Komentarze są fajne
Jak tez je lubicie to możecie zostawić, to lepsze niż gwiazdka, serio :)Blondyn stanął przed oszklonym sklepem, przypatrując się poczynaniom Michaela, który nagle sprawił iż szklane drzwi rozsypały się w drobny pył. Luke rozszerzył swe oczy, widząc jak chłopak jedynie wzrusza ramionami, wchodząc do środka.
-Rusz dupę, blondyna -krzyknął, posyłając w jego stronę wredny uśmieszek.
Hemmings burknął coś pod nosem, po chwili wchodząc do środka sklepu. Ostrożnie wyminął odłamki szkła, przyglądając się drogiej i błyszczącej biżuterii, która była praktycznie wszędzie.
-Rozumiem że dziś wszystko jest legalne, ale nie potrafiłeś włamać się jakoś inaczej bez takich szkód? -zapytał, widząc jak Michael zawzięcie ładuje wszystko do wora. Zachowywał się niczym dzieciak na widok zabawki. -Kapitanie buraczy łeb, przemawiam do Ciebie -na te słowa, chłopak od razu zmierzył go srogim spojrzeniem.
-Nazwij mnie tak jeszcze raz, a podetnę ci tym odłamkiem gardło -warknął, wskazując na błyszczący kawałek szkła, który znajdował się obok jego buta.
Luke wywrócił jedynie oczami, po czym zerknął na diamentową kolię, która znajdowała się niewiele dalej od niego. Jej cena była potworna. Chyba jeszcze nigdy nie miał w dłoniach czegoś tak drogiego.
Michael w tym czasie pakował resztę błyskotek do kieszeni, ponieważ jego worek był już dawno przeładowany.
-Ty, no name, użycz mi swoich kieszeni -Luke zwrócił się w stronę chłopaka, widząc jak drogie wisiory i bransolety prawie wypadają z jego kieszeni.
-Wystarczy Luke -odparł z oburzeniem, chwytając w dłonie kolię, na którą wcześniej spoglądał.
-Wystarczy Luke, użyć mi swoich kieszeni -jęknął, po czym bez patyczkowania się, podszedł do niego i wepchał biżuterię do kieszeni kurtki. Swoją drogą swojej, skórzanej kurtki. -Co ty do cholery robisz? -zapytał, widząc jak blondyn trzyma drogi naszyjnik i po prostu się na niego gapi.
-Trzymam coś na co nigdy nie będzie mnie stać, ponieważ zrezygnowałem z nauki i jestem barmanem, którego biorą za striptizera i wkładają mu hajs w bokserki. Daj mi się nacieszyć, okej? -burknął, odwracając się do niego plecami. Kolorowowłosy fuknął, machając na niego z bezradnością dłonią.
Czuł satysfakcję iż zdążył obrobić jeden z najdroższych jubilerów, jako pierwszy.
-Bierz tą kolię i wynosimy się stąd zanim ktoś inny postanowi odebrać nam to, co jest nasze -klepnął Hemmingsa w plecy, zabierając z jego dłoni błyskotkę, na którą nadal się gapił.
-Hej! Wcale nie chciałem tego ukraść -burknął, doganiając chłopaka.
-Ale ja tak -odparł łagodnie kopiąc nogą w potężną gablotkę, która pod wpływem jego naporu, przewróciła się prosto na szybę, oczywiście ją rozbijając.
Luke uchylił szeroko usta, widząc jak dumny z siebie Michael wychodzi przez rozbitą szybę, mając obok drugą którą zbił na samym początku.
-Jesteś niemożliwy -wymamrotał, ostrożnie wymijając ostre kawałki, które z łatwością mogły by się wbić w jego stopę.
-Jestem przestępcą -powiedział jakby to było coś oczywistego.
Po wyjściu na zewnątrz, chłód otoczył jego ramiona, które okrywała jedynie cienka bluza. -Teraz musimy zanieść to do mojego samochodu -zarządził, czekając aż blondyn się do niego doczłapie. Luke skinął głową, w między czasie ocierając swój nos, a niestety nie zabrał ze sobą chusteczek.
Michael widząc to, wyciągnął z tylnej kieszeni paczką chusteczek, po czym rzucił ją w stronę chłopaka. Hemmings z wymalowaną wdzięcznością przyjął paczuszkę, prędko ocierając swój nos.
-Najpierw kurtka, teraz chusteczki, robisz postępy panie groźny przestępco -powiedział z rozbawieniem, otrzymując karcące spojrzenie od czerwonowłosego.
-Pamiętaj że ciągle mam przy sobie broń i z łatwością mogę przestrzelić Ci łeb -odburknął, idąc od razu przed siebie. Choć Luke nie znał go zbyt długo, potrafił wyczuć iż ten jedynie go zastrasza.
Samochód Michael krył się w jednej z uliczek za śmietnikami, aby nikt się do niego nie dorwał. Tej nocy, na prawdę ryzykownym było zostawiać swój wóz na widoku.
Oglądając się za siebie, chłopak przystanął w miejscu, czekając aż Luke dorówna mu kroku. Widział jak bardzo był słaby, lecz nie potrafił nic z tym zrobić. Najwidoczniej był zbyt wielkim egoistą.
Kiedy w końcu dotarli do czarnego auta, Michael od razu wsypał do bagażnika całą, skradzioną biżuterię. Kolie, wisiory, pierścionki z diamentami, mieniące się bransolety. Jeszcze nigdy nie udało mu się skraść aż tak wiele.
Luke w tym czasie oparł się o maskę samochodu, molestując swój nos chusteczką, który stawał się coraz bardziej czerwony. W pewnej chwili zauważył że nie tylko on, kiedy chusteczka została pokryta tym samym kolorem. W końcu jakąś godzinę wcześniej, został nieźle w niego uderzony, co aktualnie ukazało swe skutki.
Zwijając chusteczkę w dwie kulki, wepchał je w dziurki z nosa, aby zatamować krwotok.
Michael prawie zatrzasnął klapę od bagażnika, automatycznie zerkając w stronę blondyna, co skończyło się jego gromkim śmiechem.
-Chichoczesz jak dziewczyna, groźny przestępco -mruknął dziwacznym głosem, spowodowanym przez swój zatkany nos.
Kolorowowłosy udał iż ten wcale go tak nie nazwał, po czym z gracją otrzepał swoją bluzę, choć ta nie była nawet brudna.
-Wspólniku, czy jesteś gotowy na nasz kolejny napadzik? -zapytał z ekscytacją, owijając blondyna swoim ramieniem. Luke popatrzył na niego krzywo, od razu strzepując je z siebie.
-Rozumiem że z zakładnika wskoczyłem na wyższy poziom -odparł bez krzty entuzjazmu w głosie, powodując tym lekki uśmiech na ustach chłopaka.
-Dokładnie, a więc, czy jesteś gotowy na małe włamanie do czyjegoś mieszkania? -jego uśmiech znacznie się powiększył, znów wzrok powędrował do starej kamiennicy, w której najprawdopodobniej znajdą ofiarne mieszkanie.
Luke przełknął głośno ślinę, wiedząc że zbytnio nie ma wyjścia. Bardziej obawiał się iż ten nie odda mu jego własności niż tego iż na prawdę wystrzeli z pistoletu, który znów przystawiał do jego skroni, aby go nastraszyć.
-----
Podzielcie się ze mną wrażeniami dotyczącymi tej historii :D
CZYTASZ
Offense | Muke
Fanfiction"Jedna noc w roku, podczas której każde przestępstwo staje się legalne." Tamtej nocy, Luke wracał sam do domu, kompletnie nie przejmując się nagłaśnianym przez wszystkie media, zagrożeniem. I to właśnie było jego największym błędem. Grafika na okład...