdzian, więc muszę się jeszcze pouczyć.
- Oczywiście.- Mark nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Wiedział, że Alex nigdy nie był zainteresowany poznawaniem swojej matki i raczej wolał nic o niej nie wiedzieć, dlatego cieszył się, że jednak ją spotka.
- Dzień dobry.- Przywitał się Alex, wiedząc siedzącą na kanapie, piękną kobietę o blond włosach i takich samych jak Alexa, zielonych oczach.
- Alex?- Zapytała.
- To ja...- Cała sytuacja była bardzo niezręczna. Mark wyszedł, zostawiając ich samych.
- Słyszałem, że chciała mnie pani spotkać.
- Chciałam dowiedzieć się kim jest mój syn...Przeprosić, że mnie przy tobie nie było.
- Na pewno miałaś swoje powody, by być gdzieś indziej, na przykład miałaś męża, więc nie masz za co przepraszać.
- Nie jesteś zły?
- Nie.
- Nie jesteś wściekły, że nie było mnie przy tobie, że zostawiłam cię tu samego, że ani razu cię nie odwiedziłam?
- Jedyną osobą, która jest na ciebie zła, jesteś ty. Powinnaś sobie wybaczyć.
- Jesteś bardzo podobny do twojego ojca.
- Wszyscy mówią, że wyglądam jak on.
- Chodzi o to, że jesteś tak samo mądry jak on. Jestem taka szczęśliwa, że mam takiego dobrego syna.- Alex uśmiechnął się. Został nazwany "dobrym". Nie był dobry. Był mordercą.
- Alex?!- Do salonu wszedł Rick.
- Szukałem cię po całym domu, co ty tu robisz?- Rozejrzał się po pokoju, a gdy zauważył Vanillę uśmiechnął się sztucznie.
- Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, nie zauważyłem pani.
- Nic się nie stało. Właściwie powinnam już iść.- Kobieta wstała i podeszła do Alexa.- Dziękuję, że mogłam cię poznać.
- To ja dziękuję.- Alex odprowadził Vanillę do drzwi.- O co chodzi?
Zapytał, gdy zamknął drzwi. Rick usiadł na kanapie.
- Musimy porozmawiać.
CZYTASZ
Córka Szatana
Teen FictionAlex i Aria są nierozłącznymi przyjaciółmi z dzieciństwa. Razem strzegą swojego sekretu, który nigdy nie powinien zostać ujawniony...