Ciężka, metalowa kłódka opadła ze stukotem na ziemię.
Włamania dla Michaela nie były niczym nowym, co też nie sprawiało mu trudu. Potrafił zrobić to szybko bez zbędnych świadków i wpadki.
Luke wszedł do środka, nie potrafiąc określić gdzie aktualnie się znajduje. W pomieszczeniu panowały egipskie ciemności, a jedyne co mógł wyłapać to kontury pewnych przedmiotów.
Michael uderzył z łokcia we włącznik, dzięki czemu wszędzie nastała jasność, a wszystko zaczynało nabierać sensu.
Jasne, pluszowe zwierzaki, małe zabawkowe samochodziki, przesłodzone, różowe lalki. Dużo słodkości i kolorów. Istny, dziecięcy raj, z którego żadne dziecko nie potrafiłoby wyjść bez przynajmniej jednej zdobyczy.
Blondyn czuł się nieswojo wśród uroczych zabawek, lub tych które wlepiały w niego swoje plastikowe ślepia. Kontem oka spojrzał na Michaela. Tego niby groźnego, przestępcę który włamuje się gdzie popadnie, używa broni, a o jego słownictwie to już nie powinno się wspominać. Sam jego wygląd wcale nie wskazuje na to iż kocha słodkie rzeczy, choć tacy ludzie jak on, najczęściej takie upodobania mają. To tylko pozory. Kryją się za mrocznymi ubraniami i burym wyrazem twarzy, kiedy w środku są wiecznymi dzieciakami, kochającymi barwy i zabawę.
-To było zamierzone, czy po prostu był tu kiedyś sex shop, a ty nie zostałeś poinformowany o jego likwidacji? -uniósł brwi spoglądając na czerwonowłosego. Nie ukrywał swojego rozbawienia, a lekki uśmiech na ustach Michaela sprawił iż poczuł pewną ulgę. Nie chciał aby teraz się złościł, wcale nie miał zamiaru owej złości u niego wywoływać.
-To zamierzone i sam nie wierzę że Cię tu zabrałem -westchnął, a jego policzki przyjęły delikatny odcień różu. Zawstydził się, ten cholerny Michael Clifford zawstydził się i to jeszcze znajdując się w zabawkowym sklepie... Cóż to się dzieje? -Nie byłem tu z parę dobrych lat... Nawet mógłbym powiedzieć że ostatni raz byłem tu jako dziecko, jeszcze w miarę niewinne, pomijając moje szkolne wybryki -blondyn uśmiechnął się na jego wyznanie, zasiadając na podłodze, wyłożonej miękką wykładziną, tuż obok Michaela.
-Jakie było twoje dzieciństwo? -wypalił, ostrożnie spoglądając w jego stronę. Clifford wydawał się odrobinę zaskoczony, lecz nawet się delikatnie uśmiechnął. -Przepraszam że pytam...
-Nie masz za co -odparł, opierając się plecami o regał, pełen miękkich pluszaków. -Moje dzieciństwo był skromne, ale wspominam je bardzo dobrze. Nie miałem wiele, jednak posiadałem coś czego nie można kupić za żadne pieniądze. Miłość, uczucie które biło codziennie od moich rodziców, bynajmniej tak mi się wydawało. Dziś kiedy nad tym się zastanawiam, sam nie wiem czy tamto to tylko był mój wymysł, a może na prawdę mnie kochali, tylko im przeszło...
Nie wiem, po prostu po paru latach wszystko uległo gwałtownej zmianie. Rodzice nabawili się wielu problemów. Brak pieniędzy, kredyty, ledwo spłacony jeden a już wzięty kolejny. Popadli w okropne długi, a jako iż byłem ich synem sam na tym ucierpiałem. Niby z początku pieniędzy też nie było zbyt wiele, jednak posiadaliśmy wzajemne wsparcie, aż nagle wszystko runęło. Raniliśmy się słowami jak i czynami. Niszczyliśmy to co tak długo budowaliśmy.
To właśnie to wszystko spowodowało iż zszedłem na złą ścieżkę. Zaczęło się od kradzieży, niewinnych jak batonik czy bułka, jednak początki zawsze są niewinne.
Z wiekiem czasu kradzieże stawały się poważniejsze, a sama moja osoba znacznie się zmieniła.
Nie byłem już tym samym Michaelem który spuszczał głowę, wysłuchując pretensji rodziców. Wtedy pozwalałem sobie tylko na płacz, lecz później na parę ostrych słów oraz mocne uderzenie drzwiami. To zdarzenie zwiastowało moje odejście.
