Dudniąca muzyka, odtwarzała się w uszach blondyna o parę tonów głośniej, potęgując u niego silniejszy ból głowy. Przepychając się przez spocone ciała ludzi, w końcu wydostał się na niewielki taras, zaczerpując świeżego, listopadowego powietrza. Mrok okalał całe miasto, a jedynie drobne światło z latarni, oświetlało wąskie uliczki.
Luke zignorował chłód na jego odkrytych ramionach, po czym sięgnął do tylnej kieszeni spodni, po paczkę papierosów. Umieszczając używkę w swoich ustach, podpalił jej końcówkę, wypuszczając dym, który powoli rozpływał się w powietrzu. Przez chwilę wpatrywał się w granatowe niebo, aż jego uszy nie zlokalizowały dźwięku czyiś kroków. Blondyn ociężale odwrócił się w stronę osoby stojącej na przeciwko niego.
-Już wracam, Brandon. Musiałem się chwilowo odstresować -mruknął w stronę czarnoskórego chłopaka, który od razu zarzucił na niego ciemną bluzę, wywracając przy tym wzrokiem.
-Daj spokój, idziesz do domu, cały dzień wyglądasz jak gówno, nie pozwolę Ci się męczyć tak na nocce -odparł poważnie, wskazując gestem dłoni na stan w jakim znajdował się chłopak. Prawda, wory pod załzawionymi oczami, czerwony nos, oraz ochrypły głos, nie wskazywały na to żeby Luke czuł się idealnie, wręcz przeciwnie. Cholerna choroba dopadła go znienacka, umożliwiając mu normalne funkcjonowanie.
Blondyn wywrócił swoimi błękitnymi oczami, przystając z nogi na nogę, po czym mocniej owinął się miękkim materiałem bluzy.
-Nie mogę, dam radę -zapewnił, jednak jego odpowiedź była mało wiarygodna, przez serię kichnięć, która nastąpiła po wypowiedzeniu tych słów. Brando cicho zachichotał, kręcąc głową na swojego kumpla.
-Właśnie widzę -prychnął, wyrywając z dłoni Luke'a, papierosa, po czym także zaciągnął się nikotyną, wypuszczając z ust popielaty dym. -Idziesz w tej chwili, albo potem Cię już nie wypuszczę, dla twojego dobra -powiedział, oddając mu używkę. Luke obdarzył go niezrozumiałym spojrzeniem, śledząc wzrokiem jego delikatnie oświetloną przez księżyc, twarz. -Nie gadaj że nie wiesz co dzisiaj jest? -szepnął, łapiąc się za pierś, oraz wybałuszając na niego swoje wyłupiaste oczy. -Noc przestępstw, oczyszczenia! Każdy ruch dozwolony -odparł z ekscytacją, a jego oczy zabłyszczały. Luke nieznacznie się skrzywił, pierwszy raz słysząc o tak idiotycznym pomyśle.
-Wierzysz w to że faktycznie ktoś weźmie w tym udział? -zapytał, opierając swoje dłonie na rdzewiejącej balustradzie. Brandon uderzył się z otwartej dłoni, mamrocząc coś pod nosem.
-Oczywiście idioto, dobrze wiesz ile po świecie kroczy psychopatów, nie mogli by przeoczyć tak idealnej okazji. Jest to jak na razie eksperymentalny ustrój, w którym pokrywa nadzieję duża grupa ludności. Chcą pokonać agresję wśród społeczeństwa, pozwalając im wyładować się tej jednej nocy, bez obaw iż zostaną zatrzymanie przez jakiekolwiek służby ratownicze. Zostają oni kompletnie zwolnieni z roboty, na ten jeden raz -ekscytacja w głosie Brandona była dla Luke'a niedorzeczna jak i cała ta "noc przestępstw".
O idiotyczniejszej rzeczy już dawno nie słyszał. Bez obaw miał ochotę wrócić do mieszkania i z przyjemnością obejrzeć jakiś horror który nie był mu straszny.
-Super, w takim razie życzę ci powodzenia w podaniu klientowi whisky zamiast mojito, to takie złeee! -odparł sarkastycznym tonem, gestykulując zawzięcie swoimi dłońmi. Brandon trzepnął go w blond czuprynę, przypatrując mu się karcącym wzrokiem.
-To nie jest zabawne, o północy postaramy się zamknąć lokal, jeśli będzie taka potrzeba bo może być na prawdę niebezpiecznie, ale Ty także nie możesz ruszać się z domu, gadam poważnie -mruknął, nerwowo zagryzając swoją wargę.

CZYTASZ
Offense | Muke
Fanfiction"Jedna noc w roku, podczas której każde przestępstwo staje się legalne." Tamtej nocy, Luke wracał sam do domu, kompletnie nie przejmując się nagłaśnianym przez wszystkie media, zagrożeniem. I to właśnie było jego największym błędem. Grafika na okład...