W Harrym aż się zagotowało gdy zauważył jak Chris dotyka ramienia Lou i coś do niego mówi. Po chwili szatyn wstał ze swojego miejsca i ruszył za starszym do wyjścia. Harry poderwał się ze swojego miejsca, ale został zatrzymany przez rękę Theo i jego pytający wzrok. Brunet wyrwał rękę z jego uścisku po czym wymamrotał tylko - Zaraz wrócę - i wybiegł za tamtą dwójką.
W między czasie deszcz przybrał na sile, nie ułatwiając poruszania się po obozie. Harry nie ufał Chrisowi. Widział jakim spojrzeniem darzy on szatyna i nie było to spojrzenie "chodź nauczę cię budować domek dla ptaków", bardziej "chodź, zgwałcę cię w krzakach". Na samą myśl, że mógłby dotknąć Louisa chociażby jednym palcem gniew bardziej narastał w Harrym.
Przechodząc koło jednego z domków chłopak usłyszał szamotaninę i cichy lecz płaczliwy głos swojego współlokatora powtarzający w kółko "przestań" oraz "nie chcę". Ruszył biegiem w tamtą stronę by po chwili ujrzeć Chrisa przypierającego Louisa do ściany, podciągającego jego koszulkę. Nie zawahał się ani na sekundę, podbiegł do nich odpychając starszego i uderzając go w twarz. Nie obchodziło go teraz jakie konsekwencje mogą go spotkać za uderzenie opiekuna, najważniejsze dla niego było to by szatyn był bezpieczny. Nie oglądając się za siebie podszedł do niższego by sprawdzić czy nie stała mu się jeszcze większa krzywda. Nie widząc żadnych siniaków, ani otarć chwycił go za rękę i powiedział - Chodź.
***
Louis oparł się o ścianę domku w miejscu gdzie nikt nie mógł ich zobaczyć i spojrzał z wciąż widocznymi rumieńcami i śladami łez na twarzy na ciężko dyszącego oraz wyraźnie wściekłego Harry'ego. Pomimo padającego deszczu i lekkiego wiatru na niebie można było dostrzec cień słońca przebijającego się przez chmury. Może będzie tęcza pomyślał Louis po czym jego wzrok padł na usta swojego współlokatora gdzie zatrzymał się na dłuższą chwilę dając satysfakcję ich właścicielowi. Harry podszedł bliżej i chwycił delikatnie szczękę mniejszego by unieść jego głowę i skierować wzrok na siebie.
Obaj chcieli wyjaśnić zaistniałą sytuację, ale w tym momencie, żaden z nich nie chciał zakłócać ciszy panującej wokół nich przerywanej tylko szumem padającego deszczu. Harry zbliżył się jeszcze bardziej prawie stykając się nosem z tym Louisa. Oddech mniejszego był przyśpieszony, a w uszach słyszał tylko uderzenia własnego serca. Nie mogąc znieść napięcia panującego między nimi Lou podniósł głowę stykając swoje usta z tymi Stylesa. Po pierwszym szoku, Harry przygarnął Louisa mocniej do siebie chwytając jego twarz w obie dłonie i pogłębiając pocałunek. Szatyn stanął na palcach by być jeszcze bliżej loczka i wsadził swoje małe dłonie w jego włosy, lekko za nie ciągnąc wywołując tym jęk u starszego.
Zatraceni w sobie nawet nie zauważyli wściekłego Chrisa patrzącego na nich zza drzewa.
CZYTASZ
I Love Nerd || Larry Stylinson
FanfictionLouis Tomlinson. Siedemnastolatek pragnący tylko jednej rzeczy - zainteresowania Harry'ego Stylesa - kapitana szkolnej drużyny koszykówki. Harry Styles - ma wszystko. Dosłownie wszystko. Pieniądze, sławę, zapewnioną przyszłość. Ale nie ma jednego...