🌹 1 🌹

969 42 3
                                    

Skończyłam malować swoje usta krwistoczerwoną szminką i podeszłam do lustra. Miałam na sobie czarne, obcisłe spodnie a do tego bluzkę w kolorze ecru z rękawem trzy czwarte. Poprawiłam swoje platynowe, kręcone włosy, które sięgały mi prawie do ramion i odeszłam od lustra. Chwyciłam swój czarny plecak oraz telefon z szafki i zeszłam na dół.

Moja mama zapewne już była w pracy, a tata ciągle mieszkał u babci w Sigdalu, ponieważ był pokłócony z kobietą. Nadal nie wiem o co i jakoś niezbyt mnie to obchodziło.

- Sven! - krzyknęłam gdy byłam w trakcie robienia nam śniadania do szkoły. - Sven!

- Jestem, nie panikuj.

Spojrzałam na wysokiego chłopaka o niebieskich oczach. Miał ciemne włosy i niby był chudy, ale także umięśniony. Sven był moim młodszym bratem. Właśnie zaczął uczyć się w Hartwig Nissen skole. Był w pierwszej klasie, a ja w trzeciej.

- To twoje - mruknęłam i podałam mu paczkę ze śniadaniem.

- Dzięki - odebrał i wyszedł na korytarz. - Jadę dziś na deskorolce - oznajmił.

- Przecież się spóźnisz - fuknęłam gdy chowałam torbę z jedzeniem do plecaka. - Poza tym jest zimno.

- No i? - zaśmiał się.

Przewróciłam oczami i machnęłam na niego ręką. Ubrani w kurtki oboje wyszliśmy z domu. Gdy chowałam klucz do plecaka, usłyszałam dźwięk klaksonu. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam srebrnego mercedesa. Uśmiechnęłam się i pobiegłam do samochodu. Otworzyłam drzwi i usiadłam na przednim siedzeniu pasażera.

- Cześć Sana - powiedziałam i zapięłam pas, a plecak położyłam pod nogami.

- No hej - uśmiechnęła się i wyjechała na drogę. - Widziałam Svena, ciągle buntowniczy?

- Niestety, chyba ciągle przeżywa rozpad rodziców - zagryzłam policzek od środka, a Sana wjechała na parking szkolny. Miałam blisko do szkoły, ale Sana zabierała mnie ze sobą, ponieważ miała po drodze.

- Przejdzie mu - uśmiechnęła się i zgasiła auto. Obie wysiadłyśmy i ruszyłyśmy do budynku.

- To takie nie fair, że ty już masz dziewiętnaście lat, a ja nie. Chociaż jesteśmy z tego samego rocznika - fuknęłam i otworzyłam szafkę.

- To nie moja wina, że urodziłam się w kwietniu, a ty w grudniu - zaśmiała się, a ja wywróciłam oczami.

- Nie przypominaj mi - jęknęłam i zaczęłam wybierać potrzebne mi książki.

- Czemu? To fajnie, że urodziłaś się w Boże Narodzenie. Fajny prezent - zaśmiała się głośno, a paru uczniów popatrzyło na nas.

- Zamknij się - parsknęłam i zamknęłam szafkę. Sana uniosła ręce do góry i obie ruszyłyśmy do klasy.

Rozmawiałyśmy o tym co robiłyśmy przez weekend. Nagle uderzyłam w kogoś i upadłam na szkolne płytki. Książki wypadły mi z rąk.

- Cholera - warknęłam i uniosłam głowę. Zobaczyłam wyszczerzonego Magnussona, który wyciągnął do mnie dłoń. - Daruj sobie - mruknęłam i wstałam z podłogi. Zaczęłam zbierać książki, a Sana pomagała mi.

- Chciałem tylko pomóc - wzruszył ramionami, a ja zaśmiałam się i wyprostowałam.

- Ty i pomoc? Najśmieszniejszy żart jaki słyszałam - oznajmiłam i westchnęłam. - Jest poniedziałek rano, a ty oczywiście musisz psuć mój każdy dzień.

- Nie bądź niemiła - pomachał palcem, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę, którym oczywiście był. - Poza tym, ty na mnie wpadłaś, prawda chłopaki? - spytał i popatrzył na swoich kolegów, którzy pokiwali głowami. - Więc uważaj jak chodzisz księżniczko.

Falling in hate {noora x william} WOLNO PISANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz