[6] Zasady

2.7K 265 66
                                    

– Tutaj część kuchenno-jadalniowa. Mamy posiłki o wyznaczonych porach. – Aleksja wskazała na podwójne drzwi, które dzieliła niewielka odległość. Wywnioskowałam, że po prostu popychało się je, co i tak było dla mnie sporą nowością. Zazwyczaj wszystkie otwierałam przyciskiem. A jeśli mowa o drzwiach to...

Wyjście, wyjście, wyjście...

– Tu jest biblioteka. – Pokazała palcem na ogromne drzwi, znajdujące się po lewej stronie. Po prawej zauważyłam kolejne. – Tam jest basen, a obok niego łaźnia, w której się myjemy. Mamy określone godziny na kąpiel.

– Skąd macie prąd? I wodę? – spytałam, szczyptę zaintrygowana. Aleksja wzruszyła ramionami.

– Mnie nie pytaj. Totalnie nie rozumiem tych podziemi.

Wysiliłam się na słaby uśmiech. Szłyśmy dalej, aż skręciłyśmy i wpadłyśmy w korytarz. Ukazał mi się całkiem długi szereg drzwi po obu stronach.

„Wyjście na pewno gdzieś tu jest. Ale przecież jej nie spytam" – pomyślałam, rzucając ukradkowe spojrzenia w stronę dziewczyny.

– Tu są nasze pokoje. – Po chwili stanęłyśmy. – A to twój. – Wskazała na drzwi. Na tabliczce wyświetlało się moje imię. – Mieszkasz naprzeciwko Kiliana i obok mnie – zachichotała, a ja tylko skrzywiłam się odruchowo. Kurczę, powinnam być szczęśliwa. Nie umiałam sobie wyobrazić spania pod gołym niebem w namiocie. Ważne było, że miałam w ogóle własną sypialnie. Chociaż, nie chciałam się cieszyć zbyt wcześnie. Nie wiedziałam tak naprawdę, jakie grupa miała zamiary. Nie umiałam im zaufać. Wciąż w mojej głowie odbijało się jedno słowo – wyjście.

Nagle dziewczyna wcisnęła mi coś do ręki. Spojrzałam na to i szeroko otworzyłam oczy.

– Co... to? – wyjąkałam. Przedmiot miał kształt koła połączonego z owalnym prostokątem, który po jednej stronie miał... ząbki? Gdyby leżało swobodnie na stole chyba wpakowałabym go do ust, myśląc, że jest smacznym ciasteczkiem.

Dziewczyna przez chwile patrzyła na mnie ze zdziwieniem, a następnie wybuchła śmiechem. Zmierzyłam ją niezadowolonym spojrzeniem.

– Przepraszam. Zapomniałam, że dopiero co wyszłaś zza murów. To jest klucz.

– Klu-cz? – powtórzyłam zdziwiona. Mogłam dać słowo, że tę nazwę słyszałam po raz pierwszy. Albo przynajmniej to słowo używałam rzadko i na pewno oznaczało coś innego.

– Kiedyś tym otwierało się drzwi – wytłumaczyła, a ja rozdziawiłam buzię. – Wiesz, wsuwasz w zamek i otwarte.

– Nie używano linii papilarnych?

Aleksja po raz kolejny się zaśmiała. Zaczerwieniłam się.

– Przepraszam, przepraszam. Daj, pokażę ci jak go używać.

Kiedy blondynka pokazywała mi jak otwierać tym czymś drzwi, ja w głowie miałam całe stado myśli – „Jak ludzie mogli tego używać? Przecież to trzeba mieć cały czas przy sobie...trzeba tego pilnować! To musiało być frustrujące". Mimo że zdarzały się ekstremalne przypadki odcinania palców to i tak otwieranie za pomocą linii papilarnych uchodziło za najwygodniejszą metodę.

Spróbowałam sama otworzyć drzwi tym diabelskim przedmiotem, ale udało mi się dopiero... za dziewiątym razem? Aleksja w tym czasie zwijała się ze śmiechu, a ja zdenerwowana próbowałam włożyć ten przeklęty klucz, czy jak mu tam było. Po chwili, która zdawała się być wiecznością, drzwi się rozsunęły.

– Hej Hektor, skończyłeś? Przepraszam, że cię zamknęłam.

Nie zwracałam uwagi na jej słowa. Zaczęłam rozglądać się nowemu pokojowi, z lekko otwartą buzią. Był przeogromny! Kolorystyka podobna do pomieszczenia, w którym się obudziłam. Granatowe ściany, grafitowe, idealnie wyczyszczone kafelki. Na samym środku, przy ścianie, dostrzegłam podwójne łóżko. Koc ułożony w kostkę dumnie leżał na jego prawym brzegu. Mebel oświecały dwie lampki, przymocowane do ściany tuż nad nim. Po obu stronach stały stoliki nocne, zaś w rogu zobaczyłam niski stół, gdzie leżał mój worek. Największe światło dawało jednak akwarium, które zastępowało kawałek ściany w kącie, zaraz przy drzwiach.

361 zasad [WERSJA 2017]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz