Prolog

2.6K 259 29
                                    

Pamiętacie "Historię na bardzo złe dni"? Ten krótki fragment, który opublikowałam tu w 2017  roku? Przyznam, że ta książka jest już gotowa i zamierzam się nią z Wami podzielić (przynajmniej do pewnego stopnia!). W pierwszym tygodniu wstawię trzy rozdziały i zobaczę, jak Wam się podoba. Potem będę publikować 1-2 rozdziały tygodniowo. Uwaga! Ta opowieść jest smutna, mroczna i kierowana do odbiorców 18+. Ciekawie jest do Was wrócić! Będę wdzięczna za feedback i komentarze.

_______________________________

Było po ósmej wieczorem, gdy Anthony Hill zapukał do drzwi domu swojego starszego brata Richarda. Alice przywitała go szerokim uśmiechem, za którym kryła się nutka fałszu. Szwagierka przyjaźniła się z jego byłą żoną i przebywając w jej towarzystwie, Tony zawsze uważał, aby trzymać język za zębami. Lubiła zadawać za dużo pytań, a następnie wybierać skrawki jego odpowiedzi, umiejętnie je splatać i przekazywać dalej, tak, aby stworzyły porywające historie, gorszące wszystkie koleżanki. Nie chcąc prowokować konfliktów, mężczyzna nigdy nie poruszył tego tematu z bratem. W głębi duszy uważał jego żonę za kobietę prostą i nieszkodliwą. W tym przekonaniu utwierdzał go fakt, że nawet sam Richard traktował ją pobłażliwe. Gdyby było inaczej, to właśnie jej zwierzałby się ze wszystkich szczegółów tego paskudnego śledztwa. Niczego nieświadoma Alice stała jednak w zadbanym korytarzu, ubrana w puchowy, różowy szlafrok z miną tak beztroską, że niemalże groteskową. Tony nie miał cienia wątpliwości, iż nie wiedziała niczego o stosie akt i zdjęć dowodów, które właśnie piętrzyły się na biurku jej męża.

— Cześć, Tony. Wejdź. — Odruchowo ugniotła dłonią sztywne od lakieru jasne włosy — Rick czeka na ciebie w gabinecie. Nim do niego pójdziesz, może skosztujesz mojej popisowej szarlotki? Albo zaniosę wam po kawałku do pokoju? — zaproponowała.

— Dziękuję, ale może innym razem. Nie będę cię fatygować. — Odwiesił czarny płaszcz na wieszaku w przedpokoju.

Dom państwa Hillów był bardzo zadbany, co zauważyłby przeciętny obserwator, stojąc jeszcze przed terenem posesji. Trawnik był zawsze przystrzyżony, furtka naoliwiona, a na drzwiach wejściowych i ganku stały ozdoby dopasowane do konkretnej pory roku lub święta — od lampek choinkowych, przez dodatki z elementem amerykańskiej flagi, po rozmaite wieńce. Alice nie zdążyła jeszcze wymienić ozdób halloweenowych na klasyczne jesienne, o czym świadczyła, chociażby kiczowata naklejka z wizerunkiem ducha, przyklejona na szybie białych drzwi wejściowych. Tony skierował się w górę po wyłożonych miękkim dywanem schodach. Posłał nienawistne spojrzenie porcelanowym pudlom, stojącym na niskim stoliku w korytarzyku na piętrze. W duchu pomyślał, że Alice miała naprawdę osobliwy gust i dziwił się bratu, który pozwalał jej na dekorowanie mieszkania wedle własnego uznania. Rick zawsze powtarzał, że "nie interesuje się babskimi sprawami", ale to właśnie przez brak inicjatywy w tej kwestii został mieszkańcem lokum złożonego z nadmiaru koronkowych serwetek, kwiecistych firanek i porcelanowych figurek. Jedynym pomieszczeniem, które wyraźnie odcinało się od cukierkowego świata pani Hill, był gabinet pana Hilla. Nim Tony zapukał do ciężkich, hebanowych drzwi, spojrzał na wiszące na sąsiedniej ścianie lustro w grubych, złotych ramach. Jego twarz była wciąż gładka, a spojrzenie łagodne. Nie wyglądał na swoje trzydzieści pięć lat. Zaczesał na bok brązowe, równo przystrzyżone włosy, po czym wreszcie zawiadomił brata o swojej obecności.

— Proszę — usłyszał charakterystyczny, lekko zachrypnięty głos.

Nacisnął na klamkę i pewnym krokiem wszedł do środka. Mimo uchylonego okna, w pomieszczeniu czuć było zapach dymu papierosowego. Nad pokaźnym biurkiem z ciemnego drewna dumnie wisiały oprawione trofea i nagrody z zawodów strzeleckich Richarda oraz zdjęcia z polowań, na których pozował dumnie obok postrzelonej zwierzyny. Po prawej stronie od biurka, w mniej reprezentacyjnej części pomieszczenia znajdowała się spora tablica korkowa oraz mapa miasteczka Redfield. To właśnie na tej ścianie Rick zwykł zbierać wskazówki związane z aktualnie prowadzoną sprawą. Od wielu miesięcy skupiony był jednak na jednej, w przypadku której pojawiły się nowe poszlaki. Po raz pierwszy w swojej karierze mężczyzna nie miał najmniejszej wątpliwości, że ma do czynienia z seryjnym mordercą. "Stemplarz z Salem", grasował na terenie całego stanu Massachusetts. O jego pseudonimie zadecydował fakt, że pierwszą ofiarę znaleziono właśnie w mieście słynącym z procesu czarownic z 1692 roku. Od pół roku sprawą interesowało się jednak FBI, po tym jak jedno z ciał znaleziono na plaży w Seabrook w sąsiednim stanie New Hampshire. Jak mówił sam Richard, był to naprawdę paskudny przypadek, który "nawet jego wykańczał psychicznie". Już od progu Tony dostrzegł jednak, że Ricka nastąpiła zmiana nastroju. Nie czuł już tej okropnie przygnębiającej aury, która krążyła nad starszym o pięć lat bratem od wielu miesięcy. Na gładko ogolonej twarzy barczystego mężczyzny pojawił się nikły uśmiech. Młodszy brat zmarszczył brwi, a po chwili dostrzegł leżące na biurku dwa cygara. Dobrze wiedział, co one oznaczały.

— Mamy go — oznajmił triumfalnie Rick — Została opinia od trzeciego grafologa, ale ja nie mam najmniejszych wątpliwości.

Nie jestem jak ojciec (Historia na bardzo złe dni)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz