➸ dwadzieścia jeden

7.3K 350 111
                                    

— Calum! — krzyknęła Summer podnosząc dłoń, tak, by widać było ją pośród wyższych od niej. Ten odwrócił się w jej stronę. Uśmiechnął się szeroko i przepchnął przez tłum ludzi, a gdy podszedł już bliżej, objął przyjaciółkę mocno i lekko uniósł do góry.

— Cześć, maleństwo. — powiedział z entuzjazmem, po czym odsunął od niej i ucałował ją w policzek. — Dawno się nie widzieliśmy, tęskniłem za tobą.

— Ja za tobą też, wielkoludzie. Co to za okazja?

— Czy do picia wódki musi być okazja? — roześmiał się, po czym przywitał z Ashtonem. — Drinka na początek?

— Ja podziękuję. — powiedziała od razu, nie chcąc mieć dzisiaj styczności z niczym mocniejszym. Brunet chyba jednak miał zupełnie inne plany, gdyż roześmiał się kręcąc głową i karząc dwójce przyjaciół iść za sobą.

— Ze mną się nie napijesz? No nie żartuj. odparł podając jej po chwili kieliszek z niebieskim płynem.

—Nie dzisiaj, Cal.

— Tylko jeden. Jednym się nie upijesz, słowo.

— Niech będzie, ale tylko jeden. — odparła stanowczo, i już miała wypić zawartość kieliszka, kiedy obok nich pojawił się Luke i o cholera, pomyślała, znów wyglądał zbyt dobrze.

— O, to ze mną też musisz się napić, młoda. — odparł, obejmując ją ramieniem, a nastolatka spojrzała na niego wymownie.

— Jestem tu od pięciu minut, a już mam dość. Wszyscy próbujecie przyczynić się do mojego alkoholizmu. — westchnęła i na raz opróżniła kieliszek, czując nieprzyjemne pieczenie w przełyku. Skrzywiła się lekko, jednak nie zraziła, gdyż po chwili poczuła prawdziwy smak niebieskiego shota. — Matko, to jest dobre.

— Miłej zabawy. — Calum puścił jej oczko, klepiąc Ashtona po plecach, po czym zniknął w tłumie. Nastolatka spojrzałam na stół pełen kieliszków z zabarwioną na niebiesko wódką i odruchowo chwyciła jeszcze jeden, który także chwilę pózniej był pusty. Ashton roześmiał się obejmując ją wokół ramion.

— Miał być jeden kieliszek. — parsknął, a ona wzruszyła jedynie ramionami.

— Widzieliście Ashtona? — Summer spojrzała na Michaela. Obok niego siedziała jakaś czarnowłosa dziewczyna. Rozmawiali ze sobą i śmiali się, jednak dziewczynę mało to interesowało i perfidnie im przerwała. Oboje pokręcili przecząco głową, a Summer wstała i udała na jego poszukiwania. Była trzeźwa, jednak szumiało jej delikatnie w głowie. Mimo obietnic trochę wypiła i tak czy siak czuła działanie alkoholu. Przepychała się przez tłum ludzi w poszukiwaniu przyjaciela, w końcu znajdując go rozmawiającego z jakąś dziewczyną. Podchodząc bliżej rozpoznała z niej Madison.

— Summer, kochanie. — uśmiechnął się szeroko. Momentalnie objął dziewczynę w pasie, przyciskając ją do swojego boku. Nastolatka spojrzała mu prosto w oczy. Był pijany.

— Nie chcę wam przeszkadzać, jeśli rozmawialiście.

— Nie, ja już pójdę. Miło było porozmawiać, Ash. — dziewczyna uśmiechnęła się do niego, po czym do niej i zniknęła w tłumie. Ten spojrzał na nastolatkę lekko zeszklonymi oczami i objął ją mocniej.

— Napijemy się?

— Ashton, tobie już chyba wystarczy na dziś...

— Daj spokój, skarbie. — podeszli do stolika z napojami i wypili po jednym czystym shocie, na co nawet nie protestowała. W końcu, co miała do stracenia, i kiedy miała się bawić, jak nie w najlepszym do tego wieku? — Cholernie dobrze wyglądasz w tej sukience. Podoba mi się.

— Ja, czy sukienka? — zapytała, a alkohol zdecydowanie wziął górę, gdyż na trzeźwo nigdy nie byłaby tak śmiała. Ashton uśmiechnął się szeroko i odgarnął jej włosy na ramiona.

— Ty. I Ty w tej sukience, chociaż pewnie jeszcze lepiej wyglądałabyś bez niej. — mruknął, bawiąc się kosmykiem jej długich włosów. Po chwili ujął jej policzek, by kciukiem przejechać po jej ustach. Doskonale wiedziała, że niemożliwie ich pragnął, to było widać w jego pięknych, piwnych oczach. Znała go nie od dziś.