Zbyt wiele bólu istniało w tym domu. Każdy stres powodował złość która zostawała wyładowywana na nikim innym, jak na mnie. Co bym nie zrobił, było złe. Nie mogłem się zakochać... Chociaż, może mogłem lecz nie miałem jak się o tym przekonać, ponieważ pokochałem tą niewłaściwą płeć. Płeć która dla nich była niemożliwa. No bo jak dwóch mężczyzn? -Luke lekko rozszerzył usta na te słowa. Sam nie wiedział dlaczego, w końcu nie miał nic do odmiennych orientacji innych ludzi. Może po prostu Michael nie był tym z grupy nic nie znaczących, randomowych osób? -To wszystko było kumulacją, dlatego odszedłem. Zacząłem kraść ponieważ nie miałem z czego żyć, ale sam wybrałem taki los... -jego usta wykrzywiły się w krzywy uśmiech. Przy stercie uroczych zabawek nie wyglądał jak ktoś zdolny do przestępstwa.
-Jak udało Ci się wznieść z tego chwilowego upadku? -blondyn zapytał niepewnie, chwytając w dłonie pluszową zabawkę.
-Na pewno nie dzięki samu sobie. Wkopałem się w niezłe bagno, czasami nawet pragnąłem wrócić do domu co prędko wybijałem sobie z głowy.
Kiedy uciekałem brudny, głodny i prawie skopany przez właściciela sklepiku, który z trudem okradłem, na mojej drodze stanęło paru mężczyzn. Byłem pewny ze oni zakończą mój żałosny żywot.
Potknąłem się wtedy. Czekałem aż mnie dobiją, lecz oni pomogli mi wstać. Powiedzieli ze obserwują mnie od dłuższego czasu. Zaciekawiłem ich.
Przyjeli mnie. Dali mi dach nad głową, jedzenie, ubrania, wszystko czego mi brakowało, jednak nie byli jakimś dobrodusznym przytułkiem dla bezdomnych. Zawsze istnieje ten cholerny haczyk.
Byli gangiem. Kradzieże i obijanie innym mordy na porządku dziennym.
Stałem się ich dłużnikiem więc mnie wykorzystywali -chwila przerwy zagotowała w Hemmingsie niepokój.
-C-czy oni coś Ci zrobili? -popatrzył na niego z przerazeniem, a gdy ten delikatnie skinął głową, poczuł zimny pot na plecach.
-Czasami, gdy źle wykonywałem ich polecenia - czyli to co było haczykiem, lecz on postanowił mieć swoją zawieszkę którą były kary -czerwonowłosy zacisnął mocno palce na swym kolanie. Luke przysunął się bliżej niego, chcąc jakoś dodać mu otuchy, lecz był w tym kiepski.
-Z czasem czułem się tam gorzej niz w domu. Pragnąłem znów uciec. Przestać być ich dziwką z przyłożonym pistoletem do skroni którym mi grozili podczas wykorzystywania mnie. Przestać słuchać ile dla mnie zrobili. W końcu uciekłem, a nasze pierwsze spotkanie po tym wszystkim, było dziś -zaskoczenie? Wielkie. -Ci którzy Cie okradli. Pierdoleni tchórze, tacy jak za dawnych czasów. Teraz powinienem ich zgwałcić i urządzić takie piekło jak oni zrobili to ze mną, jednak nie jestem i nigdy nie będę tak obrzydliwy -szepnął, czując jak coś potwornie ciężkiego, spada z jego serca.
Luke był pierwszą osobą której opowiedział swoją historię. Przez tyle lat tłumił to w sobie. Ten okropny ciężar i ból przeszłości. Czasy naiwności i niemocy.-Michael -Luke westchnął smutno przez chwile patrząc w jego oczy. Po chwili przyciągnął go mocno do siebie, otulając swymi obięciami.
Clifford poczuł się zaskoczony jak i szczęśliwy. Nie został odrzucony po mimo obrzydlistw które zaistniały w jego życiu.
Mocno wtulił się w jego ciało, pragnąc trwać w tej pozycji już zawsze, wśród tych barwnych zabawek.

CZYTASZ
Offense | Muke
Fanfiction"Jedna noc w roku, podczas której każde przestępstwo staje się legalne." Tamtej nocy, Luke wracał sam do domu, kompletnie nie przejmując się nagłaśnianym przez wszystkie media, zagrożeniem. I to właśnie było jego największym błędem. Grafika na okład...