Rozdział 3.

84 17 13
                                    

Eliza była filigranową dziewczyną o długich, prostych czarnych włosach. Jej gęsta grzywka ścięta na wprost, zasłaniała brwi i wpadała do oczu, które właśnie gwałtownie się otworzyły, gdy ktoś uchylił drzwi do pomieszczenia, w którym przebywała. Do starej przyczepy campingowej wszedł mężczyzna. Usiadł na pryczy obok leżącej siostry i wziął jej stopy na swoje kolana. Eliza zauważyła, że był jakiś dziwnie cichy, a wyraz jego twarzy bardzo ją zaniepokoił.

– Co jest? Nie było go?

Spojrzał na nią spod rzęs. Myślała, że już nie odpowie, ale po chwili zdecydował się udzielić jej nieprzyjemnej informacji.
– Był, ale martwy.

Eliza aż usiadła z wrażenia.
– Czy to Ich sprawka?
– Nie, wiedziałbym, gdyby to byli Oni.
– A więc kogo? – nie dawała za wygraną. Mężczyzna zamknął oczy i spróbował jeszcze raz odtworzyć bieg wydarzeń, których był świadkiem dzisiejszego wieczora. Zobaczył twarz kobiety spotkanej w windzie. Później przypomniał sobie moment, gdy nieznajoma skierowała swoje kroki w stronę tamtego pokoju. Poruszył się niespokojnie i otworzył powieki.

– Jakaś kobieta. Nie była zwyczajnym człowiekiem, ale nie mam pojęcia, do jakiej należała rasy. Zrobiła w tym hostelu prawdziwą masakrę – dodał, przypominając sobie podłogę i ściany wymazane krwią.

Eliza ze zdumienia otworzyła szeroko oczy, a może był to wyraz jej podekscytowania. Nigdy jeszcze nie spotkali innych istot, oprócz oczywiście swoich antagonistów. To przed nimi uciekali, skrywali się w miejscach, w których nikogo nie interesowała prawdziwa tożsamość rodzeństwa, w lokalach podobnych do tej starej przyczepy stojącej na jakimś zapuszczonym polu namiotowym.



Pierwszym miejscem, które Liz zapamiętała z dzieciństwa, był dom dziecka. Tkwiła tam z bratem dopóty, dopóki nie obmyślił on doskonałego planu ucieczki. Jej brat miał już wtedy dobrze zbudowaną sylwetkę i zarost na twarzy, a z charakteru cechowała go roztropność i powaga. Dla dobra młodszej siostry szybko przestał być dzieckiem.

Kiedy znaleźli pierwszy nocleg w jakimś ciasnym skłocie, przytulił do siebie dziewięcioletnią wówczas dziewczynkę, chcąc ochronić ją przed nieprzyjemnym zimnem. Myślał, że zasnęła, dlatego lekko się zdziwił, gdy nagle się do niego odezwała.
– Kim my właściwie jesteśmy?
– Nie wiem, ale od dzisiaj możesz być, kim chcesz.
– Czyli nie muszę być Julką? – w jej głosie dosłyszał nutę nadziei i mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Jego siostra nienawidziła imienia, które nadały jej opiekunki z domu dziecka.
– A jak byś chciała się nazywać?
– Eliza – powiedziała po chwili zastanowienia.
– Pasuje do ciebie. Liz jak lizus.
Uchylił się przed ciosem drobnej piąstki.
– A ty? Jak chcesz mieć teraz na imię?

– Wymyśl coś.
Odsunęła się od jego boku, by przyjrzeć się wyrazowi twarzy brata. Niestety, w ciemności dostrzegła tylko zarys małego nosa i wyraźne łuki brwiowe. Oparła głowę o jego szeroką pierś i westchnęła.
– Chciałabym, żebyś nazywał się Aleksander, co znaczy „obrońca" i „odpierający atak".
Nigdy nie wyjawił jej, jak bardzo wzruszyły go te słowa. Wtedy chyba dotarło do niego, jaką wielką otrzymał odpowiedzialność i przyrzekł sobie, że, narażając własne życie, nie dopuści do tego, aby jego siostrze stała się z Ich rąk krzywda.



Aleksander sięgnął po portfel, który znalazł wcześniej w kieszeni ofiary i podał go zaintrygowanej Elizie. Kiedy zaczęła przeglądać małe papierki wpakowane do jego przegródek, mężczyzna wstał i poszedł do małej sekcji kuchennej, by zrobić sobie herbaty.
– Tam nic wartościowego nie ma – stwierdził od razu, ale dziewczyna udała, że tego nie słyszała. Nagle krzyknęła triumfalnie i pomachała mu przed nosem prostokątnym kartonikiem, będącym wizytówką jakiegoś banku, na której odwrocie czyjaś ręka napisała długopisem jeden wyraz: „Ereb".
– Co to jest?
Pokręcił z przejęciem głową.
– Nie mam pojęcia, ale to może być właściwy trop.


***


Następnego dnia poszli do internetowej kafejki. Eliza szybko zajęła miejsce przy komputerze i włączyła przeglądarkę. Kiedy przewijała wyniki wyświetleń, Aleksander rozejrzał się po wnętrzu kawiarenki. W środku było tylko kilka osób, zajętych serfowaniem po internecie. Doczepiony do jednej ze ścian grał telewizor, choć jego dźwięk był wyciszony. Mężczyzna zauważył, że na ekranie pojawiła się dziennikarka, która z przejęciem mówiła coś do mikrofonu. Naraz jej wystąpienie zastąpiło zdjęcie człowieka od wczoraj poszukiwanego przez policję oraz napis na szybko przewijającym się czerwonym pasku: „MILIONER RYSZARD FELCZER ZOSTAŁ ZAMORDOWANY. JEGO CIAŁO ZNALEZIONO W ...", „POLICJA PROSI O POMOC W SCHWYTANIU SPRAWCY...".

– Cholera.
Eliza spojrzała na brata, a potem na obraz wyświetlany na ekranie telewizora i głośno wciągnęła powietrze.
– Sądzą, że to ty go zabiłeś!
– Pośpiesz się – zaniepokojony warknął jej do ucha, stawiając wysoko kołnierz i odwracając się tyłem do ludzi przebywających w kafejce.
– Ereb, inaczej „mrok", to w mitologii greckiej najciemniejsze miejsce Królestwa Ciemności, czyli Hadesu – wyrecytowała pierwszą definicję ze strony, jaka jej się załadowała.

– Dopisz nazwę miasta do szukanego hasła.

Przez chwilę słychać było tylko odgłos naciskanych klawiszy. Eliza już chciała przewinąć suwakiem listę, która jej się ukazała, gdy Aleksander ją powstrzymał i pokazał palcem na jeden z proponowanych linków.

– Salon masażu „Ereb"– przeczytała zdumiona dziewczyna.
– Tak, ale chyba nie taki, o jakim myślisz – odezwał się rozbawiony. Szybko zapisał dokładny adres, który pojawił się po otworzeniu zawartości strony.
– Jeszcze dziś złożę wizytę mojej nowej koleżance...


Oddaję w Wasze czytelnicze łapki jeszcze ciepły trzeci rozdział. Macie jakieś teorie na temat tego, czyjej rasy może być przedstawicielką ta nieznajoma kobieta, którą spotkał Aleksander? Jeśli tak, to podzielcie się z tym ze mną w komentarzach. A właściwą odpowiedź otrzymacie już w kolejnym rozdziale! :)





BezimiennyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz