Rozdział 22

80 7 1
                                    

*Lisa*

Jestem w pokoju Julii i pomagam się jej spakować do wyjazdu.
- Musicie jechać z Simonem ? - zapytałam chowając jej bluzki do walizki. Julia spojrzała na mnie z góry. Trzymała w ręku wieszaki z swoimi sukienkami.
- Tak, mój dziadek jest chory i chyba nie zostało mu dużo czasu. Poprostu ja i Simon chcielibyśmy się z nim pożegnać.-powiedziała i wrzuciła sukienki do swojej obszernej czarnej walizki.
- Rozumiem. Tylko tak mi troche smutno, najpierw zaginięcie Diany, teraz wasz wyjazd. Wszyscy powoli mnie opuszczacie - mruknęłam, wstając z podłogi. Julia zrobiła zatroskaną mine, zamknęła klape walizki i do mnie podeszła.
- My cię nie opuszczamy. Nie długo wrócimy, szybko minie -powiedziała i mnie przytuliła.
- Zostawiacie mnie z Andym -dodałam, a ona westchnęła i się cofła o krok odemnie. Jednak nadal trzymała mnie za ramiona.
- Andy nie jest taki zły, niegniewaj się na niego za mnie. To moja robota, ciebie nawet lubi. -powiedziała z uśmiechem. Na co sama się uśmiechnęłam.
-Jesteś tak uważasz-odpowiedziałam na odchodne i ktoś zapukał do drzwi. Po chwili do pokoju weszedł Simon. Uśmiechnął się do mnie.
- Cześć Lisa, Julia samochód już na nas czeka. Musisz się pośpieszyć-powiedział Simon
-Już?-zapytałam z niedowierzaniem. Patrzyłam to na Simona to na Julie.
-Ja też myślałam, że samochód będzie później. No nic narazie Lisa-powiedziała i pocałował mnie w oba policzki na pożegnanie, jak to miała w zwyczaju moja macoch. Zrobiłam grymas na co blondynka się zaśmiała i odwróciła aby zamknąć walizke. Podeszłam do Simona i go przytuliłam.
- Miłej podróży. Uważajcie na siebie-powiedziałam, a on mnie objął.
-Ty również-powiedział z uśmiechem i zmierzwił mi włosy.
-Ejj-jękłam i je poprawiłam.-No to narazie-dodałam i poszłam. Nie chce ich odprowadzać, bo jeszcze się rozpłacze jak dzieciak. Ruszyłam w strone swojego pokoju.
- A wy małolaty nie macie nic innego do roboty, niż szlajanie się w tą i spowrotem po tych korytarzach?- Aż podskoczyłam gdy usłyszałam głos opieuna internatu Wiktora. Odwróciłam się do niego, mógłby z takim wyglądem i głosem robić kariere jako aktor do roli w horrorach.
-Dzieńdobry prosze pana, chyba po to są korytarze by za ich pomocą się przemieszczać z punktu A do punktu B, a że to jest część damska to pan spotyka mnóstwo małolat-powiedziałam, a on spojrzał na mnie uważniej swoimi ciemnymi błyszczącymi oczami, jak u ptaka.
-Lepiej idź gdzie miałaś zamiar-warknął lekko poirytowany. Ja natomiast odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju.

*Demetria*

Od kilku dni chodzą mi po głowie słowa Magnusa "Nie ufaj Rafaelowi, za żadne skarby. Oni ci robi pranie mózgu. Niedługo zrozumiesz..."

Ale co? Kiedy ja to zrozumiem? Co tu się dzieje? Komu moge zaufać? Tyle mam pytań, a nikogo by mi to wszystko wyjaśnił. Jestem wraz z Juliet na zakupach, w jakimś napewno pobliskim centrum handlowym. Wygląda to tak, jakby Juliet oszalała, gdyż śmiertelnicy mnie nie widzą. Więc to ona nasi moje zakupy i robi wszystko, by nic nie wyglądało jakby lewitowało. Z zamyślenia wyrwało mnie szturchnięcie w ramie.
-Ziemia do Demi, coś ty taka zamyślona?-zapytała się mnie, a ludzie wokół nas się na nią spojrzeli.
-Mają cię za wariatke-powiedziałam, a Juliet wzruszyła ramionami.
-To tylko śmiertelnicy. Spokojnie, z czasem się przyzwyczaisz i będziesz miała gdzieś, co oni o tobie myślą.-powiedziała i złapała mnie pod ręke.
-Najpierw to oni powinni mnie widzieć. Juliet, gdzie ty mnie ciągnies, do cholery?-zapytałam patrząc na witryne sklepu z bielizną. Blondynka tylko przewróciła oczami.
-Nie mogę ci kupywać bezprzerwy bielizny na oko. No dalej. Raz,dwa i będzie po krzyku-zaciągneła mnie do sklepu, mimo mojej krępacji tym miejscem. Kupiłyśmy dziesięć kąpletów, w których wedłóg Juliet będe świetnie wyglądać i w końcu z tamtąd wyszliśmy.
-Tylko spróbuj je mieszać-powiedziała z uśmiechem, a ja przewróciłam oczami.
-Przynajmnie spodobam się Rafaelowi-zachichotałam "Nie ufaj mu..."

Tym razem obudziła się moja podświadomość. Odrazu zepsułi się humor, czego Juliet nie zauważyła.
-Napewno, chyba mamy wszystko. Możemy wracać, głodna jestem. Może wpadniemy do "Upadłego"?-zapytała, ma namyśli ten obskurny bar, ale jedzenie jest tam dobre.
-Zgoda-skiwnęłam głową i ta skręciła ciągnąc mnie za ramie w korytarz prowadzący do wyjścia ewakuacyjnego. Otworzyła bez problemu drzwi i po chwili byłyśmy w tym obrzydliwym miejscu. Nic się tu nie zmienia, no może jest troche bardziej czysto, niż jak byłam tu za pierwszym razem. Przy jednym z stolików siedział Ashley, Max i Dake, któży mieszkają w pałacu Rafaela. Oprócz nich prswie nikogo nie było. Tylo całująca się para siedząc na kanapie w końcie lokalu i ciemnowłosy mężczyzna siedzący przy barze... Zaraz.
-Wiesz co Juliet, ty usiądz z chłopakami ja zaraz przyjde. Zamówie nam jedzenie. Co chcesz?-zapytałam i na nią spojrzałam.
-Dobra, to ja chce lazanie i kawe-powiedziała i już pobiegła do swojego chłopaka. Rzuciła nasze zakupy na stolik obok. Ja poszłam do baru i usiadłam obok Magnusa.
-Nowa przyjaciółka?-zapytał z kpiną pijąc whisky z lodem.
-Nie za wcześnie na alkochol?-zapytałam w odpowiedzi. Spojrzał na mnie kocimi oczami i wskazał na mnie palcem.
-Słuszna uwaga, wedłóg mnie jest zawsze czas na wszystko. Widze, że coś cię trapi młoda upadła-powiedział, a ja spojrzałam przez ramie na reszte. Gapią się na nas.
-Mamy widownie, no cóż-powiedział i przesunął ręką po starym blacie i ją zabrał, a obok mnie leżała brokatowa jego wizytówka. Przykryłam ją dłonią i wsunęłam do kieszeni spodni. Wtedy z kuchni wyszedł Zykfryd-Co podać?-zapytał dość melodycznym głosem, którego po jego wyglądzie bym się nie spodziewała. Spojrzałam w bok i Magnusa już nie było. Spojrzałam na otyłego mężczyzne.
-Poprosze lazanie i kawe dla Juliet, a dla mnie tylko latte.-powiedziałam i poszłam usiąść do stolika.
-Skąd znasz Magnusa?-zapytał Max jest wysokim barczystym ciemnoskórym mężczyzną, o tak samo jasnych włosach jak moich, miłych oczach i przyjemnym uśmiechu.
-Rafael go wezwał, gdy cały czas spałam. Pomógł mi, więc chciałam mu podziękować-powiedziałam i Ashley skiwnął głową.
-To prawda widziałem go-przyznał, chyba mi nie ufają. Uśmiechnęłam się do niego lekko i przyszło nasze zamówienie. Będe musiała się z nim jakoś spotkać.

*Andy*

Julia i Simon już wyjechali, więc sam zostałem. Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale pilnowanie Lisy i mieć zarazem oko na Wiktora, to nie łatwe zadanie. Przyszedłem zobaczyć co z Lisą. Zapukałem do dawnego pokoju Diany i Lisa otworzyła drzwi, gdy tylko mnie zobaczyła odrazu je zatrzasneła. Znów zapukałem.
-Nie chce z tobą rozmawiać-zamknęła drzwi od środka na kluczyk. Zajebiście.
-Jak chcesz!-warknąłem i sobie poszłem. Przez Julke, narobiłem sobie problemów z Lisą. Ruszyłem w strone biblioteki i cofłem się za zakręt kiedy zobaczyłem Wiktora wychodzącego z czarnym workiem przewieszonym przez ramie z biblioteki. Zrzucił wór z pleców na ziemie i nie miło plasneło. Oby nie było to to, o czym myśle. Zamknął drzwi, zarzucił wór na plecy i ruszył w moją strone. Cholera. Wbiegłem szybko do pobliskiego pokoju i usłyszałem pisk dziewczyn. Zostawiłem uchylone drzwi, by widzieć kiedy Wiktor wyjdzie przez drzwi na plac. Odczekałem jeszcze chwile, a potem ruszyłem za nim.

*************

Hej, cześć, dzieńdobry. W końcu jest rozdział. W końcu coś dodałam, wow.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 08, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gdzie anioł nie może,tam diabeł pomoże.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz