Rozdział 28

2.1K 83 9
                                    

Dom to miejsce, w którym czujemy się najlepiej, które sprawia że czujemy ciepło na myśl o powrocie do domu i po ciężkim dniu tylko o tym marzymy. Od kiedy wyjechałam do Hollywoodu nie mogę jednak powiedzieć gdzie jest mój dom, gdzie czuję się najbezpieczniej. Gdy nagrywaliśmy serial mieszkałam praktycznie co miesiąc gdzie indziej, w hotelach, przyczepach, które były przegotowane dla każdego aktora i mimo pozorów były bardzo ładne i wygodne, w swoim własnym mieszkaniu w ciągu roku bywałam bardzo rzadko, jednak zawsze się cieszyłam gdy do niego wracałam. Teraz nie czuję poprzedniego szczęścia, gdy wracam do mieszkania w centrum Los Angeles, czuje raczej przytłoczenie wszystkim co się dzieję. Benington już dawno przestawałam uważać za swój dom, czuję się tu jakbym przyjechała w gości i została bardzo długo.

Stojąc właśnie na marmurowych stopniach przed dużymi, białymi drzwiami domu moich rodziców nie czułam, że przepełnia mnie szczęście, czy ciepło na myśl o tym, że zaraz znajdę się w swoim pokoju, ze swoją rodziną. Nie wiem gdzie jest mój dom, gdzie czuję ciepło w sercu na myśl o powrocie do domu. Wzięłam głęboki wdech i nacisnęłam klamkę, w domu panowała cisza jak makiem zasiał, na co odetchnęłam z ulgą. Zdjęłam płaszcz i powiesiłam go w garderobie, weszłam do kuchni, ale tam też nikogo nie było. Cały dom był pusty, nie było nawet nikogo ze służby.

Pewnie wszyscy wyszli na miasto, albo poszli w gości, chociaż nie sądzę że w tygodniu gdzieś by poszli, w końcu jest wtorek. Weszłam do pokoju i odłożyłam swoje rzeczy, rozejrzałam się po pomieszczeniu lekko się krzywiąc, urządzałam ten pokój, gdy byłam znacznie młodsza i teraz jasne, gołe ściany pozbawione wcześniejszych zdjęć, wyglądały dość przygnębiająco. Odsunęłam biurko od jednej ze ścian i wyciągnęłam z górnej półki szafy duże, drewniane pudło, pobrudzone farbami. W pudle przechowywałam swoje stare farby, pędzle i inne bibeloty do malowania. Przez chwilę patrzyłam na ścianę, aż zdecydowałam się co chce namalować. Nalałam na paletę ciemną, różową farbę i wzięłam duży pędzel. Moje ruchy były dość zamaszyste i niezbyt precyzyjne, ale mnie to nie obchodziło chciałam po prostu zakryć nagość ścian. Po chwili na ścianie pojawił się zarys dużego kwiata w kolorze bordowo różowym, nie wiem czemu wybrałam akurat te kolory nie były one dość jasne ani radosne, odzwierciedlały to co czułam od dłuższego czasu, moja paleta składała się głównie z ciemnych kolorów i nawet przebłysk bieli nie były w stanie rozjaśnić malowidła powstającego na ścianie mojego pokoju. Po tym jak największy kwiat był już gotowy zabrałam się za kolejnego, nieco mniejszego w kolorze granatowym, przez głośno grającą muzykę, którą włączyłam w miedzy czasie nie slyszałam gdy rodzicie wrócili do domu i Chris wparował jak burza do mojego pokoju.

-Viviane ty idiotko, co ty tu robisz?

-Mieszkam - Powiedziałam patrząc na niego z ukosa.

-Dlaczego wracasz bez zapowiedzi i jakby nigdy co malujesz ściany?- Wymachiwał tak mocno rękoma, że bałam się że coś strąci- Czekaj, dlaczego malujesz ściany?

-Chris przestań- Powiedziałam czując jak moja głowa zaczyna pękać od jego paplaniny- Czy rodzice..

-Doigrałaś się młoda damo- Usłyszanym zanim zdążyłam dokończyć zdanie.

***

Siedziałam na kanapie skubiąc skórki od paznokci i nerwowo podrygując nogą w czasie gdy mój tata robił mi bardzo, bardzo długi wykład na temat mojego zachowania, które było nieodpowiedzialne, niestosowne, dziecinne, upokarzające, niemądre, bezrozumne, bezmyślne oraz wiele innych epitetów, których znaczenia połowy nie znam i nie jestem w stanie spamiętać.

-Viviane nie wiem już jak z tobą postępować- Mama ukryła twarz w rękach.

-Ja..-Zaczęłam ale nie wiedziałam do końca co mam powiedzieć- Przepraszam- Jęknęłam.

Love affairOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz