Rozdział 18

2.4K 102 3
                                    

Nerwowo obracałam w dłoni telefon, czekając aż zza automatycznych, szklanych drzwi wyjdzie Mathew, co prawda mama i tata nie są ani trochę z tego powodu zadowoleni, ale jakoś ich przekonałam, żeby pozwolili mi wyjść, teraz poddenerwowana stoję w sali przylotów na lotnisku Bennington, przed wejściem kłębi się mnóstwo paparazzi, których Veronica uraczyła plotką o wizycie mężczyzny w moim rodzinnym mieście.

W końcu po dziesięciu minutach bezsensownego wpatrywania się w szklane drzwi, zauważyłam znajomą twarz. Mathew miał na nosie okulary przeciwsłoneczne, które zdjął gdy mnie zobaczył. Pomachałam do niego i podeszłam z uśmiechem na twarzy.

-Hej- Mężczyzna przytulił mnie do siebie, na co momentalnie się spięłam-Jak lot?

-Dobrze, ale na lądzie czuję się pewniej-Powiedział i poszedł za mną do wyjścia.

-Muszę cię uprzedzić, że na zewnątrz jest mnóstwo fotoreporterów.

-Spokojnie, przyzwyczaiłem się- gdy wyszliśmy na zewnątrz oślepiły mnie flesze aparatów, słyszałam pytania dochodzące z różnych stron.

Chciałam przejść przez to zbiegowisko jak najszybciej, ale Mathew najwyraźniej lubił towarzystwo tych hien, bo szedł wolno uśmiechając się przy tym. Wsiadłam na siedzenie kierowcy swojego auta i czekałam, aż wielki pan gwiazdor raczy posadzić swoje cztery litery obok.

-Lubisz ich towarzystwo?- Zapytałam gdy w końcu wsiadł do samochodu.

-Nie przeszkadzają mi- Uniosłam na co brew, jest chyba pierwszą osobą, która po długich latach siedzenia w show biznesie lubi być śledzonym przez paparazzi.

-Gdzie się zatrzymałeś?

-Grand hotel-Skręciłam w odpowiednia ulicę i zaparkowałam przed hotelem.

-Jesteś zmęczony czy coś?- Mężczyzna pokręcił głową przecząco- No dobra to może, pójdź odśwież się, albo nie wiem zdrzemnij, a ja przyjadę za jakieś półtorej godzinki i oprowadzę cię po Bennington.

-Super, czyli widzimy się za chwilę- Pomachałam mężczyźnie, który z zawadiackim uśmiechem opuścił auto.

Pojechałam do domu, gdzie chłopaki trenowali jak praktycznie co dzień, niedługo mają ważny mecz i dają z siebie sto procent, żeby w końcu wygrać z Buldogami. Otworzyłam drzwi na balkon i podeszłam do Turnera, który cały czas krzyczał coś do chłopaków na boisku.

-Hej- Powiedziałam gdy byłam na tyle blisko, żeby mnie usłyszał.

-Hunt, co tu robisz?- Jake odwrócił się w moją stronę.

Cholera jak on dobrze wygląda, przeszło mi przez myśl, za co się skarciłam, ale nie mogłam nic poradzić na to, że wyglądał niesamowicie w roztrzepanych włosach, dresach które luźno zwisały na biodrach i koszulce, która napinała się na jego mięśniach gdy wykonywał jakiś gest.

-Muszę pogadać z Chrisem, za ile kończynie?

-Dopiero pierwsza połowa, ale za dwie minuty będzie przerwa- Powiedział wzrok mając cały czas skupiony na grze.

Pokiwałam głową i usiadłam na leżaku obok, mam nadzieję że Chris mnie poratuję i pójdzie ze mną pokazać Mathew miasto, nie mam zielonego pojęcia co mam robić w Bennington z osobą, która zwiedziła niemal cały świat i która myśli tylko o dobrej zabawie. Miałam przynajmniej to szczęście, że było już po siedemnastej i nie musiałam wymyślać dodatkowych atrakcji na ten dzień, gorzej pójdzie z jutrem.

-Chłopcy krótka przerwa- Usłyszałam jak Turner krzyczy na co chłopaki pobiegli w jego stronę.

Wstałam z leżaka i podeszłam do grupki chłopaków, którzy nawet mnie nie zauważyli.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz