Eliza była filigranową dziewczyną o długich, prostych czarnych włosach. Jej gęsta grzywka ścięta na wprost, zasłaniała brwi i wpadała do oczu, które właśnie gwałtownie się otworzyły, gdy ktoś uchylił drzwi do pomieszczenia, w którym przebywała. Do starej przyczepy campingowej wszedł mężczyzna. Usiadł na pryczy obok leżącej siostry i wziął jej stopy na swoje kolana. Eliza zauważyła, że był jakiś dziwnie cichy, a wyraz jego twarzy bardzo ją zaniepokoił.
– Co jest? Nie było go?
Spojrzał na nią spod rzęs. Myślała, że już nie odpowie, ale po chwili zdecydował się udzielić jej nieprzyjemnej informacji.
– Był, ale martwy.Eliza aż usiadła z wrażenia.
– Czy to Ich sprawka?
– Nie, wiedziałbym, gdyby to byli Oni.
– A więc kogo? – nie dawała za wygraną. Mężczyzna zamknął oczy i spróbował jeszcze raz odtworzyć bieg wydarzeń, których był świadkiem dzisiejszego wieczora. Zobaczył twarz kobiety spotkanej w windzie. Później przypomniał sobie moment, gdy nieznajoma skierowała swoje kroki w stronę tamtego pokoju. Poruszył się niespokojnie i otworzył powieki.– Jakaś kobieta. Nie była zwyczajnym człowiekiem, ale nie mam pojęcia, do jakiej należała rasy. Zrobiła w tym hostelu prawdziwą masakrę – dodał, przypominając sobie podłogę i ściany wymazane krwią.
Eliza ze zdumienia otworzyła szeroko oczy, a może był to wyraz jej podekscytowania. Nigdy jeszcze nie spotkali innych istot, oprócz oczywiście swoich antagonistów. To przed nimi uciekali, skrywali się w miejscach, w których nikogo nie interesowała prawdziwa tożsamość rodzeństwa, w lokalach podobnych do tej starej przyczepy stojącej na jakimś zapuszczonym polu namiotowym.
Pierwszym miejscem, które Liz zapamiętała z dzieciństwa, był dom dziecka. Tkwiła tam z bratem dopóty, dopóki nie obmyślił on doskonałego planu ucieczki. Jej brat miał już wtedy dobrze zbudowaną sylwetkę i zarost na twarzy, a z charakteru cechowała go roztropność i powaga. Dla dobra młodszej siostry szybko przestał być dzieckiem.
Kiedy znaleźli pierwszy nocleg w jakimś ciasnym skłocie, przytulił do siebie dziewięcioletnią wówczas dziewczynkę, chcąc ochronić ją przed nieprzyjemnym zimnem. Myślał, że zasnęła, dlatego lekko się zdziwił, gdy nagle się do niego odezwała.
– Kim my właściwie jesteśmy?
– Nie wiem, ale od dzisiaj możesz być, kim chcesz.
– Czyli nie muszę być Julką? – w jej głosie dosłyszał nutę nadziei i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Jego siostra nienawidziła imienia, które nadały jej opiekunki z domu dziecka.
– A jak byś chciała się nazywać?
– Eliza – powiedziała po chwili zastanowienia.
– Pasuje do ciebie. Liz jak lizus.
Uchylił się przed ciosem drobnej piąstki.
– A ty? Jak chcesz mieć teraz na imię?– Wymyśl coś.
Odsunęła się od jego boku, by przyjrzeć się wyrazowi twarzy brata. Niestety, w ciemności dostrzegła tylko zarys małego nosa i wyraźne łuki brwiowe. Oparła głowę o jego szeroką pierś i westchnęła.
– Chciałabym, żebyś nazywał się Aleksander, co znaczy „obrońca" i „odpierający atak".
Nigdy nie wyjawił jej, jak bardzo wzruszyły go te słowa. Wtedy chyba dotarło do niego, jaką wielką otrzymał odpowiedzialność i przyrzekł sobie, że, narażając własne życie, nie dopuści do tego, aby jego siostrze stała się z Ich rąk krzywda.
Aleksander sięgnął po portfel, który znalazł wcześniej w kieszeni ofiary i podał go zaintrygowanej Elizie. Kiedy zaczęła przeglądać małe papierki wpakowane do jego przegródek, mężczyzna wstał i poszedł do małej sekcji kuchennej, by zrobić sobie herbaty.
– Tam nic wartościowego nie ma – stwierdził od razu, ale dziewczyna udała, że tego nie słyszała. Nagle krzyknęła triumfalnie i pomachała mu przed nosem prostokątnym kartonikiem, będącym wizytówką jakiegoś banku, na której odwrocie czyjaś ręka napisała długopisem jeden wyraz: „Ereb".
– Co to jest?
Pokręcił z przejęciem głową.
– Nie mam pojęcia, ale to może być właściwy trop.
***
Następnego dnia poszli do internetowej kafejki. Eliza szybko zajęła miejsce przy komputerze i włączyła przeglądarkę. Kiedy przewijała wyniki wyświetleń, Aleksander rozejrzał się po wnętrzu kawiarenki. W środku było tylko kilka osób, zajętych serfowaniem po internecie. Doczepiony do jednej ze ścian grał telewizor, choć jego dźwięk był wyciszony. Mężczyzna zauważył, że na ekranie pojawiła się dziennikarka, która z przejęciem mówiła coś do mikrofonu. Naraz jej wystąpienie zastąpiło zdjęcie człowieka od wczoraj poszukiwanego przez policję oraz napis na szybko przewijającym się czerwonym pasku: „MILIONER RYSZARD FELCZER ZOSTAŁ ZAMORDOWANY. JEGO CIAŁO ZNALEZIONO W ...", „POLICJA PROSI O POMOC W SCHWYTANIU SPRAWCY...".
– Cholera.
Eliza spojrzała na brata, a potem na obraz wyświetlany na ekranie telewizora i głośno wciągnęła powietrze.
– Sądzą, że to ty go zabiłeś!
– Pośpiesz się – zaniepokojony warknął jej do ucha, stawiając wysoko kołnierz i odwracając się tyłem do ludzi przebywających w kafejce.
– Ereb, inaczej „mrok", to w mitologii greckiej najciemniejsze miejsce Królestwa Ciemności, czyli Hadesu – wyrecytowała pierwszą definicję ze strony, jaka jej się załadowała.– Dopisz nazwę miasta do szukanego hasła.
Przez chwilę słychać było tylko odgłos naciskanych klawiszy. Eliza już chciała przewinąć suwakiem listę, która jej się ukazała, gdy Aleksander ją powstrzymał i pokazał palcem na jeden z proponowanych linków.
– Salon masażu „Ereb"– przeczytała zdumiona dziewczyna.
– Tak, ale chyba nie taki, o jakim myślisz – odezwał się rozbawiony. Szybko zapisał dokładny adres, który pojawił się po otworzeniu zawartości strony.
– Jeszcze dziś złożę wizytę mojej nowej koleżance...
Oddaję w Wasze czytelnicze łapki jeszcze ciepły trzeci rozdział. Macie jakieś teorie na temat tego, czyjej rasy może być przedstawicielką ta nieznajoma kobieta, którą spotkał Aleksander? Jeśli tak, to podzielcie się z tym ze mną w komentarzach. A właściwą odpowiedź otrzymacie już w kolejnym rozdziale! :)
CZYTASZ
Bezimienny
FantasyTropiony jak dzikie zwierzę, ścigany za zbrodnię, której nie popełnił... Bezimienny nie wie, skąd pochodzi on i jego młodsza siostra. Wie tylko, że ktoś próbuje ich zabić. Wykorzystując magiczne moce (ponadprzeciętną siłę i nieodparty urok osobisty)...