2. Eyes

190 30 69
                                    

Kolejny krzyk. W zasadzie mnóstwo krzyków. Kilku policjantów patrolowało dzielnicę, a pozostali trwali przy nieprzytomnym chłopaku, czekając na służby ratunkowe. Przed taśmami policyjnymi zebrał się już pokaźny tłum, a w nim osoby, które jeszcze niedawno temu gnały do swoich gniazdek i czekających w nich rodzin.
Ponownie zapanował chaos. Miejsce przestępstwa było stale przeszukiwane, zabezpieczone zostały wszystkie drobnostki, które miały wykluczyć zwykły wypadek.
Jakiś młody mężczyzna przeszukiwał kieszenie poszkodowanego, w celu zapoznania się z tożsamością ofiary.

A ja? Ja stałem obok. Przyglądałem się ich działaniom, które tak naprawdę nie miały sensu. Ten chłopak był stracony.

Oczy. To one go zgubiły.

Odepchnąłem się od ściany i z westchnieniem ukucnąłem obok wybranego. Dotknąłem jego skóry, która natychmiast zrobiła się sina. Powoli podniosłem się, a następnie wyminąłem obrońców, przechodząc pod żółto - czarnym materiałem.
Zostawiłem go w rękach ratowników, wołających coś do siebie i próbujących przekrzyczeć syreny.
Swoje ręce schowałem do kieszeni spodni, mocny wiatr potargał moje włosy, ale nie przejąłem się tym. Pozostałem w cieniu, świdrując wszystkich zebranych, którzy aktualnie znajdowali się przede mną. Nikt jednak nie spojrzał w moje oczy, jak zrobił to tamten nastolatek.
Skręciłem w bok, by nie przeciskać się między ludźmi.
Nic tu po mnie.
Znajdę go później.

***


Leżał tam. Byłem pewien, że nie dotrwa do północy. Czuwali przy nim jacyś obcy dla mnie ludzie, których chwilę później wygoniono za pomocą ochrony. Obok niego spoczywała jakaś kobieta, którą też niedawno opłakiwali bliscy lub znajomi, nie znałem jej historii. Spojrzała w moje oczy, a mnie zatkało. Posłała mi uśmiech, z jej ust wyleciał drżący oddech. Płynnym ruchem przymknęła powieki, jakby była na to przygotowana.
Zacisnąłem wargi. To nie ona miała pójść ze mną. To nie na mnie czekała.

Obserwowałem w milczeniu, jak zbierają się wokół niej lekarze i pielęgniarki, ustawiające potrzebny sprzęt do ratowania kobiety. Chciałem móc powiedzieć im prawdę. Chciałem krzyknąć, by biegli do krztuszącego się w innej sali dziecka.
Pragnąłem je uratować.
Lecz było już za późno.

Niekiedy niewinni płacą za coś, co nie ma prawa bytu. Tak było i pozostanie. Nigdy nie będzie sprawiedliwości na Ziemi, bo sprawiedliwość to my, chodź czasem także przegrywamy, jak zaledwie kilka sekund temu.

Stracona dusza. Samotna pośród ludzi, błąkająca się po ulicach i próbująca dowiedzieć się, dlaczego nikt nie zwraca na nią uwagi.
Co będzie z tym dzieckiem, kiedy odkryje swoją śmierć?

Otworzyłem oczy. Nie mogłem o tym myśleć. Nie chciałem.

Other Side I Larry Stylinson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz