Rozdział 10

2.6K 98 7
                                    

Pchnęłam ciężkie drzwi i przeszłam do głównej sali siłowni, gdzie zostawiłam na podłodze moją torebkę, do której włożyłam grubą bluzę. Turner dał mi zapasowy klucz, żebym mogła tu przychodzić kiedy będę chciała. Nie spodziewałam się tego ale uderzanie w worek treningowy naprawdę mi pomaga.

-Nie sądziłem że będziesz tu tak późno- Usłyszałam dobrze znany mi głos i uśmiechnęłam się.

-Gdy nie ma ludzi lepiej się czuję- Wzruszyłam ramionami.

-Chcesz mi powiedzieć, że gwiazda Hollywood'u nie czuję się pewnie wśród ludzi?- Uniósł brew posyłając mi kpiący uśmiech na co wywróciłam oczami.

Turner podszedł do mnie i przyjrzał mi się uważnie, poczułam się trochę niekomfortowo pod jego bacznym spojrzeniem.

-O co chodzi z Holdenem? - Zapytał po chwili.

Westchnęłam głośno i usiadłam na podłodze opierając się o ścianę, szkoła aż huczała od plotek o mnie i Holdenie, dopiero zostaliśmy parą, a już się rozstaliśmy, to za dużo jak na takie małe miasteczko. Holden oczywiście stara się wyjść na tym z twarzą i rozpowiada na około, że źle całowałam, że jestem nieczuła i ogółem beznadziejna, mało mnie obchodzą te głupie plotki, mam znacznie ważniejsze sprawy na głowie.

-Nic- Powiedziałam wymijająco.

-To z pewnością nie jest nic, przez ciebie Holden jest zły i zrywa mi treningi- Powiedział Turner nadal się uśmiechając.

-Nie obchodzi mnie co ten cały Holden sobie wymyślił, ma jakieś problemy chłopak jeśli myślał że cokolwiek z tego kiedykolwiek będzie- Wybuchłam wyrzucając co chwila ręce w górę.

-Sokoro od początku wiedziałaś, że nic z tego nie będzie to po co się w to pakowałaś? - Jake przyjrzał mi się uważnie.

Westchnęłam i wstałam z podłogi.

-To skomplikowane- No przecież nie powiem że moja menadżerka mnie szantażuje.

- Jestem dość bystry-Nadal naciskał co powoli zaczynało mnie wkurzać.

- Po prostu powiedzmy, że musiałam.

-Jak to? Czy ktoś..

-Jake stop- Przerwałam mu, na co na jego twarzy pojawił się głupi uśmiech.

-Jake? Skąd znasz moje imię, nie wydaję mi się żeby kiedykolwiek ci je podawał.

-Nie schlebiaj sobie, zapomniałeś kim jest mój bart?- Przecież nie powiem mu że znam jego imię bo jest cholernie przystojny i go wyszukałam na portalach społecznościowych.

Mężczyzna tylko posłał mi tajemniczy uśmiech i wrócił do ćwiczeń.

***
-O mój Boże- Usłyszałam głos mamy- Peter chodź tu szybko.

Uchyliłam jedno oko, nie chcąc narażać się na promienie słońca z samego rana, moja mama stała z przerażoną miną tuż obok mojego łóżka, patrząc na pudełeczko tabletek nasennych. Przewróciłam oczami zdając sobie sprawę z dramy jaka się za chwilę rozpocznie. Wczoraj nie mogłam zasnąć, bo Veronica znów próbowała do mnie zadzwonić, musiałam wziąć tabletkę.

-Mamo- Jęknęłam-Uspokój się.

-Viviane, o mój Boże, Peter- Krzyknęła.

Po chwili do mojego pokoju wparował przerażony tata i Chris, ze zmierzwionymi włosami. Ich wzrok od razu padł na pudełeczko, które mama trzymała w trzęsących się dłoniach.

-Viviane co to jest?- Wzrok taty był surowy i pewny.

-To nic takiego-Powiedziałam-Naprawdę.

-To tabletki nasenne Viviane-Tato odkryłeś Amerykę.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz