Rozdział 2.

84 19 16
                                    

– W naszej jednostce nie ma nikogo o nazwisku Denarski. Wysłaliśmy zapytanie do innych komisariatów.

Usta policjanta zacisnęły się w wąską kreskę. Patrzył na ekran i na zatrzymaną taśmę wideo z Hostelu Amok, w którym przed godziną doszło do tajemniczego zabójstwa. Kamera zamontowana w windzie zarejestrowała mężczyznę – wysokiego i dobrze zbudowanego, ubranego w ciemny, długi płaszcz. Zgadzał się z opisem podanym przez recepcjonistkę, która teraz, szczekając zębami, rozpamiętywała, że niedawno rozmawiała z mordercą. Stary policjant śledczy wolał się jednak upewnić.

– To na pewno on pytał o pana Nelsona? – zwrócił się do roztrzęsionej kobiety. Spojrzała jeszcze raz na wstrzymany obraz i bez chwili wahania pokiwała twierdząco głową. Mundurowi zebrani w ciasnym gabinecie ochroniarza wydali się poruszeni.

–Co to za mężczyzna , do cholery?! I dlaczego zabił największą szychę w kraju?

Zabrano już ciało, a wszystkie ślady z miejsca zbrodni i przedmioty znalezione przy denacie zostały skrupulatnie zabezpieczone. Miano opuścić hostel i specjaliści zaczęli po kolei wychodzić. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że recepcjonistka nagle zrobiła się blada jak ściana.

– Panie...
– Mariusz Zaręba.
– Panie Zarębo, tam była jeszcze kobieta.
Uniósł zaskoczony brwi.
– Gdzie?
– W windzie.
Popatrzył po raz kolejny na mały ekran telewizora.
– Niemożliwe, tu nikogo nie ma.
– Była. Widziałam, jak czeka na windę.
– A widziała pani jak do niej wsiada?
– N..no nie, bo potem przyszedł ten mężczyzna i pytał o pokój pana Nelsona.

– Więc może poszła schodami. Sprawdźmy.
Młody ochroniarz przewinął taśmę. Obejrzeli filmy ze wszystkich kamer zamieszczonych w hostelu. Byli przekonani, że przed morderstwem do środka nie weszła żadna kobieta.
Recepcjonistka jednak nie dawała za wygraną.
– Nie wierzę! Naprawdę ją widziałam! Ten pan też. Był w holu, gdy weszła. – Wskazała palcem na łysego mężczyznę, który teraz powoli wychodził z szoku i pił przyniesioną mu wodę mineralną. Szybko zaprzeczył słowom zdesperowanej kobiety.

Stary Zaręba lekko zirytowany skinął głową na swojego asystenta.
– Dużo dziś pani przeszła, więc to normalne, że mogło się pani coś przewidzieć. Pan Walczak odwiezie panią do domu, tam się pani uspokoi i zobaczy, że wszystko wróci do normy.
Pryszczaty policjant stanowczo chwycił zdumioną dziewczynę za łokieć i odprowadził do samochodu. Ta cały czas jednak szeptała: „Była tam, widziałam przecież...". Ale i Zaręba już odjeżdżał. Dowiedział się stąd wszystkiego, co mogłoby mu się przydać w śledztwie. Więcej od inspekcji miejsca, gdzie dokonano morderstwa, zdradzić może jedynie sekcja zwłok. Zanim wsiadł do radiowozu, podeszła do niego doktor Cieplak. Niezwykle chuda i koścista kobieta ze szczękościskiem. Prezentowała się groźnie. Stanęła przed policjantem i ściągnęła z dłoni gumowe rękawiczki.
– Jak zginął?
– Głębokie rany cięte w okolicach jamy brzusznej. Wszystko wskazuje na to, że umarł wskutek obrażeń.
– Narzędzia zbrodni nie znaleziono. Wiadomo, czym go zraniono?

Nie odpowiedziała. Spojrzał na nią i zobaczył, jaki ma zmieniony wyraz twarzy. Dziwnie ucichła, a w jej oczach pojawił się tajemniczy cień.
– Co jest? – zaniepokoił się.

– Oglądałeś „Wolverine'a"? – odpowiedziała ostrożnie pytaniem na pytanie. Pokiwał twierdząco głową spoglądając przy tym na zegarek. Nie miał zbyt dużo czasu na pogaduszki. Musiał szybko wrócić do komendy i zająć się sprawą. Niedługo powinni zwęszyć sensację dziennikarze, a on chciał popracować w spokoju.

– Co z tym Wolverienem?
– Rany zadane denatowi... nigdy czegoś takiego nie widziałam. Jakby Wolverine stał się rzeczywistością.
– Co masz na myśli? – zaniepokoił się.
– Miejsca zranienia wyglądają, jakby wielkimi pazurami rozpruto mu brzuch. Głębokie cięcia w równych odstępach, z których wypłynęły wnętrzności. Ofiara nie ma żadnych siniaków, a ślady zebrane w pomieszczeniu nie wskazują na to, żeby walczyła z napastnikiem. Do tego brak na ciele jakichkolwiek śladów ogłuszenia. Bardzo prawdopodobne, że go czymś uśpiono, zanim dokonano morderstwa, ale to może wykazać dopiero analiza krwi denata.

– Jeśli ofiara nie walczyła, mogłoby to oznaczać, że znała mordercę – powiedział zamyślony. – I nie spodziewała się ataku – dodał po chwili. Cieplak wzruszyła ramionami.
– Więcej dowiemy się po sekcji zwłok.

Skończyli rozmowę i Zaręba mógł spokojnie wsiąść do radiowozu. Zanim zapalił silnik spojrzał jeszcze raz na zdjęcie, które zrobił ekranowi z zatrzymanym filmem z hostelu swoim telefonem. Twarz mordercy wydała mu się nadzwyczaj młoda, ale wiedział, że wiek wśród ludzi popełniających takie zbrodnie nie ma większego znaczenia.
– Dowiem się, kim jesteś. Przede mną się nie ukryjesz – powiedział i z tym mocnym postanowieniem odjechał z parkingu.

BezimiennyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz