Witamy w ostatecznym pokazie

10 0 0
                                    

Byłem zamknięty w pokoju, cały spocony i zdezorientowany. Opierałem się o drzwi wiedząc, że gość hotelowy powie, gdzie byłem schowany. Musiałem przetrzymać ten okres do północy. Chciałem wyjawić duchom to, co zdążyłem ustalić. Na korytarzu nie słyszałem żadnych krzyków, a tym bardziej nieprzyjacielskich kroków człowieka, który w jednej chwili zmienił się z szefa w mojego nemezis. Odszedłem od drzwi i podszedłem do okna, spojrzałem na piękny park, po czym usiadłem na łóżku. W mojej głowie nie było żadnego ładu. Łza spłynęła mi po policzku, ponieważ wiedziałem, że mogłem umrzeć w każdej chwili tamtego dnia. 

Dochodziła północ, a do pokoju 605 jeszcze nikt nie przychodził. Było to bardzo dziwne, ponieważ gość na pewno powiedział, gdzie byłem schowany i wszyscy powinni wtedy przyjść, by próbować dostać się do pomieszczenia. Było coraz ciszej, a ja jedynie nerwowo chodziłem po pokoju. Spoglądałem czasami w lustro, by spojrzeć na twarz mężczyzny, który odważył się zająć sprawami detektywistycznymi dla pana Eagle'a... Evansa... w sumie nie wiedziałem jak go nazywać oraz dla duchów zmarłych osób w hotelu "Emigrant". Kiedy spojrzałem na zegarek byłem spokojniejszy, ponieważ zostało siedem minut do wybicia godziny dwunastej w nocy. Spacerując po pokoju rozmyślałem nad tym, jak rozpocząć rozmowę z nimi, w końcu mogłem przedstawić im swoje teorie i powiedzieć, co znalazłem. 

Wybiła północ. Stałem na środku salonu czekając, aż duch mężczyzny wyjdzie z łazienki. Po dwóch minutach zapytałem głośno, czy ktoś tam był. Odpowiedziała mi jedynie cisza. Zacząłem na nowo się stresować. Podszedłem do łazienki i otworzyłem szeroko drzwi. Nikogo tam nie było. Byłem przekonany, że jest północ, czyli godzina, podczas której duchy się ujawniały. Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, zerkając co jakiś czas do łazienki. Po dwudziestu pięciu minutach chodu odezwał się głos mężczyzny. Uradowany odpowiedziałem, żeby przyszli do mnie, gdyż miałem im dużo do powiedzenia. Po dziesięciu minutach dopiero podeszły do mnie duchy i usiadły w różnych miejscach pokoju. Było to dla mnie dość zaskakujące, jednakże nie chciałem być niemiły, ani przedłużać swojego występu. 

Zacząłem swoją wypowiedź od powiedzenia, że siedząca z nami kobieta to Krista Tamm, córka emigrantki z Estonii, która nie miała bogatego życia, aczkolwiek mogła sobie pozwolić niegdyś na wynajęcie pokoju w "Emigrancie". Bywała gościem tego hotelu, jednakże po dniu szóstym maja 1997 roku zaprzestała uczęszczania do niego. Powiedziałem, że prawdopodobnie był to dzień jej śmierci. Mężczyzna delikatnie się uśmiechnął i potwierdził to. Zapytałem go, dlaczego wcześniej mi tego nie powiedział, ale on jedynie odpowiedział, że dopiero sobie to przypomniał, kiedy ja o tym powiedziałem. Nie było to już istotne. Pan Frederick Evans był kierownikiem "Emigranta" przez długi czas, jednakże nastąpiły pewne zdarzenia, które chciał wymazać ze swojego życiorysu, dlatego też zmienił tożsamość na "Felix Eagle" i poddał się wielu zabiegom zmieniającym jego wygląd zewnętrzny. Powiedziałem dodatkowo, że szef planował mi coś zrobić. Zaczynałem się bać, czy nie zapuka do pokoju w pewnym momencie. 

Kobieta wstała i podeszła do okna. Płakała i widać było po niej, że próbowała coś powiedzieć. W pewnym momencie podszedł do niej chłopiec i ją przytulił. Po chwili spojrzał na nią i powiedział: 

- Powiedz. - uśmiechnął się szeroko do niej. Ona zrobiła to samo. Ja oraz duch mężczyzny patrzyliśmy na nich z wielkim zdziwieniem. Jeszcze kilka dni temu nie mogła nic powiedzieć w obecności zjawy, a wtedy nagle chłopiec nakazał jej coś nam powiedzieć. Krista odwróciła się do nas i spojrzała na nas swoimi zapłakanymi oczyma. Przemówiła do nas. Powiedziała, że została zamordowana przez Evansa tamtego dnia, ponieważ chciała pomścić to, że on regularnie gwałcił jej matkę. Jednakże to nie było tak łatwe, jak jej się wtedy wydawało. Podczas ich pierwszego spotkania została zgwałcona przez Evansa, a wtedy był dzień jej urodzin. Czuła się zbrukana i nie wiedziała, co ze sobą począć. Nie usunęła ciąży w żaden sposób. Urodziła syna, który był potencjalnym dziedzicem całego hotelu po panu Evansie. Niestety oddała go do domu dziecka, ponieważ nie była w stanie utrzymać syna i siebie jednocześnie. Płakała podczas swojej wypowiedzi. Przytuliła chłopca i uświadomiła nas, ze to nie był jej potomek, lecz przyjaciel. Zmarł w wieku dziesięciu lat na nieznaną lekarzom chorobę. 

Mężczyzna wstał i zaczął pytać, dlaczego nie odzywała się do niego przez tyle lat, ale ona nic już nie powiedziała. Krista stała wpatrzona w park. Chłopiec zaczął mówić o tym, że jako dzieci lubili tam się bawić. Czuli się wolni, mogli być panami życia, ale nie dano im się nacieszyć tymi marzeniami. Rozdzieliła ich jego śmierć oraz to, że Krista została zmuszona do przeprowadzki. Park był ich miejscem, dlatego też musieli mnie tam zaprowadzić. Bardzo chcieli, abym poczuł magię, która rządziła tamtym obszarem. Kiedy chłopiec miał ochotę coś jeszcze powiedzieć do drzwi zapukał szef. Krzyczał na cały korytarz, aby otworzyć pokój. Chciał porozmawiać, ale ja wiedziałem, że ten dialog mógł się zakończyć stratą pracy bądź życia. Zależało mi i na jednym, i na drugim, dlatego też nie otwierałem drzwi. Duch mężczyzny powiedział, że nie będą w stanie mi pomóc, musiałem radzić sobie sam. "Jak zwykle" pomyślałem i zacząłem szukać rzeczy, którymi mógłbym się obronić. Ponieważ nic nie znalazłem oprócz telefonu hotelowego, postanowiłem, że wyjdę przez okno do innego pokoju i stamtąd jakoś uciekłbym na policję. 

Podszedłem do parapetu i oparłem się o niego. Myślałem nad tym, gdzie dokładnie uciekać. Otworzyłem okno. Od razu trafił we mnie chłodny wiatr, który prawdopodobnie chciał wywiać ze mnie ten popieprzony pomysł. Wspiąłem się na parapet i byłem gotowy do wyjścia. Usłyszałem, że za drzwiami pokoju stoi nie tylko pan Eagle, ale kilka innych osób, które mogły chcieć mu pomóc w dostaniu się do środka pomieszczenia. Wszedłem na zewnętrzną część budynku. Były tam malutkie gzymsy, dzięki którym mogłem spokojnie poruszać się pomiędzy oknami hotelu. Zacząłem powoli iść w jedną stronę. Jednak wiedziałem, że wyjście na tym samym piętrze było bardzo ryzykowne. Rozwiązania były dwa. Pierwsze zakładało wspięcie się na siódme piętro, ale to wiązało się z tym, że zjeżdżając w dół windą, ktoś mógłby również chcieć zjechać, co zakończyłoby się złapaniem mnie, podobnie mogło być na schodach. Drugie rozwiązanie polegało na zejściu w dół o jedno piętro. Dzięki temu, miałbym jedynie problem na schodach. Bardzo nie chciałem schodzić, ale ten plan wydawał się rozsądniejszy. Musiałem działać szybko, ponieważ w każdej chwili mogli wejść do pokoju 605 i wyjrzeć przez okno. Delikatnie ukucnąłem i zsunąłem nogę, by wyczuć cokolwiek. Fiasko, byłem za niski. Spojrzałem w dół, co było okropnym błędem, ponieważ zacząłem się bać dwa razy bardziej niż wcześniej. Przez chwilę, chciałem wrócić do 605, by oddać się w ręce szefa i ponieść konsekwencję swoich działań. 

Stałem na gzymsie, a chłodny wiatr ciągle we mnie uderzał. Zaszedłem już tak daleko, by uratować te duchy, nie mogłem się wtedy poddać. Znowu przykucnąłem, by wybadać, jak mógłbym zejść. Wyciągnąłem jedną nogę, wyprostowałem ją najmocniej jak mogłem. Nagle poczułem silni uścisk dłoni na swojej kostce. Przerażony spojrzałem w dół. Trzymał mnie Lucas. Powiedział, że wróciła mu przytomność i przeczytał dokumenty na szybko, które leżały w gabinecie szefa. Chciał ukarać Eagle'a za to, co planował. Jeżeli przyjęlibyśmy jego wcześniejszą ofertę, to cała sprawa morderstwa sprzed dwudziestu lat spadłaby na nas. Dlaczego? Ponieważ zmiana właścicieli wiązałaby się ze sprawdzeniem dokumentacji, a nie wyjaśnione sprawy przechodzą z poprzedniego szefa na nowych kierowników. Dlatego Eagle nie zatrudniał siebie ponownie. Wiedział, że wtedy wyszłoby na jaw, iż zamordował Kristę, a opinia hotelu runęłaby, a on sam skończyłby w więzieniu. 

Lucas pomógł mi wejść do pokoju na piątym piętrze. Podziękowałem za pomoc i powiedziałem mu, jaki miałem plan. Udać się na policję i powiedzieć o wszystkim, co jest w dokumentach. Jednak musieliśmy wymyślić, w jaki sposób mogłem uciec z hotelu. Zaczynałem tracić myśli, a każdy mój pomysł okazywał się bez żadnego sensu. Lucas zaproponował wyjście przez tylne drzwi, którymi wychodziłem kiedyś do kotłowni. Jak tak to przemyślałem, to mogliśmy przecież biec przez park. Było w nim tyle drzew, że na pewno, by nas nie zobaczyli. Pozostawał kwestia tego, by dowiedzieć się, jak zginęła Krista i kim jest mężczyzna z pokoju 605. Wyglądałem, jak po walce. Rozerwana koszula, przez którą było widać mój tors i rozwalone włosy. Byłem cały zduszany, nie mogłem wziąć spokojnego oddechu. Położyłem dłoń na ramieniu Lucasa i powiedziałem, że czas ruszać. Wyszliśmy z pokoju i zaczęliśmy nasz ostateczny pokaz.

Pokój 605Where stories live. Discover now