Quindici

689 41 13
                                    

*Perspektywa Julii*

Dzisiaj rano obudziłam się dość wcześnie. Zdziwiło mnie, że Paulo nie było już w moim łóżku. Przeciągnęłam się, wstałam i zeszłam na dół. Omal nie dostałam zawału, kiedy w wystrojonym salonie usłyszałam dźwięk trąbek dla kibiców. Pomieszczenie było udekorowane, jak na wielkie przyjęcie. Do karniszów przyczepione były dwa transparenty. Na jednym widniał napis "Gratulujemy pani dziennikarce", a na drugim "Żegnaj Błaszczu i wróć z nową wątrobą". Jeszcze większe zaskoczenie wywołał tłum ludzi krzyczących "niespodzianka". Zmierzyłam wzrokiem wszystkie osoby siedzące w salonie. Wśród nich dostrzegłam moje przyjaciółki, kolegów taty, wujków, ciotki, tatę, Paulo, Paulę i... Zaraz co?! Dziadków?! Tak...

Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Łzy wzruszenia i szczęścia. Podbiegłam do taty i mocno go przytuliłam. Potem to samo z każdym. Gdy nadeszła kolej babci i dziadka lekko się zawahałam.

-Mogę?-zapytałam po niemiecku.

-Tak...-odpowiedziała babcia ze łzami w oczach.

-Wybaczysz nam?-zapytał dziadek.

-Pomyślę.-rzekłam i delikatnie się uśmiechnęłam.

Następnie podeszłam do Paulo. Musnęłam jego usta i wyszeptałam ciche "dziękuję". Wszyscy zaczęli bić brawa.

Przeprosiłam gości i wróciłam na górę, żeby się ubrać. Traktując to jako wyjątkową okazję, założyłam bluzkę-hiszpankę w kolorze pudrowego różu i eleganckie czarne szorty z ozdobnymi kieszeniami. Włosy zostawiłam rozpuszczone oszczędzając w ten sposób czas. Po około piętnastu minutach znów znalazłam się na dole.

Była godzina dziesiąta. O dwunastej dwadzieścia startuje samolot taty. Doceniam to, że nasi najbliżsi włożyli tyle pracy w przyjęcie, które ma trwać tylko około dwóch godzin.

Przysiadłam na kanapie obok Paulo.

-Chodź, przedstawie cię wszystkim.-powiedziałam.

-Nie musisz, już załatwione.-uśmiechnął się.

-Zapoznałeś się nawet z dziadkami?-szepnęłam.

-Tak, ktoś w końcu pomógł ich tu ściągnąć.

-Dziękuję.-rzekłam i pocałowałam go w policzek.

Przyjęcie minęło szybko, w miłej atmosferze. Za dziesięć dwunasta goście zaczęli się zbierać. Zdziwiło mnie, że starsi Błaszczykowie zmierzają w kierunku wyjścia.

-Babciu, nie zostaniecie na dłużej?-zapytałam.

-Musimy wracać do Niemiec... -odpowiedziała.

-Ciesz się, że w ogóle znaleźliśmy trochę czasu, żeby się tu zjawić.-dodał dziadek.

-Rozumiem... W takim razie, do widzenia.-pomachałam im i odeszłam.

To ich sprawa, że przejechali tyle kilometrów i nawet nie zostaną na noc.

Goście zdążyli już opuścić nasz dom.

-Otworzyliście już mój list z wynikami, prawda?-zapytałam domowników.

-Nie mogliśmy się powstrzymać.-rzekli chórem.

-Rozumiem. Świetne przyjęcie. Wspaniały pomysł... Kto robił te transparenty robił?-zapytałam.

-Ten pierwszy ja z Paulo, a drugim zajęli się koledzy taty.-oznajmiła Paula.

-Daliście radę tak po polsku? Super, widzę, że moje nauki nie poszły na marne...-poczułam dumę.

mi ricordo | paulo dybalaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz