Prolog

866 50 7
                                    


Michael Clifford płakał. Był smutny.
Ja  b y ł e m.

Czy innym ludziom równie ciężko uwierzyć we własną rozpacz, jeżeli przez całe życie wszystko im się układało? Mnie zdecydowanie przyszło to z wielkim trudem i nie lubiłem tego uczucia. Jakby nagle z ideału w jedną chwilę przekształcić się we wrak człowieka. Pomyśleć, że cała "przemiana" dokonała się przez jedno wydarzenie. Jedną osobę, na której zależało mi tak bardzo, że widząc jej utratę miałem ochotę wydrapać sobie oczy i serce. Zniknąć z powierzchni Ziemi, bo przecież bez niego nic nie miało już sensu. A jednak. Był tu. Teraz. I nie musiałem usłyszeć, by wiedzieć, że to nasze ostatnie spotkanie.

W moim pokoju panował półmrok, a chłopak mimo to wyglądał idealnie. Chodził w te i z powrotem. Światło księżyca wpadające przez okno oświetlało jego perfekcyjną twarz.

Najpiękniejszy obraz na świecie.

Ciemnoniebieskie oczy nie świeciły jednak radośnie - jak to miały w zwyczaju. Były zamglone przez wydarzenia z ostatniej nocy. Przeczesał palcami swoje pokręcone włosy w kolorze popielatego blondu, u których, od skóry głowy, pojawiły się brązowe odrosty. Szczękę miał zaciśniętą.

"Złość" - to jedno słowo cisnęło się na usta, kiedy na niego patrzyłeś. Walczył z samym sobą i tym razem, wyjątkowo, bezsprzecznie przegrywał tę walkę. On po prostu wiedział, że skrzywdził. Wiedział, że zniszczył. I nie miał nic na swoją obronę.

-Powiedz coś, Michael - wyszeptał, a w jego oczach zauważyłem łzy, kiedy odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnąłem się kpiąco.

-Co takiego, Austin? - spytałem, unosząc brwi do góry. - Czego ode mnie oczekujesz? - odwróciłem głowę, na co podszedł do mnie szybko, łapiąc moją twarz w dłonie, bym z powrotem na niego spojrzał.

-Nie rób tak - rozpacz w jego głosie sprawiła, że parsknąłem sarkastycznym śmiechem, następnie przejeżdżając językiem po górnych zębach.

-Jak? Zachowywać się, jakbyś nic dla mnie nie znaczył? Jak  t y to zrobiłeś?

-Michael - moje imię w jego ustach brzmiało nadal tak dobrze, jak gdy byłem tym "starym" sobą. Jakbym wcale nie przeżył tego, co przeżyłem. Jakby wcale te wargi, które układały się w wyjątkowo dźwięczne słowa, nie leżały wczoraj na wargach kogoś innego. Kogoś, kim nie byłem ja. - Wiesz, że to nie prawda. Znaczymy dla siebie bardzo dużo. W s z y s t k o.

-Też tak myślałem - odepchnąłem go od siebie, zaciskając zęby z bólu. - A teraz stąd wyjdź.

-Nie kończmy tego w ten sposób - rozpłakał się. Zachowywał się jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka, co było w pewien sposób zabawne. Nie same jego zachowanie, ale jak to można postrzegać z zewnątrz, nie znając szczegółów. W rzeczywistości było zupełnie odwrotnie. To on zabrał mi i nie lizaka, niestety, a część mojego serca. - Byłem pijany. Ja... Kocham cię.

-W takim razie bardzo mi przykro, ponieważ... - wbiłem wzrok w ścianę, bo z moich ust miało wyjść właśnie największe kłamstwo, na jakie kiedykolwiek było (oraz będzie) mnie stać.

-Nie mów tego - złapał za moje dłonie, więc szybko się odsunąłem.

-Ja ciebie nie - odparłem pewnie, a później zacisnąłem powieki, bo to uczucie paliło mnie od środka, doszczętnie niszcząc wszystko, co staje mu na drodze. - Nic już nie mów. Wyjdź. Jeśli nie... Tylko wszystko pogorszysz.

-Ale...

-Wyjdź! - wrzasnąłem, patrząc na niego obolałym wzrokiem, przez co aż cofnął się o krok.

-Zawsze będę cię kochał i wiem, że ty mnie też - odpowiedział tak szybko, że ledwo zdążyłem zarejestrować te słowa. Choć, szczerze, wolałbym tego nie robić. - Żegnaj, Michael - jego policzki były całe mokre od łez, gdy wybiegał z mojego pokoju.

Osunąłem się w dół po ścianie.

To. Był. Mój. Koniec.

******************

Naprawdę zależy mi na tym opowiadaniu i mam nadzieję, że go nie zepsuję oraz, że wam - drodzy czytelnicy - przypadnie  do gustu.

Postanowiłam teraz wprowadzić drobną zmianę i w stosunku do moich wcześniejszych opowiadań rozdziały będą pojawiały się tutaj regularnie - co trzy dni (o ile nie napotkam jakichś utrudnień).

Do "zobaczenia", ściskam mocno!

MaybeVickyMaybeNot xoxo

Hold up || muke Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz