Rozdział 7

2.9K 112 9
                                    

Wysiadłam z czarnego mercedesa z przyciemnionymi szybami i w towarzystwie ochroniarza weszłam do dużego budynku tylnym wejściem. Co za ironia, mam prywatnego ochroniarza, który nie jest w stanie ochronić mnie przed tym czego się najbardziej boję. Przy wejściu czekała już Veronica, której się tu nie spodziewałam.

-Co ty tu robisz?- Zapytałam wchodząc do garderoby, w której czekali już makijażystka i fryzjerka.

-Przyszłam dopilnować, żeby wszystko poszło zgodnie z planem- Uśmiechnęła się ironicznie i podała sukienkę wiszącą na oparciu wysokiego krzesła.

Niechętnie odebrałam srebrną kreację i każąc Veronice wyjść przebrałam się w przygotowaną wcześniej kieckę, która sięgała mi do połowy ud i była niezwykle obcisła, do tego miałam białe obcasy, które byłam pewna ze zrobią mi odciski, trampki jednak na zawsze pozostaną moimi ulubionymi butami. Gdy moje włosy były lekko poskręcane, a moja niepomalowana twarz, na której odznaczało się niewyspanie i zmęczenie umalowana, Veronica kazała mi przejść do studia. Gdy dostałam znak od mężczyzny ze słuchawkami weszłam przez ciężkie, podwójne drzwi do dużego studia, w którym rozległy się głośne oklaski.

Program był na żywo, więc trybuny były zapełnione, weszłam na niewielką scenę, na której był jeden fotel, duża, biała kanapa i o dziwo trzy szklanki z wodą, nie zwróciłam na to jednak uwagi i z uśmiechem podałam rękę Karlowi Hedersownowi, który był jednym z najpopularniejszych prezenterów, jego wywiady i programy były oglądane na całym świecie i ludzie wprost go kochali, potrafił wyciągnąć ze wszystkich najgłębszą prawdę.

-Viviane Hunt, czyli jednak żyjesz- Wskazał mi miejsce na kanapie, które z ulgą zajęłam, te obcasy były stanowczo zbyt  niewygodne.

-Jeszcze tak, ale mówię poważnie ta szkoła każdego dnia kopie mi grób- Przybrałam poważną minę, ale po chwili razem z Karlem wybuchnęliśmy śmiechem, a za nami również publiczność.

-Czyli wyjechałaś do rodzinnego miasta, żeby pójść do szkoły?- W jego głoście słychać niedowierzanie i nutkę rozbawienia.

-Możesz mi nie wierzyć, ale tak- Popatrzyłam na publiczność i posłałam im zmęczony uśmiech- Moi rodzicie nalegali, no wiesz ostatnia klasa i te bzdury.

Na moje słowa publiczność znów wybucha śmiechem.

-Czyli twój wyjazd nie jest związany z Dominiciem Brownem i waszym głośnym rozstaniem?- Uniósł brew na co ja przegryzłam wargę.

-Dominic mnie skrzywdził, masz rację- Powiedziałam chcąc brzmieć jak najbardziej wiarygodnie- Byliśmy ze sobą prawie dwa lata, na serio coś do niego czułam i tak czułam się okropnie gdy to się stało, ale teraz już czuję się o wiele lepiej- Uśmiechnęłam się lekko dając mu znak, że kogoś mam.

-Viviane, proszę cię nie złość się teraz- Kurcze nie podłapał mojej aluzji- Ale gościmy w studiu kogoś jeszcze- Po jego słowach do studia wszedł nie kto inny jak mój były chłopak, uśmiechał się tym swoim głupim uśmiechem, który kiedyś sprawiała, że moje serce biło szybciej.

Ten idiota jak zwykle wyglądał wprost idealnie, miał na sobie dopasowane, czarne spodnie z przetarciami i luźną koszulę rozpiętą u góry, na jego szyi podskakiwało kilka łańcuszków, które nosił bardzo często. Przeczesał teraz już lekko zbyt długie włosy, które nadal prezentowały się znakomicie i przywitał się z Karlem. Spojrzałam na Veronice stojącą za kamerami, wiedziała o wszystkim, ba ona pewnie to wszystko wymyśliła.

Gdy Brown usiał na tej samej kanapie co ja przesunęłam się jeszcze bardziej w inną stronę, co zostało skomentowane śmiechem publiczności. Ten kozioł nie zaszczycił mnie nawet jednym spojrzeniem, jejku jak ja go nienawidzę.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz