Rozdział 40

1.9K 75 2
                                    

Nie potrafiłam jak gdyby nigdy nic jeść śniadania z rodziną, uśmiechać się i odpowiadać na pytania mi zadawane i zaczepki mojego brata, gdy wiedziałam że za chwilę będę musiała rozpętać burzę, oznajmić że dziś wieczorem lecę z powrotem do Los Angeles, że już nie wracam. Najciężej mi było jednak odpowiedzieć na wiadomość Jake'a, którą dostałam zaraz jak się obudziłam.

Od Jake:

Hej słońce, mam dziś ochotę zabrać moją dziewczynę na drugą, najlepszą randkę jej życia, będę o osiemnastej.

Do moich oczu napływały łzy, gdy czytałam wiadomość ale robiłam to co dwie minuty, chyba jestem masochistką albo samobójczynią, czytanie tego było jak sypanie soli na ranę. Ale mimo bólu jaki czułam nie potrafiłam jej usunąć, ani odpowiedzieć.

-Viviane wszystko w porządku?- Mama uśmiechnęła się do mnie- Wydajesz się jakaś zamyślona.

-Tak- Mruknęłam czując na sobie spojrzenie Chrisa.

-Niedługo wasze osiemnaste urodziny- Uradowała się mama, była dziś w niezwykle dobrym humorze, to pewnie przez wycieczkę na Bahamy, którą podarował jej tata na urodziny- Co planujecie? Zrobicie razem?

-Tak w ogóle- Zaczęłam po woli- Będę wtedy w Los Angeles.

-Masz wtedy jakiś wywiad? Serio myślałem o wspólnych urodzinach- Chris powiedział z pełną buzią gapiąc się w ekran telefonu.

-Nie...- Znów zaczęłam, ale przerwała mi ciocia siedząca po drugiej stronie stołu.

-Podwójne urodziny to super sprawa, może uda ci się przenieść wywiad, wtedy moglibyście...

-Nie- Krzyknęłam w końcu nie mając już siły na odgrywanie szopki- Nie będzie mnie wtedy, ani w żaden inny dzień-W jadalni nastała głucha cisza i nawet służba przestała się kręcić wynosząc brudne naczynia- Wyjeżdżam dziś i nie wracam do Bennington, przynajmniej nie w najbliższym czasie.

Przez chwilę nikt się nie odzywał.

-Nie ma mowy Viviane, skończysz szkołę i będziesz mogła robić co chcesz, a na razie to my podejmujemy takie decyzję- Tata popatrzył na mnie srogo wzrokiem mówiącym, że ta rozmowa jest zakończona, ale ja wiedziałam że ta rozmowa nie jest zakończona i nie może się tak zakończyć.

-Nie- Powiedziałam wstając- To nie wy decydujecie, jestem aktorką i tak wygląda moje życie, nie mogę sobie pozwolić na dłuższą przerwę, bo moja kariera się posypie.

-Viviane skończ ten absurdalny temat i wracaj do śniadania- Mruknęłam mama już nie w tak dobrym humorze.

-Nie pytam was o pozwolenie, tylko oznajmiam- Przybrałam pewną siebie postawę, mimo że w środku cała się trzęsłam- Wyjeżdżam i już.

-Viviane jako twoi rodzice..- Zaczął tata na co przewróciłam oczami.

-Jako moi rodzice mogliście powstrzymać mnie od wyjazdu, gdy miałam szesnaście lat, teraz już nie możecie zrobić nic- Prychnęłam- Show biznes nie obchodzi czy jesteście moim rodzicami czy nie- Miałam wyjść z jadalni ale zatrzymała mnie ręką Chrisa mocno ściskająca mój nadgarstek.

-Viv- Spojrzał na mnie z troską- Czy to..?

Wiedziałam o co pyta, czy nie pokłóciłam się z Jake'em? Czy nie jestem zraniona? Czy moje serce nie jest złamane? Jest, ale nie przez Jake'a, sama je złamałam.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz