➸ trzydzieści siedem

3.6K 283 107
                                    

Za trzy dni Summer miała zostać w mieszkaniu sama z mamą, która swoją drogą przejmowała się wyprowadzką najmłodszego syna bardziej niż on sam. Jak to matka.

Obecnie jak w prawie każde popołudnie, siedzieli przy stole i jedli obiad. Lub raczej, Summer jadła obiad i Luke, ich rodzicielka kartkowała gazetę.

— Luke, kiedy w końcu obetniesz włosy? Nie mogę już na nie patrzeć, kiedy nosisz je związane. — westchnęła kobieta, a Summer spojrzała na brata przy tym pakując sobie do ust porcje obiadu.

— Nie mam póki co w planach obcinania ich, mamo. — nacisnął na ostatnie słowo, grzebiąc widelcem w talerzu, a drugą ręka podpierając głowę. — Podobają mi się i czuje się z nimi dobrze.

— Ale nie wyglądasz dobrze.

— Ale ważne, ze jemu się podoba i ze on czuje się w nich dobrze, jak będzie chciał to obetnie się na łyso, albo przefarbuje na czerwono i nie będziesz miała prawa tego kwestionować mamo. Luke jest dorosły i wie co robi. — wtrąciła nastolatka, nie chcąc wysłuchiwać kolejnej beznadziejnej sprzeczki o byle co między nimi. Chłopak posłał siostrze wdzięczne spojrzenie, a ich rodzicielka jedynie westchnęła, odłożyła czasopismo, wstała i wyszła z pomieszczenia.

— Dzięki.

— W porządku. — uśmiechnęła się słabo.

— Co w szkole? — zapytał, wstając i odkładając talerz na blat kuchenny, po czym wrócił na swoje miejsce patrząc prosto na nastolatkę.

— Nie narzekam, jest trochę nauki co prawda, ale daje radę. — wzruszyła ramionami, kończąc jedzenie. — A u ciebie?

— W sumie, to tak samo. Summer, posłuchaj... — zaczął. — Będę za tobą cholernie tęsknił, gdy tylko się wyprowadzę. Wiesz... Najbardziej będzie mi brakowało naszych wiecznych kłótni. — zaśmiał się krótko, a ona zawtórowała mu tym samym.

— Ostatnio się raczej nie kłóciliśmy. — zauważyła.

— Ostatnio nie. — przytaknął, opierając się na łokciach o blat stołu i patrząc na dziewczynę z góry. — Będę bardzo tęsknił.

— Ja może trochę też, ale widzę w tym jeden, ogromny plus. — momentalnie wpadła na świetny pomysł, chcąc znać reakcje starszego brata. Wstała i odłożyłam talerz do zlewu, po czym stanęła obok niego i uśmiechnęła się szeroko. Ten uniósł brew ku górze i wyprostował, widocznie nie wiedząc co dziewczyna m na myśli. — Nikt jeszcze o tym nie wiem, ale no dalej Luke, na prawdę nie domyślasz się na co przerobię twój pokój? — złapała jego dłoń i przyłożyła do swojego brzucha. Spojrzał na nią zdezorientowany, a ona z trudem powstrzymywała śmiech.

— Żartujesz, prawda? — zapytał łamiącym się głosem, a ona pokręciła przecząco głową. Ten zabrał dłoń i spojrzał na jej brzuch. — Summer, jeśli to żart, to...

— A wyglądam jakbym żartowała? - zapytała z wyrzutem, całkowicie poważnie. Blondyn zmierzył ją wzrokiem i cholera kupił to kłamstwo, a jego mina była bezcenna. — Jeśli to będzie chłopczyk, to na pewno będzie to mały Calum. — wzruszyła ramionami, patrząc na niego, a w środku eksplodując z rozbawienia. Gdy tylko Luke usłyszał jej słowa, otworzył szeroko oczy i złapał ją za ramiona.

— A więc to dziecko Caluma?! — krzyknął, a Summer w tym momencie nie wytrzymała i po prostu wybuchnęła idiotycznym śmiechem. Jego mina jak i sama reakcja sprawiła, ze śmiała się do łez. Ten zaś stał zdezorientowany, zupełnie nie wiedząc o co chodzi. — Ciebie to bawi?

— Gdybys widział swoją reakcje na to wszystko sam śmiałbyś się tak, jak ja. — odparła przez śmiech, wycierając kąciki oczu.

— Czyli, nie ma żadnego dziecka?

— Na pewno jest, ale nie w moim brzuchu, głuptasie. — pacnęła go lekko w ramie, po czym wyminęła go i pokierowała do salonu. Nawet nie musiała się odwracać, wiedziała ze poszedł za nią, gdyż czuła jak jego wzrok wypala jej dziurę w plecach.

— Rozpierdoliłbym go, gdyby się okazało, że nie żartujesz. — odparł.

— Luke! — usłyszeli krzyk ich rodzicielki, która prawdopodobnie była w pokoju obok.

— Przepraszam, mamo! — chłopak wywrócił oczami na co Summer zaśmiała się cicho. — Wiesz, że nie żartuje.

— Daj spokój, jesteśmy tylko przyjaciółmi, zresztą tak samo jak wy. — usiadła na kanapie i sięgnęła po pilot.

— Nie wiem czy mogę nazywać przyjacielem kogoś, kto chce pieprzyć moją młodszą siostrę. — warknął blondyn, wyrywając jej urządzenie z ręki i siadając obok.

— Słucham?

— Czy ty nie widzisz, że on za wszelką cenę chce się do ciebie zbliżyć, zdobyć twoje jak największe zaufanie i się z tobą przespać? Czemu masz takie klapki na oczach?

— Bo mu ufam? Jest moim przyjacielem, i jestem pewna, że zauważyłabym gdyby oczekiwał czegoś więcej?

— Jesteś nim tak zaślepiona... — chłopak wstał, i już chciał odejść gdy ona złapała go za przegub.

— A ty mój drogi, jesteś zazdrosny. — zauważyła. Blondyn otworzył usta chcąc coś powiedzieć, jednak po chwili je zamknął i odszedł.

— Nie jestem zazdrosny. — usłyszała na odchodne, na co parsknęła śmiechem.

— Owszem, jesteś! — odkrzyknęła, przeglądając kanały w poszukiwaniu czegoś atrakcyjnego. — I nie mów że nie, myślisz ze tego nie widać?

Odpowiedzi jednak nie otrzymała, a gdy okazało się, ze w telewizji nie ma nic ciekawego, po prostu wstała i udała się do swojego pokoju, z zamiarem odrobienia lekcji. Po drodze jednak wstąpiła do łazienki, z zamiarem umycia dłoni.

I dopiero w momencie w którym spojrzałam w lustro, by odruchowo się przejrzeć, zdałam sobie sprawę z tego, ze nie jeste w łazience sama.

Możecie sobie wyobrazić to jak głośny był jej krzyk, gdy w lustrze zamiast samej siebie, zobaczyła tez twarz Luke'a wystającą z kabiny prysznicowej i idiotycznie uśmiechającą do niej. Z jego włosów skapywały krople wody i Summer dziękowała Bogu, ze zobaczyła jedynie jego twarz.

— Jestem piękny, wiem, ale żebym podobał ci się aż na tyle, ze wchodzisz mi do łazienki gdy biorę prysznic, to nie wiedziałem. — odparł swoim wyjątkowo zachrypniętym głosem, na co jej brzuch zrobił dwa miliony fikołków w kilka sekund.

— Ja... Ja nie wiedziałam, że tu jesteś... Ja... Nie zwróciłam zupełnie uwagi, Boże, Luke... Ja, przepraszam... — nie wiedziała jak skleić zdanie. Ten jedynie śmiał się jak głupi z jej reakcji.

— Uspokój się, przecież to nic. —  powiedział chłopak po czym bez najmniejszych przeszkód wyszedł spod prysznica tak jak go Bóg stworzył. — Kiedy mówiłem ci, ze mam nawyk chodzenia nago, mówiłem prawdę. — uśmiechnął się szeroko. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa, najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Czuła się zażenowana jak nigdy.

— Ubierz się.

— Po co? — zaśmiał się głupio i podszedł do umywalki, zabierając się za golenie zarostu. — Tak jest o wiele wygodniej.

— Luke...

— Summer. — blondyn posłał jej uśmiech, którego nie odwzajemniła. — No dobrze, dobrze. — przewrócił oczami i sięgnął po ręcznik, by owinąć go sobie wokół bioder. — Pasuje?

— Cokolwiek, bylebym mogła już wyjść.

— Tak szybko? Nie, jeszcze nie skończyłem.

— Nie skończyłeś czego? — zmarszczyła brwi na co ten uśmiechnął się. Pochylił się lekko nas nastolatką i oblizując wargi, przeskanował wzrokiem jej twarz.

— Nie jestem zazdrosny. Ja po prostu nie mogę patrzeć na to, jak chłopak który nie jest mną, trzyma w ramionach miłość mojego życia.

big brother ☼ luke hemmings ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz