Piękno było jego przeznaczeniem.
Odkąd tylko pamiętał, zawsze zajmowało specjalne miejsce w jego życiu. Nie było tylko pragnieniem, do którego dążył, czy pustym ideałem lub mrzonką głupca – nie, piękno było sensem jego egzystencji. Życie i miłość również wytyczały jego szlaki, tak, lecz przede wszystkim piękno. Dwa aspekty byłyby niczym bez trzeciego, który na podobieństwo skórzanej sprzączki łączył dwie części zbroi strzegącej serca wojownika.
Choć wielu ludzi postrzegało piękno w bardzo płytki sposób, on starał się pojąć jego prawdziwą naturę. Sam niejednokrotnie przekonał się o tym, jak wiele postaci potrafi przyjąć, za każdym razem zaskakując bardziej i bardziej. Nie było spętane zasadami czy ograniczeniami, wytycznymi narzuconymi z góry przez tych, którzy widzieli piękno tylko tam, gdzie chcieli. Istota piękna pozostawała niezgłębiona nawet dla największych mędrców, filozofów i uczonych.
Lecz nie dla niego.
Odkąd został wygnany przez własnych rodaków, szukał go wszędzie i wszędzie je znajdywał. W sypiących się tomach poezji z Alabastrowej Biblioteki i w pieśniach śpiewanych przez wędrownych bardów oraz minstreli; w powstałych z piasków po stuleciach snu świątyniach Shurimy i w zmrożonych magią oraz czarnym lodem iglicach Mroźnej Straży; wśród szafirowych wód otaczających Ionię i na mieniącym się blaskiem tysięcy gwiazd nocnym niebie. Jednak mimo lat poszukiwań i zmagań z siłami dążącymi do zniszczenia piękna, ciągle czuł, że czegoś mu brakuje, że coś stale mu umyka, wyślizguje się z rąk.
Dlatego też nie ustawał w swych poszukiwaniach.
Nie ustawał także tutaj, w Qualthali, handlowym mieście położonym sześć dni drogi od Piltover. Miejsce to zdawało się być takie spokojne i przyjazne, mimo trwającej na kontynencie wojny, która dotarła już do bram wzniesionego po drugiej stronie gór Kokrundu, okupowanego przez siły Noxian. Stronnictwo zarządczyni Katyi pozostawało niepewne, dlatego też ryzyko udania się tam byłoby niepomierne w stosunku do Qualthali. Mimo to, jeśli tylko ci, którzy zagrażali pięknu, rozpoczęliby tam swoją krucjatę, zagrożenie przestałoby mieć jakiekolwiek znaczenie.
Przemierzając ulice miasta twarz Tarica rozjaśniał delikatny uśmiech. Był on odzwierciedleniem jego ciepłej i życzliwej osobowości, lecz jednocześnie maską kryjącą niechciane w sercu pnącza zwątpienia, podsycane przez powoli narastające znużenie. Jednak, jak każdy porządny ogrodnik, nieustannie pielęgnował swój ogród, by chwasty nigdy nie przesłoniły blasku klejnotów.
Pod względem architektonicznym Qualthala była niezwykle zróżnicowana. Na stosunkowo szerokich i zadbanych ulicach ścierały się dwa style architektoniczne: starych i na wpół drewnianych chat, przypominających demaciańskie miasteczka, oraz nowoczesnych i wysokich budynków z malowanej cegły i krytych dachówką, przywodzących na myśl hextechową metropolię. Wozy kupieckie ciągnięte przez muły lawirowały wśród przechodniów, którzy starali się – mniej lub bardziej – opędzić od przekupek i kramarzy. Życie zdawało się tu toczyć swoim torem, niezależnie od reszty świata, zaś nikt nie wściubiał nosa w sprawy inne niż swoje. Taric rozumiał to, lecz nie oznaczało to, że będzie się na to godził.
Zwłaszcza, kiedy zagrożone było piękno.
Łysy patykowaty mężczyzna z brzydką blizną przechodzącą przez jego głowę opierał się natrętnie o niewielki straganik pełen egzotycznych owoców, racząc lubieżnym spojrzeniem i żółtawym blaskiem krzywych zębów jego niewielką właścicielkę – Yordlkę. Przyjemność, jaką musiała ona odczuwać, była zdecydowanie... wątpliwa.
— Mówisz, że tak drogo za te melony? — spytał, śliniąc się niczym stary pies. — Przecież są takie malutkie...
Oblicze uroczej sprzedawczyni wykrzywił grymas obrzydzenia, a piwne oczy starały się wywiercić dziurę w ziemi. Na okrągłej twarzyczce pojawiły się rumieńce zażenowania, wyraźnie zarysowujące się na skórze we wrzosowym odcieniu. Istota podrapała się niecierpliwie czterema palcami po usianym piegami nosie i odgarnęła opadające na oczy kosmyki białych włosów.
CZYTASZ
Age of Runeterra
FanfictionOpowieści to nie tylko historia. Mogą być czymś znacznie więcej. Stanowią pożywienie dla myśli i, jeżeli są odpowiednio opowiedziane, mogą napełnić ci brzuch. Niektóre z nich są ostrzeżeniami, utrzymującymi moc wraz z upływem czasu. Inne podnoszą na...