Powrót cz1

1.1K 98 20
                                    

Perspektywa Adriena

Dowiedziałem się o niej wielu ciekawych rzeczy i podczas tej godziny zdążyliśmy całkiem dobrze się poznać, ale wciąż dręczyło mnie jedno pytanie, na które wciąż nie udzieliła mi odpowiedzi, więc postanowiłem sam ją o to zapytać:

-Mari, dlaczego ty chciałaś skoczyć z wieży Eiffla? Czyżbyś miała popełnić samobójstwo?-spytałem.

Na pierwszy rzut oka widać było, że zszokowałem ją tym pytaniem. Co chwilę otwierała i zamykała buzię nie mogąc wypowiedzieć ani jednego słowa. Wyglądała wtedy całkiem jak ryba i mimowolnie cicho się zaśmiałem.

Może nie powinienem jej o to pytać,a co jeśli ją tym w jakiś sposób uraziłem....och Adrien jakim ty jesteś idiotą, oczywiście że na sto procent ją skrzywdziłem, przecież od 15 minut się nie odzywa, tylko wlepia swój nieobecny wzrok w ścianę...jestem potworem...skrzywdziłem moją księżniczkę...
W końcu odważyłem się odezwać:

-Księżniczko, jeżeli nie chcesz nie musisz mi odpowiadać.-powiedziałem do niej czule.

-Nie ,powinnam raczej komuś powiedzieć, tylko błagam nie zostaw, mnie po tym co usłyszysz.-odpowiedziała błagalnie.

-My Lady ja nigdy cię nie zostawię, zawsze będę przy tobie.-szepnąłem jej do ucha całując później w czoło, na co słodko się zarumieniła.

Więc, dobrze. Kierowałam się wtedy moimi uczuciami. Przez to, że Chloe mnie upokorzyła, rodzice zginęli, a później jeszcze ten gościu w zaułku zrobił to co zrobił sprawiło, że napisałam listę na mój "ostatni" dzień, a mianowicie:

1.Zrobić na lekcji coś czego nigdy nie spodziewał się nauczyciel.

2.Tak dokopać Chloe, że się po płacze.

3.Pożegnać się ze wszystkimi ważnymi dla mnie osobami.

4.Przeżyć pierwszy i za razem ostatni pocałunek w moim życiu.

5.Przeżyć ten ostatni dzień najlepiej jak można - zaszaleć .

I jak tylko wykonałam wszystkie podpunkty na niej przystąpiłam do mojego głównego celu, czyli tak zwanego "samobójstwa", tylko ktoś mi w nim przeszkodził, w sumie to dobrze, bo popełniłabym największy błąd swojego życia, ale kto to był?

Adrien ty tam byłeś. Wiesz kto mnie uratował? -przysłuchiwałem jej się uważnie i dopiero po jakimś czasie zrozumiałem, że zadała mi pytanie.

Tylko co ja mam jej niby powiedzieć coś w stylu "Marinette to ja cię uratowałem, tylko wcześniej jeszcze zamieniłem się w super bohatera czarnego kota i za tobą wyskoczyłem" brzmi idiotycznie prawda?....no trudno trzeba będzie niestety naściemniać mojej księżniczce...dlaczego ja to muszę robić...

-Nie widziałem dokładnie jego twarzy My Lady. Ale mogę ci powiedzieć, że uratował cię jakiś gościu w czarnym lateksie, uszach i kocim ogonie. Prawdopodobnie był to nowy bohater naszego miasta "Czarny Kot". Ale co tam dalej o nim. Marinette, masz mi obiecać, że już nigdy,ale to nigdy, nigdy nie będziesz chciała popełnić takiej głupoty bez konsultacji ze mną. Dobrze?-położyłem ręce na jej ramionach i spojrzałem w oczy.

-Dobrze, obiecuję ci Adrien. -odpowiedziała i się do mnie przytuliła. Trwaliśmy w swoich objęciach dobre dwie godziny...czułem się przy niej wyjątkowo...miałem gdzieś to, że ojciec będzie wściekły i pewnie zamknie mnie w pokoju na tydzień, bo przecież moja kropeczka jest sto razy ważniejsza od niego.

Po jakimś czasie zrobiłem się senny, spojrzałem na zegarek, no, w końcu jest już dobrze po 22:00 i dopiero wtedy zorientowałem się, że My Lady zasnęła wtulona w mój tors...o jak ona słodko śpi...

Wziąłem ją delikatnie na ręce, zaniosłem do jej łóżka, przykryłem kocem, a później sam położyłem się obok niej. Początkowo myślałem, że może warto by było przebrać ją w pieżamę, ale szybko zrezygnowałem z tego pomysłu bo zapewne rano bym za to od niej dostał...

Przytuliłem się do niej i szepnąłem jej jeszcze cicho przed snem do ucha "Dobranoc Księżniczko" po czym odpłynąłem w objęcia Morfeusza...

Perspektywa Marinette

Adrien był taki delikatny, przystojny, romantyczny normalnie ideał.., gdyby tylko wiedział, że ja tylko udawałam, że śpię, ale to tylko dlatego bo chciałam żeby przy mnie został, by był przy mnie, czy to złe? Ja uważam że nie...Położył mnie na łóżku, przykrył kocykiem...Aww jaki on opiekuńczy...i położył się koło mnie szepcząc do ucha ciche "Dobranoc Księżniczko" po którym przeszły mnie przyjemne dreszcze...zasnęłam....

--------------------------------------------------------------------------------------
Po pierwsze chciałbym przeprosić was za tak długą nieobecność,która spowodowana była brakiem weny.Przez te ostatnie dni miałam ogromną blokadę...nic nie mogłam napisać...po prostu masakra...mam nadzieję że mi to wybaczcie...😔😦

A po drugie dziękuję za tak duże zainteresowanie tą jak i innymi moimi książkami...jesteście cudowni😄😊😀...kocham was...😍Do napisania....😘😙


Pamięć powoli powraca...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz