Postanowienia są jak węgorze. Łatwo złowić je - trudniej utrzymać.
A. Dumas
– Idę z tobą.
Zamieram w bezruchu. Posyłam Aneirinowi długie spojrzenie. Zdążyłem opuścić pałac, jednak książę podążył za mną. Stoimy w niemal zupełnej ciemności, a jedynym światłem jest podświetlany zamek i małe świetliki, które latają niedaleko twarzy granatowłosego. Kilka tych małych stworzonek usiadło mu na głowie, imitując koronę.
– Nie – odpowiadam hardo.
– To nie podlega dyskusji.
Prycham. Życzę sobie skórzanych spodni i czarnej bluzy. Biorę głęboki wdech, zagryzam wargę. Syczę, gdy nowo wyrośnięte kły wbijają się w skórę. Jeszcze nie jestem do nich przyzwyczajony.
– Zostajesz. – Poprawiam ułożenie miecza w dłoni. – Nie będziesz się plątał po Niebie.
– Sądzisz, że jestem za słaby? – Aneirin mruży oczy. – Że sobie nie poradzę?
– Nic takiego nie powiedziałem.
– Świetnie. To znaczy, że idę.
– Nie! – Niemal wrzeszczę. Gryzę się w język. – Zostajesz. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale jesteś jedynym potomkiem twojego ojca. Musisz zapewnić ciągłość linii, a nie włóczyć się ze mną po miejscach, w których nigdy nie był żaden demon.
– Potrzebujesz pomocy. Twój plan jest szalony!
– To czemu chcesz ze mną iść?!
– Bo jestem twoim przyjacielem! Jak masz robić coś, co prawdopodobnie doprowadzi cię do śmierci, ja idę z tobą!
Wzdycham. Mimo wszystko zachowanie Aneirina nieco mi schlebia, jednak nie mogę pozwolić, by kolejny przyjaciel obrócił się w pył przez moją głupotę.
Już jedna ważna osoba zginęła.
Nigdy więcej na to nie pozwolę.
– Aneirin. – Odchrząkam. – Ja muszę ratować Morgan. To mój obowiązek, moje brzemię, mój Pakt.
Biorę głęboki wdech.
– Muszę ci pomóc. – Aneirin prycha.
Zagryzam zęby.
– Powiem twojemu ojcu o kochance w Piątym Kręgu. – Splatam ręce na piersi.
– Ja wtedy powiadomię go o tym, że mimo jego zakazu chcesz opuścić zamek.
– Nie odważysz się.
Książę szczerzy kły.
– Weź mnie ze sobą, to nie dowie się o tym... zbyt szybko.
Z ust wymyka mi się wyjątkowo paskudne przekleństwo.
A gdybym go znokautował i zostawił gdzieś w krzakach?
Odpycham tę myśl od siebie. Nie jestem zdolny do skrzywdzenia kogokolwiek, na kim mi zależy.
Wlepiam wzrok w Aneirina. Ma minę i wzrok demona, który już zdecydował i w końcu postawi na swoim, nieważne, ile trudu będzie musiał w to włożyć.
CZYTASZ
Kiedy diabeł tańczy walca
Fantasía,,- Wy, demony, potraficie jedynie niszczyć. - Mówimy to samo o was, ludziach". Ludzie nie istnieją. To tylko bzdury opowiadane synom ciemności, by zagonić ich do łóżka, gdy nastaje świt. Nigdy nie wierzyłem, że śmiertelnicy są prawd...