[5] Sekta 3002

2.9K 288 59
                                    

– Co wy zrobiliście, że usnęła nam na kilka dobrych godzin?

– Co my? Co mieliśmy zrobić? Poklepać po ramieniu Strażników i rzucić im tekstem, że „heeeeej, bierzemy sobie jedną obywatelkę, którą chcecie wywalić na zbity pysk, bo pewnie powiedziała BRh plus, a nie minus"?

– Z tego co wiem, to humanistka. A tak poza tym chyba powoli się budzi. Nastia nie masz o co obwiniać chłopaków, robili co mogli.

– Tak, tak. Biedni chłopcy.

– Daj spokój, wkurzasz się, bo siedzisz tutaj, nie mogąc doczekać się żeby porozmawiać z tym dzieciuchem. Poza tym, kto wpadł na genialny pomysł żeby zabrać ze sobą dziecko?

– Ty, Sebastian. Rzuciłeś, że idealnym pomysłem będzie uprowadzenie akurat jej.

– Serio? Cholera.

Starałam się jak najlepiej udawać, że śpię, ale głosy były coraz donośniejsze i mocno buzowały mi w głowie. To stawało się tak uciążliwe, że moje zaciśnięte powieki zaczęły intensywnie drgać, a ciało odpowiednio reagowało, sprawiając mi całą masę dreszczy, które kłębiły się i kłębiły.

Bałam się obudzić. Nie chciałam wiedzieć gdzie jestem i z kim jestem. Tak naprawdę nie spałam od godziny. Albo może krócej? Dłużej? Straciłam poczucie czasu. Próbowałam coś wyłapać z ich rozmów, ale na dobrą sprawę milczeli, co jakiś czas rzucając „dolać ci wrzątku?".

– Skarbie, wszystko w porządku? Nie śpisz już, prawda?

Ale ten głos był przyjemny. Przypomniał głos mojej matki, nim ta oszalała z rozpaczy z powodu śmierci mojego ojca. Posiadaczka takiego głosu na pewno musiała być ładna. Z jakiegoś powodu miałam ochotę ujrzeć jej twarz. To dziwne, ale na starcie jej zaufałam, chociaż mogłam znajdować się w jakiejś niebezpiecznej organizacji.

Leniwie otworzyłam oczy. Na szczęście nie zaskoczył mnie ogromny blask, gdyż pomieszczenie było stosunkowo ciemne. Tak naprawdę jedyne źródło światła znajdowało się gdzieś w okolicach ściany, bokiem do mnie.

– Obudziła się. Całe szczęście. Hej, powiesz mi który mamy rok?

– ...3001? – odparłam niepewnie.

– Jak masz na imię?

– Iryta.

– Doskonale. Czyli nic się nie stało. Nie spieprzyliście aż tak. – Odezwał się głos z tyłu.

Próbowałam się podnieść, ale okazało się to trudniejsze niż mi się wydawało. Z pomocą przyszła osoba, która wybudziła mnie swoim aksamitnym głosem. Nie zdążyłam się jej przyjrzeć. Moje oczy dopiero co przyzwyczajały się do zupełnie nowego obrazu, który jak na razie pozostał rozmazany.

– Może dajcie jej coś do picia?

– Chwila, musi odsapnąć. To pewnie szok dla jej organizmu.

Złapałam się za głowę, czując rozchodzący się po czaszce ból. Chwilę macałam różne miejsca, starając się wyczuć pod palcami ranę. Ale nic takiego nie poczułam. Myślałam, że mocno przywaliłam w ziemię albo coś. Tak naprawdę... to co się wydarzyło?

Wreszcie moje oczy całkowicie oswoiły się z otoczeniem. Rozejrzałam się niespokojnie, czując na sobie wzrok wielu ludzi. I jak się okazało, na sąsiednich kanapach rzeczywiście siedziała ich garstka. Przed ekranem, jedynym światłem w tym pomieszczeniu, dostrzegłam blat, a przed nim trzy krzesła. Na środkowym ktoś siedział, wyraźnie zajęty stukaniem w klawiaturę.

– Gdzie... gdzie ja jestem? – wysapałam. – Legiony?

– Dobrze, że się obudziłaś – zawołała osoba, która intensywnie pracowała przy tym prowizorycznym biurku. – Jeśli chce ci się wymiotować, to mów. Od naszych broni zapalnych często występują różne efekty uboczne.

361 zasad [WERSJA 2017]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz