XVI. Incydent w samochodzie

316 37 7
                                    

Po drodze do kasy zgarnęli jeszcze dwie pary okularów przeciwsłonecznych, które przyciągnęły wzrok Hilla, plecak i czarne klapki. Frank nie zamierzał się dłużej opierać i pozwolił, by mężczyzna zapłacił za te wszystkie rzeczy, a Tony nie wyglądał na szczególnie przejętego cenami.

— Na początku myślałem, że pojedziemy do Corporation Beach, ale z tego, co czytałem, jest bardzo oblegana. Wolałbym coś bardziej kameralnego. Ludzie chwalili również  Nobscussett Beach. Tam jest spokojniej. Można popływać, porozmawiać, bez obawy, że ktoś będzie się gapił. Może pojedziemy tam? Co ty na to? Jak nam się nie spodoba, możemy wrócić do domku i pójść na plażę obok — zapytał, bacznie lustrując Francisa wzrokiem.

— Brzmi dobrze. Prawdę mówiąc, to nie przepadam za tłumami — przyznał. — Nie oznacza to jednak, że nie odwiedziłbym jakichś turystycznych, lub obleganych przez miejscowych miejsc, jeżeli ty byś miał na to ochotę. Jestem elastyczny. Dopasuje się — dodał po chwili.

Tony uśmiechnął się pod nosem, przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył z podjazdu. Ugodowość Jamesa sprawiała, że wydawał mu się jeszcze bardziej tajemniczy. Unikał odpowiedzi na pytania, co lubi i w jaki sposób chciałby spędzać czas. Niechętnie też wydawał jego pieniądze, a Tony uznał to za dobry znak. Może naprawdę szukał przede wszystkim towarzystwa, ale w obecnej sytuacji nie mógł pozwolić sobie na randki w droższych miejscach?

Podczas drogi praktycznie nie rozmawiali, wciąż było trochę dziwnie i niezręcznie. Frank wlepił wzrok w szybę. Próbował odciągnąć wszystkie niepokojące myśli i postarać się czerpać radość z chwili. Po drodze mijali malownicze, zadbane osiedla. Równo przystrzyżone trawniki aż raziły w oczy swoją soczystą zielenią, a amerykańskie flagi powiewały dumnie wywieszone obok dużych domów z białymi balustradami. Nie było obskurnych stacji benzynowych, zardzewiałych śmietników i tanich barów, przypominających blaszane baraki. Tu wszystko miało swój porządek. Anthony zaparkował samochód przy barierce obok szarego vana z logo jakiejś firmy.

— To miejsce wygląda trochę inaczej, niż wtedy, kiedy byłem tu ostatnio. Widzę, że z tych domków jest sporo prywatnych zejść na plażę. Mam nadzieję, że nie wejdziemy przypadkiem na teren czyjejś posesji — przyznał.

— Czyli ludzie chwalili to miejsce, czy byłeś tu już poprzednio? — zapytał Frank, spoglądając mu prosto w oczy.

Tony przygryzł wargę w geście zakłopotania. Ten chłopak naprawdę zwracał uwagę na to, co się do niego mówiło.

— Ktoś tu mnie łapie za słówka — uśmiechnął się.

— Przeszkadza ci to?

— Przyniosę krem, a ty zdejmij koszulkę. Muszę posmarować ci filtrem te znamiona — odpowiedział, ignorując jego pytanie.

Gdy A. wysiadł z samochodu, by przynieść zakupy z bagażnika, Frank przeklął pod nosem. Wspominał mu o znamionach, aby nie wziął ich za jakieś zaraźliwie świństwo. Nie chciał, aby były dotykane i  oglądane z bliska. Zdjął z siebie szarą okropną koszulę i zwiniął ją mocno, dociskając do torsu. Nie dbał już o to, czy będzie zmięta. Do końca pobytu miał zamiar nosić bluzki, które kupił mu A. Obrócił się tyłem do siedzenia kierowcy i cierpliwie czekał, aż mężczyzna wróci. Szalenie go to krępowało. Spuścił wzrok i dopiero wtedy zwrócił uwagę na naklejkę przyklejoną do drzwiczek od schowka. Czerwona tabletka na czarnym tle i tajemniczy biały napis "I took the red pill". W pierwszej chwili ten obrazek skojarzył mu się z ecstasy i jego nocą ze Scottem w Salem. To nie pasowało mu jednak do Tony'ego, a nie chciał obarczać go masą prywatnych pytań.

— Widzę, że jesteś gotowy. Zdążyłeś się stęsknić? — zapytał mężczyzna, siadając obok i przymykając drzwi.

Chłopak mu nie odpowiedział. Szyby w pojeździe były przyciemniane, dzięki czemu czuł się swobodnie. Nim Frank zdążył odpowiedzieć, poczuł delikatny dotyk męskiej dłoni. Tony bardzo delikatnie przejechał palcami po wystającym kręgosłupie. Niepokoił go fakt, że chłopak był tak szczupły. Otworzył tubkę z kremem i wycisnął niewielką ilość na rękę. Biały, gęsty płyn miał delikatny, przyjemny zapach.

Nie jestem jak ojciec (Historia na bardzo złe dni)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz