Koszmar

589 23 2
                                    

Jack po chwili wstał z ziemi otrzepując spodnie z brudu który przykleił sie do materiału. Wyciągnął w moją stronę bladą dłoń uśmiechając się. Złapałam ją oddając uśmiech jednocześnie wstając z ziemi. - Chyba powinniśmy już wracać. Pewnie North się o ciebie martwi- zaśmiał się.- Niby czemu? Nie jestem przecież dzieckiem- spytałam zdziwiona.- Ale jesteś nowym strażnikiem. Spokojnie niedługo mu przejdzie.- Machną ręką podnosząc laskę z ziemi- lecimy?- spytał na co tylko pokiwałam głową. Złapał mnie mocno w pasie wzbijając się w powietrze. Lecieliśmy tak dobre pare minut by po chwili znaleść się w głównej sali do której w lecieliśmy oknem. To znaczy Jack wleciał, a ja próbowałam nie uderzyć głową w szybę do której Jack za blisko podleciał. Jack póścił mnie stawiając na ziemi. - Czas iść do łóżka. Padam z nóg- Rozciągną się podnosząc ręce w górę.- Ja położe się tutaj- Wskazałam na dosyć spory parapet wyłożony poduszkami. Jack spojrzał się na mnie z podniesionymi brwiami.- Jesteś pewna? Zawsze możesz spać u mnie w pokoju tam mam bardzo dużo miejsca. Mogę ci nawet odstąpić łóżko.- Wskazał na drzwi do swojego pokoju.- Nie na prawdę nie trzeba. Nie chce ci sprawiać kłopotów, a z resztą tu mi będzie wygodnie.- Uśmiechnełam się pogodnie.- No dobra jak chcesz, ale jeśli coś będzie się działo, albo jak byś czegoś potrzebowała to jestem w pokoju, a jakby coś się stało to wołaj. Okej?- spytał chcąc się upewnić.- Tak jest kapitanie- Zasalutowałam dla żartu śmiejąc się cicho pod nosem. Jack uśmiechnął się ponownie znikając za drzwiami swojej norki. Ułożyłam się wygodnie na Poduszkach otaczając niektóre mchem aby było jeszcze wygodniej. Po kilku minutach leżenia nareszcie zasnęłam.
"Otworzyłam szeroko oczy. Byłam w bazie, ale wyglądała inaczej. Niektóre ściany były powybużane, meble porozrzucane po całej bazie, a światełka na globusie gasły z każdą sekundą. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nie zauważyłam nikogo, a kiedy próbowałam wołać z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Spociłam głowę, ale kiedy spojrzałam na swoje ręce przeraziłam się, były całe czarne! Spojrzałam znowu na korytarz i wtedy ujrzałam Jacka który powoli się do mnie zbliżał, a w jego oczach widziałam przerażenie. Ktoś szepnął mi coś do ucha, ale nie mogłam zrozumieć. Wyciągnęłam rękę w kierunku biało włosego, a pod jego nogami zaczęły wyrastać kolczaste pnącza które owijały się wokół jego kończyn abijając kolce w jego bladą skórę. Próbowałam to powstrzymać, ale nic nie działało. Zupełnie jakby moim ciałem sterował ktoś inny. Kolce zaczęły mocniej wbijać się w szyję chłopaka by po chwili leciały z niej stróżki czerwonej cieszy która spływała po jego skórze brudząc ubrania. Wreszcie kiedy biało włosy przestał oddychać pnącza go puściły, a ja krzyknełam chcąc do niego podbiec, ale coś mi na to nie pozwalało.
Obudziłam się z krzykiem który słychać było chyba w całej bazie. Rozpłakałam się przypominając sobie sceny se snu. Usłyszałam ciche otwieranie drzwi i tupot bosych stóp. Ktoś dotknął mojego ramienia, a ja odruchowo ze strachu zaczęłam ją odpychać. Osoba obróciła mnie w swoją stronę dzieki czemu mogłam teraz zobaczyć jego twarz. Tą osobą okazał sie Jack. Rozpłakałam się bardziej tuląc go najmocniej jak tylko mogłam. Nic nie powiedział tylko tulił głaszcząc po głowie i próbując mnie uspokoić. Po dziesieciu minutach płakania zasnęłam ponownie zmęczona tym wszystkim. Nawet nie poczułam kiedy biało włosy wzią mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju kładąc na łóżku, a samemu zasypiając na fotelu obok.

Strażnicy Marzeń || 🌸Duch Wiosny🌸 || (W Poprawie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz