-Ohhh daj spokój.- mruknęłam niezadowolona.
-Też się cieszę... Wiesz.. Mam sprawę.- powiedział drapiąc się po karku. Czyżby pan wielki Ethan się zawstydził?
-Tak?
-Moja siostra chce spędzić tydzień że swoim mężem bez dziecka no i zapytała się czy my możemy się ją zająć przez te 7 dni.- zawiesił. - A skoro... Ty jesteś kobietą to wiesz jak się opiekować 5 miesięcznym niemowlakiem. A ja jestem ojcem chrzestnym....- poprosił
-Ja mam Ci pomóc w opiece nad twoją chrześniaczką?- zapytałam ze śmiechem na co ten zaczął drapać się po karku.
-To znaczy Tak?- zapytał z lekką ulgą.
-Przecież jesteśmy małżeństwem, które ma się wspierać. Nawet jeśli chodzi o przysługi.- uśmiechnęłam się gładząc jego dłoń.
-Oczywiście.- przytulił mnie co odwzajemniłam.
-Kiedy będzie?- zapytałam po chwili.
-Za..- sprawdził na zegarku- 4 godziny.- powiedział
-Możemy pójść na zakupy. W końcu kupimy jej jakiś prezent i potrzebne mebelki.- uśmiechnęłam się
-BMW , Porsche czy Audi?- zapytałam
-Honda Civic.- odpowiedzial
-Tylko wezmę torebkę.- oznajmiłam
-Będę czekać w aucie.- wyszedł
Gdy wzięłam portfel i karty kredytowe oraz oczywiście torebkę wyszłam zakluczając dom i ujrzałam Ethana, opierającego sie o maskę samochodu z czarnymi okularami. Palił... On pali!
-Co ty robisz?!- zapytałam oburzona wygrywając elektronicznego papierosa z jego palców.
-Oj... Muszę się odstresować.- powiedział przyciągając
-Możesz się odstresować w inny sposób a nie palić. To jest szkodliwe.- powiedziałam
-To jest vape. Olejek bez nikotyny więc nic mi nie zrobi.- powiedział
-Tylko nie przy dziecku.- powiedziałam stanowczo. Mój ojciec wygrał z rakiem płuc. Dlaczego? Bo palił. Guz zanikł po kilku miesiącach a mój ojciec nadal żyje.
Gdy tylko wyruszyliśmy, Ethan kierował a ja się odwrociłam ze smutną miną.
-Już nie bądź na mnie zła.- prosił skupiając się na drodze jak i na mnie.
-Daj mi spokój...- warknęłam. Naprawdę ten temat był dla mnie dość delikatny. Niewiem dlaczego, ale martwiłam się o tego głupka.
-Mam czekoladę.- oznajmił na co ja od razu się zerwałam
-Gdzie ?!- zapytałam przeszukując wszystko co możliwe
-Tu.- usmiechnal się wskazując swoją kieszonkę.
-A dasz mi?- zapytałam słodko
-No nie wiem...- odpowiedział.
-Szuja, Żyd, Cham.- fuknęłam.
-Oj.. masz!- powiedział podsuwając mi pod nos czekoladki. Mniamuu...
-Mrrr...- mruczałam jak łagodny kociak.
-Już jesteśmy na miejscu.-oznajmił i zatrzymał pojazd.
~
-To może weźmiemy 9 różowych śpioszków i kilka smoczków?- zapytałam z troską.-Wezmę to wszystko.- powiedział
-My weźmiemy.- poprawiłam i zaczęłam wybierać różne body, śpioszki i ubranka o różnych kolorach. Aż przeszliśmy do smoczków, buteleczek i różnych zabawek.