-Ciociu! Jak możesz tak oszukiwać wujka Ethana?!- oburzył się Patrick.
-Kochanie. To nie jest twoja sprawa, ale jak już sądzisz, że to ja oszukuję wujka to wytłumaczę Ci coś. To jest mój przyjaciel.- powiedziałam.
-Przyjaciel?- zapytał - Widziałem jak cię pocałował, przytulił i cały czas głaskał- powiedział
-Kochanie. Mój przyjaciel nie kocha dziewczyn. Ma już partnera.- uśmiechnęłam się lekko.
-Aha.... Dziwne. Ja kocham kilka dziewczyn z mojej klasy. Ellen, Susie, Kim, Josie I chyba też Nell.- wymieniał.
-Super! Chodź! Idziemy coś zjeść!
~
-Niebieski czy szary odcień ścian na imprezę?- zapytał przez telefon organizator.-Niebieski. Wszędzie muszą być postacie superbohaterów. Motyw to super bohaterowie.- powiedziałam cicho. Naprawdę było mi przykro.
-Oczywiście. Pinata w kształcie? Samolotu czy może Statku kosmicznego? Nie mamy piniaty w kształcie superbohatera.- powiedział mężczyzna.
-Statku kosmicznego.- odparłam wyciągając swój telefon w celu sprawdzenia czy Ethana czegoś mi nie napisał.
-Okej. Wszystko gotowe. Goście już otrzymali zaproszenia.- powiedział uśmiechnięty, szkoda, że ja taka nie jestem.
-Do widzenia.- mruknęłam cicho.
Chłopak Chrisa, Damien jest nianią i postanowił, że on się zajmie dzieciakami i pójdzie z nimi na plac zabaw w centrum handlowym, w którym się właśnie znajdujemy.
Szukamy prezentu... Niestety nic nam nie przychodzi do głowy.-Zabawka?- zapytał .
-Nie. On dostanie zabawki od swoich kolegów z klasy.- prychnęłam.
-Może miś pluszowy?- wskazał na gigantycznego brązowego misia.
-On będzie miał już 4 lata. Wątpię, żeby miś był dla niego prezentem
-Może... jedzenie?- zapytał potrząsając paczką jego ulubionych ciastek.
-Nie. Przecież to może sobie w każdej chwili kupić.- odpowiedzialam marudnie.
-Może coś żywego?- zaproponował.
-Chodzi ci o psa?- zapytałam zdziwiona. To jest dobre..
-Tak. Żywego psa.- potwierdził.
-Dobry pomysł!- chwyciłam go za rękę i wyprowadziłam.
-Gdzie idziemy?- zapytał zdziwiony.
-Na parking a potem do schroniska i zoologicznego.- odpowiedzialam szczęśliwie. W końcu jest coś w czym mogę się przydać i na chwilę zapomnieć o tej przykre sytuacji. Muszę być silna.
-Jeny! To wspaniale!- usmiechnal się.
~
-Ten?- zapytał i wskazał na rottweilera, który gryzie z całej siły metalową kratę. Na tabliczce było napisane: PIES EDDY, 4 LATA, NIE WSADZAĆ RĄK DO KRAT!-Nie. Jest... Za duży i za groźny dla małego chłopca!- powiedzialam przestraszona.
-Może chodźmy na szczeniaki?- zapytał .
-Dobry pomysł!- weszlismy do specjalnego domku ze szczeniakami.
- Jejku! Jaki ten pies jest słodki!- powiedział piskliwie Chris. Podniosłam małe szczenię, które od razu polizało mnie w policzek.
-Mam pomysł! Zostawmy te szczeniaki! One szybko pójdą do nowych domów, a te starsze psy zostaną aż do śmierci.- powiedziałam i pociągnęłam go za rękę.
-Czyli bierzemy starego psa? Dla małego dziecka? - zapytał.
-Tak. Może nie aż tak starego, ale już wyuczonego i grzecznego.- powiedziałam.
-Okej...
-O! Ten! Owczarek niemiecki Kora.- zaczełam czytac tabliczkę- Ma 5 lat, pracowała w policji, ale straciła 4 zęby i z tego powodu musiała trafić do schroniska bo jej właściciel policyjny ma już 2 owczarki i nie jest w stanie mieć kolejnego.- Skończyłam czytać.
-To idealnie!- powiedział Chris.
-Bierzemy ją.~
Zakupiliśmy mnóstwo dodatków, karmę, miśki, legowiska i wszystkie przysmaki dla psów. Pies śmierdział niesamowicie. Czyli trzeba będzie go jeszcze umyć. Wróciliśmy do mojego mieszkania i umyłam pieska. Kora była naprawdę szczęśliwa i po umyciu od razu poszła spać. Niestety do jutra tutaj nie będzie mogła przebywać, ponieważ Patrick nie może dowiedzieć się o prezencie.2 hours later....
Damien przywiózł mi dzieci za co byłam mu wdzięczna. Nagle usłyszałam jak kolejny raz mój telefon zaczyna dzwonić. Cholera... Ile on może jeszcze tak dzwonić? Może robi to za niego ta szmata? Postanowiłam, że w końcu odbiorę oznajmiając mu o urodzinach Patricka.
-Halo?- odebrałam. -Coś się stało, że dzwonisz?- Tak. Muszę być obojętna. To dupek. Trudno. I tak nas nie dzielą większe relacje typu KOLEŻANKA-KOLEGA.
Powinnam być chłodna i skupiać się tylko na pracy.-Tak bardzo cię przepraszam za wczorajszą akcję... To nie tak jak myślisz...- nie dałam mu dokończyć. Po co mi to wiedzieć? Po chuj.
-Nie interesuje mnie to. Jedyne co cię obowiązuje to wykonywanie obowiązków w pracy oraz nie spoufalanie się z pracownikami.- powiedziałam chłodno. Obym zaraz nie poszła z łzami. Cholera....
-Natalie... Kochanie... Gdzie jesteś?Błagam nie bądź obojętna! Proszę cię... Powiedz coś.- jęczał. Kurwa zaraz nie wytrzymam.
-Jutro są urodziny Patricka w "Just BDAY" o 14. Pa.- rozłączyłam się. Jesteś silna.
=-=--=-=-=-=-==--==-=-=-=-
Dzisiaj 700 słów także troszkę więcej niż powinno, ale rozdział jest zjebany i nie podoba mi się. Na szczęście, że jak już skończę książkę to będzie poprawka. Zapraszam do czytania 😘