- Au! To boli.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę, już kończę. – powiedział Louis przemywając wodą utlenioną ostatnią ranę na plecach Harry'ego. – Gdybyś założył koszulkę to podczas upadku nic by ci się nie stało.
- Że ci przypomnę, to ty na mnie wpadłeś, więc to twoja wina, że teraz cierpię. – odpowiedział loczek siedząc okrakiem na toalecie i zaciskając zęby z bólu.
- Skończyłem – powiedział chowając wszystko z powrotem do apteczki, którą następnie schował do szafki pod umywalką. – Jak chcesz możesz wziąć prysznic pierwszy, ja mogę poczekać. – uśmiechnął się nieśmiało i wyszedł z łazienki.
- Czekaj Lou! – zawołał za nim Harry. Chłopak odwrócił się i spojrzał na niego. – Dziękuję.
Louis uśmiechnął się szerzej i wyszedł z łazienki, aby Harry mógł wziąć prysznic przed pójściem spać. Sam ruszył po schodach na górę i otwierając walizkę zaczął szukać swojej niebieskiej koszulki.
^^^
Deszcz uderzający z dużą siłą o szybę, wybudził Louisa z jego snu. Niebieskooki przetarł piąstką oczy i sięgnął po swój telefon leżący na szafce nocnej. Godzina na wyświetlaczu wskazywała wpół do siódmej rano. Louis jęknął i z powrotem położył się na łóżko, zakrywając oczy ręką. Leżał przez chwilę mając nadzieję, że zaśnie, ale deszcz mu to utrudniał. Ponownie jęknął podnosząc się i patrząc na śpiącego obok Harry'ego, który nawet nie poruszył się o milimetr. Jakby nie docierało do niego to, że na dworze panuje ulewa. Jego spojrzenia spoczęło na plecach bruneta, na których widniały zadrapania od wczorajszego upadku. Miał poczucie winy, że loczkowi stała się krzywda. Gdyby na niego nie upadł Harry nie przejechałby plecami po betonie i nie zrobiłby sobie krzywdy. Odwrócił wzrok i wstając z łóżka podszedł do swojej torby, z której wyciągnął czarne dresy z adidasa i tego samego koloru t-shirt z Batmanem, który kiedyś zabrał Zaynowi gdy u niego spał. Chwycił jeszcze bokserki i poszedł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi i zaczął ściągać z siebie ubrania. Wszedł pod prysznic pozwalając by ciepła woda uderzyła w jego ciało. Sięgnął po szampon stojący na półeczce, po czym wylał go trochę na dłoń i zaczął myć swoje karmelowe włosy. Uważając, aby piana nie dostała mu się do oczu odchylił głowę i zaczął ją spłukiwać. Chcąc użyć swojego żelu pod prysznic zawahał się zerkając na ten Harry'ego. Uwielbiał jego zapach, ale nigdy nie umiał rozszyfrować czym pachnie. Teraz wiedział patrząc na banany narysowane na butelce. Nie zastanawiając się dwa razy wziął ten chłopaka.
Po prysznicu, ubrany już Louis wrócił na górę aby pościelić łóżko. Nie spodziewał się tego, że jego współlokator będzie na nogach o tak wczesnej godzinie.
- Dzień dobry – powiedział podchodząc do swojego posłania, odwracając się do niego tyłem, aby nie patrzeć na jego odsłoniętą klatkę piersiową.
- Dobry. Za 20 minut musimy być na śniadaniu – szatyn spojrzał na niego zaskoczony. - Co tak patrzysz? Topiłeś się prawie godzinę pod tym prysznicem. - odpowiedział, podchodząc do niego i stając za jego plecami przejechał nosem między szyją, a ramieniem chłopaka. – Czyżbyś używał mojego żelu pod prysznic? – zagadnął.
Louis miał przeczucie, że na twarzy Harry'ego widnieje jego cwaniacki uśmiech. – Ja – Ja, po-pomyliłem butelki.- jego twarz pokryła się rumieńcem. Miał szczęście, że Hazz tego nie widział.
- Mhm – wymruczał Styles ostatni raz przejeżdżając nosem po jego ramieniu i odsuwając się. Przez ciało mniejszego przeszedł przyjemny dreszcz. – Idę wziąć prysznic. Mam nadzieje, że będę się miał czym umyć – zaśmiał się i zszedł po schodach na dół.
Louis nigdy nie był tak zażenowany jak w tej chwili.Gdy tylko za Harrym zamknęły się drzwi, chłopak wypadł z domku jak oparzony ibiegiem ruszył do stołówki nie przejmując się tym, że deszcz moczy całe jego ubranie.
***
Agnieszka xx
CZYTASZ
I Love Nerd || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson. Siedemnastolatek pragnący tylko jednej rzeczy - zainteresowania Harry'ego Stylesa - kapitana szkolnej drużyny koszykówki. Harry Styles - ma wszystko. Dosłownie wszystko. Pieniądze, sławę, zapewnioną przyszłość. Ale nie ma jednego...