— Po prostu pocałuj. — odparła, wywracając oczami. Szczerze mówiąc - nie do końca wiedziała, czy tego chciała. Działała pod wpływem chwili. Właściwie w momencie w którym chłopak zaatakował jej usta swoimi, nie czuła nic, a za razem czuła wszystko. Ich usta od zawsze, dosłownie od zawsze pasowały do siebie jak ulał, a gdy ten pogłębił pocałunek, ani na moment nie oderwała się od przyjemności. Zdawała sobie sprawę, że stali niemal po środku pomieszczenia, wokół kręcili się ludzie, rozmawiali, śmiali się czy przechodzili obojętnie, jednak wtedy nie było to istotne. Na moment zatracili się całkowicie w sobie, a zwłaszcza w ruchu ich uzupełniających się wzajemnie ust.
Dopiero w momencie w którym obojgu zabrakło tchu, oderwali się do siebie oddychając cieżko w półuśmiechu.

— Wciąż świetnie całujesz, dzieciaku. — mruknął, uśmiechając się.

— Umm, tak, ty zdecydowanie też... — odparła, spuszczając wzrok. Podobało jej się to, jednak czułam się trochę niekomfortowo. Chłopak raz jeszcze złożył krotki pocałunek na jej ustach, po czym uznał, że musi iść zapalić, i wyszedł. Najdziwniejsze było to, jak nagle otrzeźwiał po ich pocałunku. Zaśmiała się na to pod nosem, i udała w stronę toalety. Toaleta na dole była zajęta. Dziewczyna wyminęła więc tłum ludzi i zgrabnie weszła po schodach na górę. Ciemny korytarz był pusty, a prawie na jego końcu znajdowała się łazienka, w której szybko się znalazła i załatwiła swoją potrzebę.

Będąc w połowie drogi powrotnej, poczuła jak ktoś jedną ręką łapie ją za ramię, a drugą przytyka do ust. Chciała krzyknąć, jednak gdy poczuła mocne, męskie perfumy, mentalnie odetchnęła z ulgą.

—Luke, do jasnej cholery. O mało nie zeszłam na zawał. — westchnęła, zabierając jego dłoń i nawet nie upewniając czy to on. — Co ty robisz?

— Skąd wiedziałaś, że to ja?

— Oh, znam Twoje perfumy doskonale. — stanęła przodem do niego, przy czym oparła o ścianę. Chłopak był trzeźwy, bądź lekko wstawiony, co nie zmieniało faktu, że wciąż trzymał się lepiej niż ona. — Co tu robisz?

— A ty? Ashton tak słabo całuje, że musiałaś od niego uciec? — odparł dość zgryźliwie, na co nastolatka wywróciła oczami. — On już wie jak smakują twoje usta, nie sądzisz, że teraz moja kolej?

— Co?

— Nie udawaj, doskonale słyszałaś to, co powiedziałem. — uśmiechnął się szeroko.

Z jednej strony spodziewała się, że w końcu się to stanie i nie myliła; blondyn schylił się i zachłannie wpił w jej jeszcze lekko opuchnięte usta. Był to moment, w którym zapomniała o czymś takim jak racjonalne myślenie, rozsądek i konsekwencje. Alkohol także zrobił swoje, przez co jeszcze bardziej dała ponieść się chwili. Położyła obie dłonie na jego ramionach i oddała namiętny pocałunek, całkowicie ignorując wszystko w około. Chłopak - z wyraźnym uśmiechem - całował czule i zmysłowo, ale też zachłannie i pożądliwie. Robił to świetnie, a gdy w pewnym momencie zassał lekko jej dolną wargę, zareagowała na to szerokim uśmiechem, a przyjemny dreszcz wypełnił dolną partię jej brzucha. Czy to było głupie, oh, zdecydowanie bardzo, ale kogo to obchodziło? Nie istotne było dla niej to, że będzie żałowała, ani to, że ich zachowanie było niedopuszczalne - jak to sobie wtedy tłumaczyła - był to zwykły, nic nie znaczący pocałunek.

— Mógłbym do tego przywyknąć. — uśmiechnął się, odsuwając lekko i patrząc na nastolatkę z góry. — Podoba mi się to.

— To jest złe.

— Wiem, i to sprawia, że podoba mi się to jeszcze bardziej. — posłał jej szeroki uśmiech, i po raz kolejny zamknął jej zwykle niezamykające się usta swoimi.

big brother ☼ luke hemmings ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz