Nota od autora: Moi drodzy, poniższe opowiadanie łączy w sobie co najmniej dwa (tylu jestem sam świadomy) uniwersa, które w sposób płynny przeplatają się i są dostosowane do jego potrzeb. Mam nadzieję, że nie wprawi was to w zbyt wielkie zagubienie. Życzę miłej lektury!
Świt nadszedł zbyt szybko.
Przez kłęby szaro-granatowych chmur spowijających niebo przebiły się nikłe promienie niczym przebiśniegi wczesną wiosną. Nie było ich wiele – ledwie zagubiony błysk w otchłani ciemności. Światło słońca nie dawało ciepła ni radości, było tylko niemym przypomnieniem o zmieniającej się porze dnia.
Mroźny wicher dął nieustannie nad przepaścią, przypominając lamenty rozbrzmiewające nad Wyjącą Otchłanią. Prastara rozpadlina ciągnąca się pod mostem rozbrzmiewała nieustannym rekwiem przedwiecznych istot zwanych Obserwatorami. Zgniłe zwoje i rozpadające się stronnice annałów nie pamiętały, jak dawno musiało się to wydarzyć – bitwa, która ukształtowała losy całego Freljordu. Tylko przodkowie wiedzieli, co wydarzyło się tamtego dnia. Jaką cenę przyszło zapłacić Zrodzonym z Lodu, by zaznać smaku wolności.
Ashe spojrzała ku niebu, zasłaniając twarz przedramieniem. Złota nić połaskotała ją po bladych policzkach, bawiąc się z jej świadomością. Miała wrażenie, że niemal czuje upragnione ciepło, słyszy drewno trzaskające w ognisku, widzi nieokiełznany żywioł liżący pożądliwie drewniane kłody. Wątły płomyk nadziei, której tak bardzo teraz potrzebowała. Potem promienie zniknęły w gęstych odmętach chmur.
Kolejne płatki śniegu rzucane wściekle w jej kierunku przyklejały się do zimnego lica, na tle którego wyróżniały się jedynie szafirowe oczy. Matrona zwykła mówić, że są one zwierciadłem duszy każdego człowieka. Lecz tego dnia nie błyszczał w nich duch zaciekłej wojowniczki i przywódczyni. Niczym bielmem, spowite były widmem porażki i śmierci.
Objęła wzrokiem tych, którzy ocaleli: ledwo trzy tuziny wojowników z liczącego przeszło dwie setki oddziału. Zbroczeni krwią, brudni i wyczerpani, noszący dziesiątki ran. Nędzne niedobitki brnące w śniegu po kolana. Choć znała większość swoich ludzi, teraz niemal nie rozpoznawała ich twarzy. Przypominali raczej zagubione widma niż wojów Avarosy, którymi byli.
Nic nie poszło zgodnie z planem. Minął pełen cykl księżyca odkąd jej zwiadowcy donieśli o nielicznych bandach wypadowych Zimowego Szponu przemykających po ziemiach Łuczniczki. Jednym z nich miała dowodzić sama Furia Zimy. Decyzja była więc prosta i jednomyślna: jeśli złapią wojmatkę, agresywne plemię pozostanie bez przywódczyni, a oni wkroczą na ostatnią prostą do wygrania wojny. Jeśli jednak ją zgładzą, tylko sprowokują wroga do wykonania nieprzemyślanego i kierowanego rządzą zemsty ruchu, który w ostatecznym rozrachunku również doprowadzi do ich zwycięstwa.
Ale to nie oni zastawiali pułapkę.
Gdy tylko przebyli górską przełęcz prowadzącą do Rakelstake od północnej strony na wpół zamarzniętego jeziora, Zimowy Szpon już na nich czekał. Na początku garstka wojowników, zgodnie z raportami. Ruszyli za nimi w pościg, ignorując szalejącą pogodę. Wystarczyło tylko ich dogonić, nim nadejdą burze śnieżne. Myśleli, że prawdziwym przeciwnikiem jest czas. Jednak gdy w końcu znaleźli wroga na stromych stokach, zrozumieli swój błąd. Zimowy Szpon rzucił się na nich ze wszystkich stron, a Sejuani rozgromiła ich oddziały. Razem z lodowym korbaczem opadła na nich siła wszystkich przodków, którzy zesłali z niebios śnieżycę, jakiej Freljord dotąd nie widział. Losy bitwy były przesądzone nim ta się rozpoczęła.
Ona zaś dała się zwieść jak dziecko.
Zadawała sobie pytanie, dlaczego tak postąpiła, jednak odpowiedź nie była w zasięgu jej ręki. Czy to słodki sen o zakończeniu wojny tak ją zwiódł? Marzenie zjednoczonego Freljordu, który stroni od wojen i wewnętrznych konfliktów? Chcąc przybliżyć ich zwycięstwo, pchnęła ich w paszczę porażki. Potomkini wielkiej Avarosy winna być mądra i obdarzona przenikliwym, strategicznym umysłem – nie impulsywna i zaślepiona własnymi pragnieniami. Być może nadszedł czas, by wybrano nową wojmatkę.
CZYTASZ
Age of Runeterra
Fiksi PenggemarOpowieści to nie tylko historia. Mogą być czymś znacznie więcej. Stanowią pożywienie dla myśli i, jeżeli są odpowiednio opowiedziane, mogą napełnić ci brzuch. Niektóre z nich są ostrzeżeniami, utrzymującymi moc wraz z upływem czasu. Inne podnoszą na...