Rozdział 21:

125 17 1
                                    

*Julia*

Obudziło mnie szarpanie za ramiona. Nie znosiłam tego! Moja mama zawsze budziła  mnie w ten sposób, gdy budzik i jej słowa nie dawały rezultatu. Chyba nie muszę wspominać, jak często to się zdarzało?
- Mamo, jeszcze 5 minut... Zaraz wstanę, obiecuję - mruknęłam na odchodne i przewróciłam się w drugą stronę, zakrywając głowę poduszką.
- Julia, znowu zaspałyśmy! Mamy znów skłamać naszej wychowawczyni, że uczyłyśmy się  do późna?! - zapytała, moim zdaniem, za bardzo przerażona tym faktem, Lisa. Podniosłam poduszkę i obróciłam się na plecy. Sama dopiero co wstała, ale narzekała na mnie.
- Coś się wymyśli, nie panikuj! Jak coś opuścimy dopiero drugi dzień, spokojnie. - Przetarłam oczy. Na rękach został mi tusz do rzęs, cholera.
Mina mojej przyjaciółki wskazywała na to, że musiałam wyglądać jak panda.  Zauważając  to, spiorunowałam ją wzrokiem. Jakoś się opanowała.
- Po prostu nie chcę, by tata się dowiedział, że bez powodu opuszczam szkołę. On dobrze wie, że ja dość rzadko choruję  - przyznała.  Odruchowo spojrzała na mój telefon, który znajdował się  na szafce nocnej. - Aha. Powinnaś zmienić dzwonek, ten jest bardzo  irytujący  - dodała i podeszła do swojej szafy. Następnie zaczęła w niej grzebać, natomiast ja sięgnęłam po swój telefon.
27 smsów i 12 nieodebranych połączeń od Simona. Musiało stać się coś ważnego.
- Proszę. - Położyła mi w nogach koszulke z długim rękawem w kolorze khaki i dżinsy na przebranie. - Myślę, że w to powinnaś się zmieścić. Na mnie są trochę za duże.

- Nie musiałaś... - powiedziałam, na co ta ona spojrzała na mnie wymownie. Naprawdę wyglądałam aż tak źle? No dobra. Wczoraj byłam trochę, czytaj: bardzo rozbita, gdyż to ja zazywczaj kończe związki czy romanse... a poza tym myślałam że Andy jest inny.
"Idiotko. To demon " - podsunęła moja podświadomość.  Niestety musiałam się z nią zgodzić, byłam kompletną kretynką. Chyba jednak skorzystam z tej pomocy...
- Dzięki - podziękowałam cicho, wstając.
- Nie ma za co. Możesz pierwsza skorzystać z łazienki, żeby się ogarnąć. - Uśmiechnęła się.
Kiwnęłam głową, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Zakmnęłam ją, chwilę później odkręcając wodę w kranie. Zadzwoniłam do Simona.
- Wreszcie! Dziewczyno, od 3 godzin próbuję się z tobą skontaktować-Dzwonek na lekcje zadzwonił wraz z zakończeniem rozmowy z Simonem.
- ...Musisz pójść do Andy'ego, bo mam wam coś ważnego do powiedzenia. Przyjdę po matmie,  teraz muszę kończyć - pinformował i rozłączył  się, nie czekając na jakąkolowiek reakcje z mojej strony.
"Po prostu zarąbiście" -  pomyślałam - " na pewno chcę teraz oglądać tego palanta". Odłożyłam telefon na parapet. Nabrałam wody w ręce i zaczęłam zmywać swój makijaż. Przecież nie mogłam ryzykować z niesprawdzonymi kosmetykami. Moja cera była bardzo wrażliwa. Po zakończeniu czynności, przebrałam się i przeczesałam włosy szczotką któreś z dziewczyn. Diany albo Lisy, sama nie wiedziałam. Może nie był to szczyt luksusów, ale takie "odświerzenie" musiało mi wystarczyć. Najważniejsze, że  w końcu nie wyglądam jak panda. Swoje ciuchy wrzuciłam do ich kosza na pranie. Biorąc swój telefon, wyszłam z łazienki.
- Jeszcze raz. Wielkie dzięki Lisa, ja już chyba pójdę...jakoś średnio się czuję - rzekłam. Nie było to do końca kłamstwem. Na samą myśl o spotkaniu z Andy'm, już brała mnie choroba.

-Okej, ja się ogarnę i idę na stołówkę. O tej porze będzie tam coś do jedzenia? - zapytała.
Na odpowiedź  wzruszłam ramionami.
- Do zobaczenia . - Założyłam swoje buty i wyszłam. Po czym ruszyłam w stronę piętra chłopaków.

*Demetria*

- Kochanie, obudź się - usłyszałam głos Rafaela. Niechętnie otworzyłam oczy.
-  Która godzina? - ziewnęłam, przeciągając się. Rudowłosy spojrzał na zegarek, który był na szafce.
- Jedynasta. Chodźmy, chcę żebyś kogoś poznała. Pomoże ci odzyskać siły - powiedział  Rafael, a ja usiadłam na łóżku i dopiero wtedy zauważyłam mężczyznę stojącego w drzwiach.

*Andy*

Najpierw ktoś, waląc w drzwi, mnie obudził, a później ktoś, znowu waląc w drzwi, nie  dawał mi skończyć palić papierosa.

"Na litość, ludzie, co wyście się tak na mnie uparli?!" - wrzasnęłem w myślach.

Zgasiłem i wyrzyciłem papierosa za okno. Potem je zamknęłem i wygodnie usiadłem na parapet. Ruszyłem lekko głową, a drzwi same się otworzyły.
Separacja od Diany miała minusy,  ale też plusy, jak na przykład to, że moja moc trochę się zwiększyła.

Za drzwiami stała  Julia. Była bez makijażu i w okropnej koszulce, lecz nadal wyglądała ślicznie i młodo, jak czternastolatka.
- Czego?- spytałem, na co ta niechętnie weszła do mojego pokoju. Skrzyżowała ręce na brzuchu i zacisnęła usta w wąską linię.
- Niczego - odparła oschle. - Simon kazał mi tu przyjść, niedługo też powinien się pojawić. - Usiadła na krawędzi mojego łóżka, plecami do mnie, a jako, że ja do rozmowy nie zamierzałem jej zmuszać, zapanowała cisza.

*Demetria*

Miał około 25 lat, był wysoki i widocznie hinduskiego pochodzenia. Ubrany był w czarne obcisłe spodnie i różowy żakiet zapięty na dwa guziki. Zapewne po to, by było widać jego wypracowaną klatke piersiową. Ale nie tylko to go wyróżniało, na długich, czarnych włosach oraz powiekach, miał sporą ilość brokatu. Do tego posiadał złote, kocie oczy... Czarownik, wszystko jasne.
- Magnus Bane, jak na pewno już wiesz, to czarownik. Sądzę, że powinien ci pomóc. - Zielonooki wstał z mojego łóżka, tymczasem kociooki się do mnie uśmiechnął.
- Miło mi cię poznać, Demetrio. Rafaelu, możesz zostawić nas samych? Wybacz. Nie lubię , jak niepotrzebni upadli kręcą się wokół mnie. Może to się źle skończyć... - ostrzegł czarownik.
Mina Rafaela stężała, jednakże kiwnął głową. Przystanął na chwile przy nim, szepcząc  mu coś do ucha. W końcu jednak wyszedł.
Mina czarownika mówiła wszystko.  Groził mu.  Mimo to, szybko się otrząsnął i zamknął drzwi. Zajął miejsce rudowłosego, przeszukiwając  swoje kieszenie. Z jednej wyjął  fieletową fiolkę, za to z drugiej jedwabne białe rękawiczki, które ubrał. Wydawało mi się, że skądś kojarzyłam te kocie oczy, nie wiedziałam jedynie skąd...

Strząsnął fiolką, a następnie ją otworzył.
- Ten eliksir powinien ci pomóc w przemianie. Demi, proszę wypij. Ma smak jagody. -Ostrożnie podał mi fiolkę. Błyskawicznie ją wypiłam i nagle stało się jasne skąd go znałam.  Spotkaliśmy się kiedyś. Najpierw w Limie, a potem w Londynie...

Mój przyjaciel nachylił się nade mną.
- Za żadne skarby nie ufaj Rafaelowi. On ci robię pranie mózgu. Niedługo zrozumiesz.

Kiedy wyszedł, poczułam ból. Złapałam się za głowę i położyłam na łózku, mając nadzieję, że to pomoże.

"Co tu się, do cholery, dzieje?!"

*Andy*

Po jakiś 15 minutach przyszedł ten idiota i zaczął nam streszczać list od swoich przełożonych.
- Czyli podsumowując - zacząłem od niechcenia - ty i Julia macie wrócić do domu, ja osobiście nie widzę w tym żadnego problemu.
- To wiem, ale kto się zajmie Lisą?  W większości to teraz Julia ją pilnowała... - powiedział Simon, spoglądając na mnie. Przewróciłem oczami.
- Jakbym chciał to już dawno byłaby martwa. Zupełnie jak ty, aż taki zły nie jestem. Chyba dlaczegoś tu siedzę - bruknąłem, ten prychnął.
- Mniejsza o to. Wiktor zaczął się wokół niej kręcić, chyba chcę dopaść ciebie. On wie o Dianie - powiedział Simon. Łał, Amerykę odkrył.
- To ja wiem od dawna, zostawcie mi go. Dam sobie radę - zapeniłem, ale czy dam? Musiałem zobaczyć.

Hej, cześć, dzień dobry... No to w końcu jest rozdział. Co notke wam piszę, że wracam. Może tym razem tak będzie, sama mam taką nadzieje. Rozdział sprawdzony przez cudowną ggoliaa bez której, to opowiadanie nie miało by ani ładu ani składu. Do następnej notki. Pa pa.

Gdzie anioł nie może,tam diabeł pomoże.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz