Nowy początek cz.I

819 51 14
                                    

Narrator

Słońce wyszło zza horyzontu ukazując swe piękne i ciepłe oblicze wszystkim domownikom,  którzy mimo wczesnej pory dawno byli już na nogach. Dwuletnia Emma żwawo raczkowała słodko gaworząc, Adrien przeglądał media społecznościowe na swoim tablecie, a Marinette przygotowywała dla wszystkich pyszne śniadanie.

Dzień zapowiadał się dobrze, nawet bardzo dobrze i taki w większości był na razie, poza jednym, małym, nieprzyjemnym incydentem, który spowodował, że nikt nie był już tak szczęśliwy jak dotychczas. 

-Chodźcie do stołu kochani! -Zawołała po pewnym czasie uśmiechnięta pani domu. Zawtórowały jej głośne okrzyki męża i pisk Emmy.

Blondyn wziął na ręce swoją ukochaną córeczkę i posadził ją na specjalnym krzesełku po czym sam usiadł i zaczął jeść wcześniej przygotowane, świeże naleśniki.

Marinette natomiast czekała najgorsza, ale i jednocześnie najzabawniejsza robota, a mianowicie karmienie Emmy, która apetyt niestety odziedziczyła po matce.

Granatowłosa wzięła drżącą ręką ulubioną łyżkę małej i nałożyła na nią sporą ilość zmiksowanych bananów. Oczywiście stało się to co zwykle, a mówiąc "to co zwykle" mam na myśli oplucie twarzy Marinette przez Emmę  owocową papką. Codzienność...

Adrien jak zwykle patrzył na to wszystko z rozbawieniem w czasie gdy jego żona a pewnością wyklinała w swojej głowie pomysł zrobienia tego musu owocowego. Nie dość, że był brudzący i nie chciał się zmywać z ubrań to w dodatku bardzo się kleił.

-Co cię tak bawi?! Skoro to takie śmieszne to może sam raczyłbyś się tutaj pofatygować i nakarmić naszą córkę?!-Krzyknęła zirytowana.

-Nie ma sprawy kochanie. -Wstał, pocałował swoją żonę w policzek i zabrał z jej ręki łyżeczkę.

Największym problemem jakiego Marinette nie mogła zrozumieć było to, że gdy Emma była karmiona przez zielonookiego jadła wszystko ze smakiem, a gdy tylko on na chwilę od niej odszedł, zaczynała rzucać jedzeniem we wszystkie strony świata. Granatowłosa wiedziała więc na razie, że gdyby nie Adrien to ich córka zapewne umarłaby z głodu.

Około godziny 09:00 nikogo nie było już w domu. Jako pierwsza z mieszkania ulotniła się Marinette wraz z Emmą, którą musiała odwieźć do żłobka, by później pojechać do pracy. Wreszcie udało jej się spełnić swoje marzenia o pracy jako projektantka i sprawia jej to przyjemność. W czasie gdy granatowłosa była w drodze do swojego biura jej mąż dopiero opuścił podjazd ich domu.

To już dwa lata od kiedy zostawił Plagga. Jak widać czad szybko leci, a ludzie i tak z jego biegiem wciąż nie potrafią zapomnieć. Bo o ważnych dla nas rzeczach oraz osobach się tak łatwo niezapomina.

Przyszedł do niego ostanio tajemniczy list, niepodpisany, anonimowy. Normalnie pewnieby  go wyrzucił tak jak wszystkie inne, które do niego przychodzą, ale ten był jakiś inny. Napisany przez niejakiego; "Niezapowiedzianego", więc blondyn myśląc, że to jest pseudonim Mistrza Fu, który wzywa go, by pełnił funkcję obrońcy Paryża. Bez namysłu postanowił pojechać pod wskazany adres.

Drogi Adrienie,

Spotkajmy się dzisiaj w restauracji "Grand Cafèe" o 10:00. Mam do Ciebie ważną sprawę. Pozdrawiam.

Niezapowiedziany


Był już na miejscu. Zapanował swoje białe Audi i wszedł do środka zajmując przypadkowy stolik obok okna. W lokalu pojawiła się też pewna brązowooka  kobieta o długich kasztanowych włosach, która niepostrzeżenie przysiadła się do niego tak, że nawet tego niezauważył.

-Witaj Adiś! Cieszę się, że jednak przyszedłeś! - Pisnęła z podekscytowania.

Zdziwiony Adrien widząc, że to jednak nie jest ta osoba, którą chciał spotkać próbował się oddalić lecz nachalna dziewczyna mu to uniwmożliwiła :

-A ty gdzie uciekasz kochaniutki? Siadaj. Mam ci coś ważnego do przekazania. - Narzuciła się.

-No dobrze. Tylko streszczaj się Lila...

C.D.N.

Pamięć powoli powraca...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz