Rozdział 47

2K 88 6
                                    

Dwa lata temu, gdy wyjeżdżałam do Hollywood czułam się najszczęśliwsza na świecie, marzyłam o karierze aktorki od kiedy byłam dzieckiem i w momencie, w którym moje największe marzenie miało stać się prawdą nie mogła posiąść się z radości. Veronica była jedną z pierwszych osób, które mi przedstawiono, od razi wzięła mnie pod swoje skrzydła, pomogła z powstaniem wizerunku, zajęła się moim imagem, to dzięki niej dostałam pierwszą rolę w filmie. Stała się dla nie kimś ważnym i nie mogłam uwierzyć że to ona wbiła mi nóż w plecy i zrujnowała tylko z chęci zysku. Myślałam że byłam dla niej równie ważna co ona dla mnie, ale to co trzymałam w ręku, to co znalazł Jake i to w jaki sposób próbowała moim kosztem zarobić przekonało mnie w tym, że nigdy nie znaczyłam dla niej nic innego jak środka pieniędzy.

-Viv- Jake popatrzył na mnie i uśmiechnął pocieszająco, ale nie byłam w stanie odwzajemnić jego gestu.

Otarłam łzę z policzka i odwróciłam wzrok od papierów, które sprawiały że miałam odruchy wymiotne.

-Musimy pójść z tym na policję- Jake posadził mnie sobie na kolanach i delikatnie gładził po plecach jakbym była z porcelany i zaraz miała się rozpaść.

-Nie- Powiedziałam stanowczo na co mężczyzna spojrzał na mnie zdziwiony- Musimy mieć nad nią przewagę Jake.

-Co da ci ta przewaga Viviane? Nie chcesz w końcu żyć normalnie, bez strachu i bez ludzi, którzy mówią ci co masz robić?- Widziałam że nieco go zdenerwowałam, ale nie mogłam po prostu pójść na policję, jeszcze nie.

-Nie, nie mogę żyć normalnie kiedy ona może w każdym momencie zniszczyć twoje życie- Turner przewrócił oczami i wstał z kanapy.

-Viviane wiesz jak ryzykowne jest pójście teraz do niej i ujawnienie tego co wiemy?- Przeczesał włosy ręką nerwowo- Może się z tego wyplątać i wtedy nic nie osiągniemy.

-Nie Jake, nie pozwolę jej na opublikowanie tych zdjęć rozumiesz?

-Nie ma nic co mogę zrobić, żebyś zmieniła zdanie?-Pokręciłam przecząco głową na co mężczyzna głośno westchnął- No dobra, ale obiecaj że nie pójdziesz do niej sama.

-Obiecuje- Gdy to powiedziałam Jake usiadł z powrotem obok mnie na kanapie- Opowiesz mi co się działo w Bennington gdy mnie nie było.

Turner uśmiechnął się figlarnie i popatrzył na mnie z błyskiem w oku.

-Oh nie wyobrażasz sobie jaki skandal wywołałaś- Zaśmiałam się na jego pełen podekscytowania ton- Nauczycielki szalały ze złości, a Madeleine znów zaczęła się panoszyć po szkolnych korytarzach, musisz wrócić i zrobić tam porządek.

-Nie sądzę że to dobry pomysł. Moi rodzice chyba nie bedą tym zachwyceni.

-Ej- Jake pogładził mnie po policzku- Twoi rodzice może i są na ciebie źli, ale nadal jesteś ich córką, nie wyrzekną się ciebie tylko dlatego bo popełniasz błędy, każdy je popełnia - Wtuliłam twarz w jego dłoń i uśmiechnęłam się, gdy mężczyzna złożył pocałunek na czubku mojego nosa.

Podniosłam się z kanapy gdy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.

-Siedź tu-Szepnęłam do Jake w obawie, że po drugiej stronie drzwi stoi Veronica-Dominic?- Brown był ostatnią osobą, której się spodziewałam.

-Hej skarbie- Skrzywiłam się na to jak mnie nazwał i modliłam się żeby Jake go nie usłyszał- Pomyślałem że ci się nudzi i możemy porobić coś ciekawego- Otworzyłam szerzej oczy, gdy poruszył sugestywnie brwiami.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz