Problemy cz. I

723 49 7
                                    


Narrator

Nadchodził wieczór. Na paryskich uliczkach już zapalono lampy. Słońce zaczęło leniwie opadać za horyzont pozostawiając na niebie pomarańczowy odcień po swojej obecności, a zdeskoncentrowany blondyn wciąż siedział wgapiony w pewne czarne pudełko pozostawione jakieś 5 godzin temu przez kłamliwą dziewczynę.

Chciał je wziąć, to było widać, ale nie wiadomo dlaczego się powstrzymywał. Czyżby to strach? A może wyrzuty sumienia. Może myślał, że nie będzie w stanie spojrzeć małemu stworkowi w oczy nie móc przestać płakać.

Siedział i wpatrywał się w ową rzecz jeszcze długo i zapewne robiłby to jeszcze dłużej gdyby nie kelnerka:

-Przepraszam Pana. - Zwróciła się do niego uprzejmie.

-Tak?- Nareszcie spojrzał na kogoś innego.

-Czy mógłby Pan opuścić lokal? Zamykam za minutę, bo muszę pojechać do domu do chorego synka, a został sam z babcią.- Próbowała usprawiedliwić się pracowniczka.

-Ależ oczywiście. Przepraszam, że zabrałem pani czas.- Powiedział chowając pudełko do kieszeni.

-Nic się nie stało. Do widzenia.-Uśmiechnęła się.

-Do widzenia.-Odpowiedział i wyszedł.

Wsiadł do swojego samochodu i wyciągnął  szary pierścień z pudełka,który kiedyś zapewniał mu szczęście i wolność. Bił się w myślach, czy go założyć czy nie.

Musiał przyznać, że cholernie się bał jak jeszcze nigdy nawet na misjach. Ostatecznie jednak odłożył go z powrotem na miejsce.

Zwolnił hamulec i ruszył prosto pod dom pewnego staruszka. Myślał, że prędko się tam nie pojawi, ale widocznie się mylił.

W tym samym czasie martwiąca się o niego Marinette dzwoniła do niego dwudziesty raz z rzędu. Chodziła szybko po salonie nerwowo ściskając swojego samsunga przy uchu.

Niestety ponownie włączyła się poczta głosowa. Zrezygnowana pani Agrese odłożyła komórkę na blat ławy i poszła na górę utulić do snu Emmę. Chwyciła ją za rączkę i siedziała wpatrując się w nią.

Perspektywa Marinette

Jezu jak ja się o niego martwię ,dochodzi już 22:00, a jego wciąż nie ma. Gdzie on się podziewa?

Przecież ma rodzinę, córkę powinien dbać o siebie i o nas, a nie włóczyć się nocą po mieście. Powinien to wszystko doceniać i być tu z nami teraz...

Spojrzałam na twarz Emmy .Tę piękną, spokojną twarz która pogrążona była w błogim spokoju snu. Była tak podobna do swojego ojca. Krótkie blond włoski, oliwkowa cera i szmaragdowe oczka ukryte pod powiekami, w każdym calu idealna jak Adrien...

Wstałam i przykryłam ją kocykiem, by było jej ciepło. Postanowiłam wyjść przed drzwi frontowe, by sprawdzić czy nie przyjechał.

Nie było go ani przed drzwiami, ani jego samochodu na parkingu, ale za to w skrzynce pocztowej coś było. Czyżby listonosz pracował także w nocy? Przecież sprawdzałam rano pocztę.No cóż, może rano coś zostawiłam w skrzynce.

Wyjęłam białą kopertę zaadresowaną do mnie i wróciłam do salonu. Usiadłam na sofie i rozerwałam kawałek papieru. To co tam znalazłam zmroziło mnie do granic możliwości.

Z każdym czytanym słowem słone łzy ciekły mi z oczu coraz bardziej. Najgorsze ze wszystkiego okazało się być zdjęcie. Nie wiem czy po tym co zobaczyłam będę mu w stanie wybaczyć i kiedykolwiek zaufać... 

Narrator

W ciągu gdy Marinette topiła się już prawie w swoich łzach jej mąż dopiero dojechał pod dom Mistrza Fu. Jak szybko tylko mógł podbiegł i zapukał.

Nie usłyszawszy całkowicie nic wszedł.Drzwi były otwarte. To co tam zastał całkowicie go zaskoczyło. Wszystko było opustoszałe. Żadnych mebli, dywanów, obrazów. Na pustej ścianie wisiała tylko mała biała karteczka widocznie skierowana do niego.

Czarny Kocie,

Jeżeli zmieniłeś zdanie dobrze wiesz co robić z tym pudełkiem. Zapewne zastanawiasz się dlaczego nic tu nie ma... Spokojnie nie myśl długo o tym wszystko wróci do normy w swoim czasie... Wyczekuj go....

                                                                                                          Fu

Blondyn całkowicie nie miał pojęcia co robić. Z tekstu napisanego przez Mistrza wynikało, że zostawił tutaj miraculum razem z karteczką, a widocznie Lila lub ktoś inny zabrał to i przekazał jej,  ona natomiast dała to mnie. Ale jednak wszystko wskazywało na kłamliwą brunetkę.

Perspektywa Adriena

Skoro wiedziała, że  trzeba to przekazać mnie oznaczało to tylko jedno....

Ona dobrze wie kim byłem i może zrobić z tym fantem co tylko chce... 

Pod wpływem impulsu wyciągnołem pudełeczko i wsunąłem na palec srebrny pierścień. Szybko dobiegł mnie odgłos ziewania...

-Witaj ponownie Plagg. Będę potrzebował twojej pomocy.- Byłem stanowczy i przerażony.

-Hej dzieciaku. Nie mów mi tylko, że znowu wpakowałeś się w jakieś bagno. -Stworek posłał przeżywające spojrzenie Adrienowi.

-Na to wychodzi Plagg, na to wychodzi...- Pokręciłem głową w zamysleniu.

-A teraz wysuwaj pazury!

C.D.N.

 








Pamięć powoli powraca...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz